Płyta tygodnia, jeśli ktoś nie zauważył

Jak ktoś zaczyna od A Love Supreme na płycie jazzowej, to trochę jak gdyby wchodził na scenę w popowym konkursie talentów z Dziwny jest ten świat na ustach. Zapewne bezczelny, lubi pokrzyczeć, a przy tym pewnie ostatecznie nudny, przekonany o własnych umiejętnościach, być może też pozbawiony oryginalnej, autorskiej wizji. A najgorsze, że samo wykonanie wypadnie tak samo, tylko głośniej. I ta płyta zaczyna się od A Love Supreme Coltrane’a, które – jak tłumaczy autor – zostało w studiu przemontowane metodą à la Miles Davis, czyli w stylu Theo Macero. Co tylko potęguje strach przed efektem końcowym. A ponieważ padają też odniesienia do popu, pozostaje tylko popukać się w czoło. Tyle tylko, że ostatecznie wychodzi całkiem imponująco – pod każdym względem. Takuro Okada, który firmuje to wydawnictwo własnym nazwiskiem, pokazuje się tu jako mistrz muzyki pogranicza. Zaczyna już w klasyku Coltrane’a, pozbawiając go doniosłości i monumentalności, najwięcej biorąc – mam wrażenie – z trzeciej, najrzadziej grywanej części, a do tego jeszcze prezentując w iście kompaktowym wydaniu: niecałe 6 minut.  

Utwór Coltrane’a jest tu – jak się wydaje – bardziej korytarzem, przedsionkiem, pozwalającym zajrzeć do świata japońskiego gitarzysty, wokalisty, pianisty i kompozytora. Kolejne kompozycje są już jego autorstwa. I łączą swobodę muzyki improwizowanej z pewną precyzyjną myślą autorską, od razu w Moons zmierzają ku estetyce popowej, wydają się gładkie, ale wymykają się w ostatniej chwili zamkniętej formie.  

Trudno więc nawet powiedzieć, że Betsu No Jikan jest płytą jazzową. To trochę jak z inna premiera tygodnia, Sides duetu Lean Year. Elementy jazzu, popu i muzyki alternatywnej łączone są tu swobodnie, a wyznacznikiem jazzowości jest raczej świat brzmieniowy, do jakiego Okada zagląda. Moons i Deep River to podróże w stronę spiritual jazzu, ale dla całości płyty muzyka Johna Coltrane’a i Alice Coltrane jest bardziej estetycznym niż formalnym punktem odniesienia. Drugim ważnym elementem jest lekki japoński pop i ambient – tu kluczowa wydaje się postać Haruomiego Hosono (który ma swój symboliczny wkład w utworze Moons). Trzeci element to współczesny instrumentalny styl jazzowego pogranicza, który akceptuje syntetyczne brzmienia – jak u Sama Gendela (który pojawia się w dwóch utworach na tej płycie). Z Okadą, wykorzystującym często syntezator gitarowy, pasują do siebie świetnie. Czwarty – to art pop w wydaniu Jima O’Rourke’a, kolejnego z cichych patronów tej płyty, którzy zarazem niemal w komplecie (no dobra, Coltrane’a oczywiście brakuje) materializują się na liście gości. Amerykanin gra tu na kontrabasie i syntezatorze w najpotężniejszym na całym albumie, robiącym duże wrażenie utworze Reflections / Entering #3. Poza tym pojawiają się m.in. Nels Cline czy Carlos Niño. Choć Okada jest na tyle sprawnym gitarzystą, że nie potrzebowałby pomocy Cline’a, a jego stały perkusista Shun Ishiwaka, znakomity muzyk skądinąd, przebiłby w każdym bezpośrednim starciu Carlosa Niño. Goście są częścią autodefinicji tego muzycznego zjawiska. 

Definicje nie są przy tym potrzebne – muzyka Okady komunikuje się ze słuchaczem łatwo, pieści zmysły, jak napisali kiedyś autorzy reklamy kawy. Pozostaje w postmodernistycznie bliskiej relacji z popem, pamięta o słuchaczu, a przy okazji daje mu szansę na spotkanie z czymś nieoczywistym, co wykalkulowanym produktem z pewnością nie jest. Po co każdego tygodnia przebijać się przez te dziesiątki nowości z małych wytwórni? Dla takich płyt warto.

TAKURO OKADA Betsu No Jikan, Newhere Music 2022