Lider Mrowiska

Siedzę w redakcji przy porannej kawie i słucham jednego z pionierskich polskich utworów rapowych: Siedzę w barze i oto / Przede mną stoi kawa. Jest o mieście (Warszawie), jest o życiu towarzyskim, a nawet o używkach (jak w tekście). Słucham tego pre-rapu (Pokój ludziom dobrej woli – kawa dla mas), czytając informacje o śmierci Marka Ałaszewskiego, lidera Klanu, który ten utwór stworzył. Za dwa tygodnie skończyłby 81 lat. A Kawiarz był częścią programu Chmury nad miastem, kompilacji mało znanych archiwalnych nagrań z lat 1972-94, wydanej przez GAD Records sześć lat temu, by pomóc sfinansować rehabilitację muzyka po wylewie, który przeszedł w roku 2016.

Historia utworu o kawie to tylko epizod, ale jako przykład świetnie ilustruje tezę o tym, jak bardzo niedoszacowanym zespołem na tle historii polskiej sceny był Klan. Powstały w 1969, oryginalnie pozostawił po sobie bardzo ograniczony, za to perfekcyjnie dopracowany dorobek. Piosenkowa epka Klan zawierała cztery utwory o psychodeliczno-bigbitowym charakterze i jasnym przekazie: humanizm, ochrona natury, obawa przed przyszłością. W tym hit Z brzytwą na poziomki, który pewnie powinien być dziś hymnem młodych polskich obrońców klimatu (ale nie wiem, czy go znają), a na playlisty radiowe trafiał częściej niż cała reszta dorobku grupy.

Tę ostatnią przez lata klasyfikowano jako progresywno-rockową. To nie cała prawda o ówczesnej muzyce Ałaszewskiego. Owszem, wydana rok później płyta Mrowisko to concept album, z pewnością jeden z kilku najlepszych w historii polskiego rocka, ale mówi więcej niż tylko o fascynacji jednym gatunkiem. Propozycje studyjne Klanu były bardzo mocno zanurzone w nagraniowej finezji ówczesnych Floydów, ale już otwierający Sen I odnosi nas w sferze rytmicznej także m.in. do The Velvet Underground czy Can. Kuszenie to ukłon w stronę skandynawskiego art rocka spod znaku Kaipy. Pisałem o tym 12 lat temu, przypominając historię mojego późnego romansu z muzyką grupy Ałaszewskiego.     

Żeby to streścić: gdy miałem 20 lat i próbowałem znaleźć polskie płyty, które sprzedają się na Zachodzie, żeby dokonać wymiany z jedną z tamtejszych wytwórni, trafiłem – prócz znanych mi nieźle płyt SBB i Niemena – na Mrowisko, które okazało się pod wieloma względami nowocześniejsze, a na pewno imponująco spójne, dobrze zbudowane jako całość. Było przy tym – trochę jak ambitne projekty zachodniej sceny muzyczne – zarazem oprawą muzyczną spektaklu z choreografią Mariquity Compe. Dla mnie w tamtym czasie – prawdziwym olśnieniem.   

Olśnieniem – dodajmy – w ramach tej ogólnej spójności tematu bardzo różnorodnym stylistycznie. Nerwy miast to już blisko bluesowej stylistyki Breakoutu skrzyżowanej z organowymi partiami w stylu Richarda Wrighta. Senne wędrówki mogą stanowić modelowy przykład prog-rocka w polskiej, mocno poetyckiej wersji, później dzika psychodelia i estetyka Vanilla Fudge miesza się z bigbitem. Słuchałem tego tuż po premierze drugiego (!), wydanego po 20-letniej przerwie albumu Po co mi ten raj, akustycznego, mocno zmienionego stylistycznie, a nawet wokalnie – Klan nie był formacją stale koncertującą, dla dużej części publiczności Ałaszewski bardziej znany był jako malarz. Skład formacji był zresztą zupełnie inny, podobnie przy kolejnym albumie Laufer (2012), firmowanym już nazwą Marek Ałaszewski & Klan. Muzycy pierwszego wcielenia Klanu wyjechali za chlebem za granicę, zespół zawiesił działalność, a przez lata przerwy lider pisał dla teatru (musical Sen nocy letniej okazał się sporym sukcesem), malował i przygotowywał pojedyncze utwory, m.in. z udziałem Wojciecha Waglewskiego. Wczesny repertuar grał na koncertach z innymi instrumentalistami (GAD Records opublikowała ciekawy koncert z Finlandii z Bronisławem Suchankiem, Januszem Stefańskim i Tomaszem Jaśkiewiczem. A gościnnie pojawił się też na wybitnej płycie Dżambli Wołanie o słońce nad światem

W odpowiedziach z wywiadu, którego Ałaszewski udzielił w 2015 r. Dwutygodnikowi, słychać było pewne zgorzknienie. I przywiązanie do starych czasów. Lider Klanu dawał temu wyraz także w tych późnych nagraniach z albumu Laufer: Świat jest głupi, ale trzeba jakoś żyć / Świat jest głupi, nie pomoże mu już nic. Trochę jakby te obawy, które słychać od pierwszych lat działań formacji, zamieniły się w samospełniającą się przepowiednię. Nie zmienia to jednak faktu, że Klan z lat 70. to legenda, moment w historii polskiej muzyki rockowej, kiedy powstało coś ponadczasowego, pełnego, prowadzonego pewną ogólną koncepcją. Choćby i – zarazem –  kruchego i nietrwałego. Dlatego o Ałaszewskim nie można – i nie sposób – zapomnieć.  

EDIT: W pierwotnej wersji tekstu błędnie opisałem zakres czasowy utworów z Chmury nad miastem, a co za tym idzie – przeniosłem w czasie Kawiarza, robiąc z niego utwór jeszcze starszy. Przepraszam za pomyłkę.