Piłka nam na mózg padła
Dysproporcje w prasie rzadko bywają aż tak dojmujące. 6,5 kolumny „Gazeta” poświęciła dziś Euro 2016, a jakieś 0,3 największej w historii (50 ofiar śmiertelnych) strzelaninie w Ameryce. „Rzepa” trochę lepiej: 3 kolumny Euro i 0,4 na strzelaninę. Te lepsze proporcje kompensuje im jednak tytuł: „Fan dżihadu morduje w klubie gejów”. Tak, gejów morduje, heteryków w to nie mieszajmy – trochę tak jakbyśmy mieli stuprocentową pewność co do preferencji seksualnych wszystkich ofiar. Czołówki największych portali informacyjnych na świecie i poważnych gazet stoją dziś wieściami z Orlando, polskie (Gazeta.pl, Onet.pl. WP.pl) ledwie je odnotowują. Bo jak to – ktoś by nam śmiał psuć radość z rozbicia Irlandii Północnej masakrą jakichś tam gejów?
Dzisiejszy przegląd prasy całkowicie zdominowany przez zwycięstwo Polski 🙂 pic.twitter.com/h6eulW4lQS
— Ministerstwo Sportu (@MSiT_GOV_PL) 13 czerwca 2016
Piłka nam trochę na mózg padła. Powyższe foto (radość uzasadniona) z twittera Ministerstwa Sportu, wpisów KPRM nie zaobserwowałem, ale przynajmniej aktywny w sieci prezydent Duda wydarzenia w Orlando odnotował. Piłka padła jednak na mózg przede wszystkim nam, czyli dziennikarzom. Może nie wszystkim, ale większości. Z biznesowego punktu widzenia – trudno się dziwić. Pieniądze sponsorów są po stronie Euro, a nie jakichś tam masakr. Fundusze na delegacje rozdysponowane. W badaniach zainteresowania czytelników masakra gejów uplasowałaby się pewnie stosunkowo nisko, niżej od prostej masakry. Masakra Polaków mogłaby być wysoko – choć nie mam pewności, czy nawet ona wygrałaby dziś na czołówkach ze zmasakrowaniem rywala na boisku piłkarskim. Co ciekawe, zainteresowania naszej prasy w związku z masakrą na Florydzie idą tym razem nie w stronę współczucia, czy nawet wytłumaczenia, jak naprawdę było, tylko w kierunku rozważań, czy to pomoże Donaldowi Trumpowi, czy jednak Hillary Clinton. Z ludzkiego punktu widzenia to dość słabe. I nie szukam tu poprawności politycznej, tylko zdrowego rozsądku.
Gdyby ktoś nie dowierzał, poniżej czołówka francuskiego (podkreślam) „Le Monde”. Tutaj „Guardian”, gazeta z kraju futbolu, a tutaj „Time”.
Ani ze mnie homoseksualista, ani hejter futbolu. Nie bez emocji oglądałem wczorajszy mecz, mnie też oczarował Kapustka (nie tylko meczem, także budowaniem zdań złożonych w wypowiedzi dla TV). Ale to, co zobaczyłem po meczu w związku z relacjami z USA, wydawało mi się jakoś surrealistycznie zepchnięte na drugi plan. I trochę się zawstydziłem preferencjami tematycznymi własnej grupy zawodowej. Poza tym górą bierze we mnie nie solidarność z mniejszością gejowską czy futbolową większością (mają część wspólną, choć klubów występujących pod tęczową flagą wiele nie znajdziemy), tylko ze światem muzyki. A na ten ostatni piłka miała niewielki wpływ (zresztą ma niewielki do dziś), homoseksualizm, poprzez gettowe momentami zamknięcie środowiska – bardzo duże. Wystarczy spojrzeć na całą gałąź muzyki klubowej – tej, która brzmiała na otwarciu francuskich mistrzostw, a którą kształtował, jak dowodzi Peter Shapiro w bardzo dobrej książce Turn the Beat Around, wybuch społeczny wokół stopniowo ujawnianej seksualności amerykańskich gejów. A wreszcie całe lata 80., przyjmujące ambiwalentne seksualnie postaci jako stały element świata muzyki rozrywkowej. Kiedy sam wchodziłem w świat muzyki, rządzili Depeche Mode i środowisko atrakcyjnie zniewieściałych nowych romantyków, odradzali się w nowych czasach Freddie Mercury i Elton John, rosła królowa queer Madonna, wychowana muzycznie na pożywce z nowojorskiego disco. I tylko gdzieś na zapleczu Iron Maiden grali w szmaciankę.
