10 minut na zakup karnetu
Dziś o 14.00 rusza sprzedaż karnetów, z którymi trudno zdążyć. Czyli na krakowski festiwal Unsound, który właśnie w tym momencie zdradza część tegorocznych artystów. I sądząc po tej części ogłoszeń, szacowałbym, że bilety sprzedane zostaną nawet w 9 i pół minuty (tutaj odpowiedni odsyłacz). Właściwie tegoroczna edycja już trwa, bo Unsound przemieszcza się wraz z częścią swoich artystów po terenach Azji Środkowej, Rosji i Zakaukazia (tutaj najnowsza relacja z telewizji gruzińskiej, w TVP nie pokażą). Ale karnety dotyczą krakowskiej stacjonarnej części między 16 a 23 października. Temat przewodni: Discolation. Kto wystąpi? Służę uprzejmie…
Część spośród najważniejszych festiwalowych projektów zakłada wspólne działania artystów z Polski i Zachodu oraz tradycyjnych muzyków z terenów, które eksploruje Unsound w tym i kolejnym roku. Stara Rzeka zagra z Samo, grupą z Tadżykistanu, a Moritz von Oswald – z kirgiską grupą Ordo Sakhna. Szczególnie ci ostatni – taki kirgiski Status Quo – mogą rozkochać w sobie wychowaną w gitarowej tradycji publiczność nad Wisłą.
Poszukiwaczy nowości powinny zainteresować występy Kaitlyn Aurelii Smith grającej na syntezatorze Buchli, której ostatnią płytę entuzjastycznie opisywałem na Polifonii, a także Roly’ego Portera, autora jednej z lepszych jak dotąd elektronicznych płyt 2016 roku (pisałem tutaj). Będzie regularnie powracający tu Dean Blunt, tym razem jako Babyfather, oraz Gaika, okładkowy bohater najnowszego wydania „The Wire”. Z Polski doczekają się koncertowych prezentacji dwie spośród najlepszych płyt tego roku: usłyszymy Annę Zaradny (było co nieco na Polifonii) i Lotto (też było). Z dalszych okolic pojawi się Sote, irański artysta elektroniczny, gdzieś z okolic sceny, o której pisałem, recenzując kompilację Absence. W ramach muzycznego cyklu dla oldboyów – dawno nie widziani na scenie klasycy z lat 80. Severed Heads.
Nie ma jeszcze oczywiście dokładnego terminarza występów, ale naturalnym kandydatem na koncert finałowy jest wspólne przedsięwzięcie duetu Matmos i Sinfonietty Cracovii – wykonanie telewizyjnej opery Roberta Ashleya Perfect Lives. Nad swoim utworem ten amerykański (nieżyjący już od dwóch lat) kompozytor pracował na przełomie lat 70. i 80.
Tyle potwierdzonych informacji (kilka nazwisk jeszcze w oficjalnym ogłoszeniu). Dorzucam do tego dwie propozycje ode mnie. Pierwsza to kolejny album K. , czyli Jakuba Adamiaka, zatytułowany Torture Garden. Elektroniczny artysta, którego mam przyjemność śledzić od dłuższego czasu, zdobywca jurorskiego wyróżnienia w konkursie Łódzka Płyta Roku, pozwolił sobie tutaj na spory zwrot. Wyszedł dość śmiało z okolic ambientu w stronę silnie zrytmizowanej, choć równie mrocznej muzyki pogranicza techno, w sposób jak dla mnie bardziej banalny niż to, co robił wcześniej. Brzmieniowo pozostaje dość archaiczny, co w tym momencie oznacza jakieś industrialne naleciałości, więc poza częścią dotychczasowej publiczności trafi to zapewne do tych, których żartobliwie określiłem powyżej mianem „oldboyów”. W każdym razie w program Unsoundu mogłoby się – mimo zastrzeżeń z mojej strony – wpisać.
K. Torture Garden, Jasień 2016, 6/10
Koniecznie powinien do line-upu festiwalowego wrócić (bo już tu występował) inny polski artysta, który lawirował już pomiędzy ambientem a stylistykami wykorzystującymi delikatną pulsację rytmiczną, też mając na koncie kilka zaskakujących zwrotów artystycznych. Chodzi o Tomasza Bednarczyka, nagrywającego teraz jako New Rome. Nowhere to dość błyskotliwy powrót do ambientu i zarazem chyba najlepsza płyta w jego dorobku. Bardzo czysta w formie, kontrolowana, minimalistyczna, jak większość działań tego autora. Pastelowe plamy kreślące jak zwykle w wypadku Bednarczyka szeroki horyzont dźwiękowy tym razem w sposób tyleż naturalny, co niespodziewany wychodzą w stronę rozbudowanych, melodyjnych sekwencji w takich utworach jak Beginning , Turpentine czy Leaving, nadając jego powściągliwej muzyce emocjonalny charakter bez nachalnych zabiegów. To już nie czasy świetności The Orb, brzmieniowo rzecz jest bardziej zaawansowana, synteza dźwięku prowadzi artystów w zupełnie inne rejony, ale w imponujący sposób odwołuje się do tego samego wzorca.
NEW ROME Nowhere, Room40 2016, 8/10