Były oczywiście i ważne wątki splatające homoseksualne środowiska z awangardą, ale weźmy dziś to najprostsze przełożenie na muzykę łatwą i przyjemną. Kanadyjski duet Tegan and Sara nie dość, że o prawa LGBT w Ameryce walczy, to jeszcze poprzez dwie siostry i zarazem zdeklarowane lesbijki robi za jeden z symboli ruchu. Mam za sobą etap fascynacji środkowym, lekkim, alternatywno-popowym okresem ich działalności – z płytą The Con wydaną niemal 10 lat temu. Poprzedni album Heartthrob idący z kolei mocno w stronę popu nowoczesnego, syntezatorowego, a zarazem dość siermiężnego, nie podobał mi się w ogóle. Zdaję sobie sprawę, że najnowsze Love You to Death też nie przypadnie do gustu wszystkim. Tym razem siostry dość bezczelnie i naiwnie podążają w stronę lat 80., co w Faint of Heart czy Boyfriend robi z nich echo wczesnych płyt Madonny czy spółki Stock Aitken Waterman, przez moment świętej trójcy popu lat 80. Taniość jest tym razem wkalkulowana w konwencję, a talent sióstr Quin do pisania atrakcyjnych melodii – bezapelacyjny. 31 minut to dość mało, tyle co nic w porównaniu z rozmiarami piłkarskich widowisk, ale skrojone jest tym razem w sposób na tyle bezpretensjonalny, że wypełni czas niezagospodarowany Euro 2016. Jeśli mam wybierać, to nie jestem dziś Hiszpanem, Szwedem czy Belgiem, bardziej już gejem.
TEGAN AND SARA Love You to Death, Warner 2016, 6/10
Komentarze
🙂
a dla ilustracji tematu szwedzka rap-artystka i rzeczniczka ruchu LGBT ( na co dzien w zwiazku z Beatrice Eli)
SILVANA IMAM, I*M*A*M
https://www.youtube.com/watch?v=NvkgVyGxHOc
To jest wręcz żałosne, a podobnie było przecież we wczorajszym DTV (pardon, Wiadomościach). Ktoś chce nam obrzydzić piłkę kopaną. Mnie już ją zresztą skutecznie obrzydził handel meczami i liga cudzoziemska w polskiej lidze PZPN oraz generalnie zdecydowanie nadmierna komercjalizacja futbolu.
Już lepiej pisać o piłce niż ciągle o tym pisie. Można nieco odetchnąć.
A Orlando, to w Ameryce już w zasadzie codzienność. A do codzienności ludzie się przyzwyczajają. Jak do wypadków samochodowych.
Już wolę szaloną piłkę niż ciągłe komentowanie co też miał na myśli szalony Prezes Wszystkich Prezesów.
Pewnie. Cały czas należy gadać o dobrym KOD i złym PIS. Idiotyzm
Prawda (smutna) jest taka, że dla Polaków istnieje tylko Polska. Najbardziej wsobny (a w dalszej linii – chory) naród na świecie. Reakcja mediów na wydarzenia w Orlando jest to prostu kompromitacją.
To ja na przekór zacznę muzycznie, bo przyznaję zirytowała mnie okrutnie nowa płyta T&S. Tak cukierkowatej, przesłodzonej i infantylnej płyty dawno nie słuchałem. Może to jest nawiązanie do stylistyki lat 80., ale nie każde nawiązanie zasługuje na oklaski. Tym bardziej, że dziewczyny bywało grały ostrzej i wyraziściej i też je lubiłem. Teraz odpadłem po słodkim „ooooo” w „Stop Desire”, a z tekst Bartka uświadomił, ze płyta podczas, której tak bardzo cierpiałem i która mi się niemiłosiernie dłużyła trwał nieco ponad 30 minut…. No, żesz…. Ok, ja wiem, że „synth-pop” w modzie, ale są jakieś granice.
Jeśli chodzi o mecze i doniesienia z Orlando to jako osoba nie posiadająca TV/radia i nie będąca fanem kopanej w wersji komercyjnej (co oznacza, że meczu żadnego, nawet polskiego nie oglądałem) powiem tak – troszkę trudno się dziwić zważywszy na 12 milionową widownię, fakt wygrania meczu pierwszego od wielu lat na tym poziomie i na tym etapie rozgrywek. A porównywanie prasy francuskiej i brytyjskiej uważam za nieco nie fair. Oni swoje mecze mieli już wcześniej. Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby to oni grali w niedzielę (i wygrali). Co nie zmienia faktu, że mam złe zdanie o polskich mediach i ich obsesyjnej wręcz koncentracji na polskich problemach. A i Francja ma chyba znacznie więcej na głowie niż tylko jakieś mistrzostwa w kopanej.
Piłka nam na mózg padła
Bartek Chaciński
Kogo miał pan na myśli ? Chociaż jedno nazwisko z najwyższej półki.
the doggies!!!
@woytek –> Podałem tytuły gazet, nazwy portali. Bez nazwisk, bo ilość miejsca i ekspozycja to nie jest wina dziennikarzy, tylko redaktorów. Często efekt pracy zbiorowej, za którą trudno rozliczać jedną osobę. Stąd to „my” w tytule.
@ArturMrozowski –> Dlatego daleki jestem od zachwytów, ale to dużo lepsza płyta niż jej poprzedniczka.
Z dużym niepokojem czytam codzienne lub cotygodniowe relacje w polskiej prasie. Odkąd mamy tzw. dobrą zmianę wydarzenia europejskie i światowe zeszły na dalszy plan. Właściwie ich już nie ma. Sam trend nie dziwi, wiadomo wszak, że Polska jest pępkiem świata i to wydarzenia w kraju narodu wybranego powinny być wszędzie komentowane a nie odwrotnie. Zdumiewa jednak przyzwolenie i samowolne ograniczenie się do przekazów medialnych na temat tego, co powiedział Jarosław Kaczyński lub czego nie powiedział a pomyślał. Wszędzie spekulacje, hipotezy, analizy odnośnie działań PiSu i braku działań opozycji. A teraz mamy futbol i Polska potęgą jest i basta! Wczoraj trener włoskiej reprezentacji Conte skomentował wygraną, że celem drużyny jest wyjście z grupy i zmierzenie się z silnymi przeciwnikami. Ileż prawił komplementów na temat przeciwnika jakim była Belgia. Gdzie indziej (oczywiście nie w Polsce) oglądałem wywiad trenera niemieckiej 11-stki podkreślającego przed meczem z Ukrainą silne strony i zalety rywala. Jak jest u nas? Na onecie czytam niejakiego Majdana, który w przeciwieństwie do innych nacji opowiada o słabościach i braku formy naszego czwartkowego partnera. Czy zawsze musimy deprecjonować innych, by poczuć się lepiej? Czy pomijając wydarzenia masakry na Florydzie i codziennych dramatycznych przepraw uchodźców, o których donoszą inne media, jesteśmy ponad tym? I teraz czytam o rzekomych zachwytach polską drużyną, której prawdziwe starcia nastąpią, gdy zwycięsko opuszczą grupę. Czytam w Gazecie, że inne nacje uczą się od polskich kibiców jak należy się zachowywać (w kontekście bijatyk Rosjan i Anglików) a jak wszyscy czyli z całego świata zachwycają się Polkami z trybun. Zdaję sobie sprawę, że Polacy tęsknią za sukcesem naszej nacji i każdy sukces jest na wagę złota, ale nie popadajmy w paranoję. Sprawność młodego talentu niejakiego Kapustki jest jego osobistą sprawnością, a temat numer dwa czyli pięknych Polek na trybunach ze świecą szukać, bo piękne i młode Polki nie stać na bilety we Francji. Zresztą piękność Polek można doświadczyć na polskich plażach. Ile jest w komentarzach prawdy o ich cud urodzie mogą ocenić ci, którzy porównają plaże włoskie, hiszpańskie czy nawet chorwackie.
Więcej pokory, więcej zainteresowania ponad własny grajdół i więcej szacunku do innych uczyni nas narodem znacznie ciekawszym etnicznie, który będzie traktowany z powagą a nie z pobłażaniem należnym rozkapryszonemu jedynakowi, który wszystkim wchodzi na głowę i pluje do zupy, gdyż przeżył traumę zaraz po urodzeniu.
@BartekChaciński
Trudno mi na chłodno porównać, bo poprzedniej płyty też nie lubię i słuchałem jej raptem kilka razy. I wiele nie pamiętam. Tym razem postanowiłem dać dziewczynom ostatnią szansę i stąd, być może, moja irytacja. Nawiasem mówiąc zaintrygowała mnie okładka, która w swoim pomyśle przypomina „It If Was You”. Cóż… porównując jednak obie te okładki możemy sobie uświadomić jaką drogę przeszły dziewczyny.