193 razy bitch

W środku sezonu ogórkowego i w niezbyt wyjątkowym tygodniu wyszły dwie bardzo mocne płyty hiphopowe. Spróbuję więc wyręczyć jeden z najbardziej pożytecznych facebookowych profili, czyli Obliczenia i analizy w rapie, wyliczając to, co jako pierwsze zwraca uwagę na płycie Traumazine Megan Thee Stallion. A jest to dość mocny język, jak to w rapie, ale w wypadku tej autorki przesunięty w stronę słowa bitch, które w różnych wersjach odmiany pada tutaj – jak podliczyłem – 193 razy. Wyprzedzając zdecydowanie hasła nigga i pussy. Ta częstotliwość – skumulowana dodatkowo w pierwszych trzech utworach, gdzie bitch pojawia się 80-krotnie – to coś, co naprawdę trudno będzie przeoczyć komukolwiek, kto ma trochę wrażliwości na język. Jest tak dojmująca, że gdy stopniowo spada – aż do utworu Star, w którym hasło bitch pada już tylko raz – robi się dziwnie. Na szczęście refren tego nagrania (I’m a superstar, I’m a motherfuckin’ superstar) i seksualne odniesienia (I used to get flowers and get fucked in the shower / My pussy ate for hours) choć po części ten brak równoważą. Zdaję sobie też sprawę z gasnącej mocy słowa bitch, opisującego tu czasem po prostu dziewczynę/kobietę, ale w dalszym ciągu nie całkiem neutralnego (zarówno w ocenie Oxford Dictionaries, jak i Urban Dictionary). Przypominam sobie też komentarze nieżyjącej matki Megan Thee Stallion, też raperki, która krytykowała córkę za zbyt dosadny język (warto zerknąć na poniższy fragment występu MTS w amerykańskiej telewizji śniadaniowej, żeby sobie uświadomić skalę wycięć). Choć zarazem zarazem uświadamiam też sobie, jak zdolną raperką jest Megan Thee Stallion.           

Bo teraz czas oddać teksańskiej raperce sprawiedliwość: jest, mam wrażenie, jedną z najsprawniejszych technicznie postaci w rapowym gwiazdozbiorze, z perfekcyjnym wyczuciem rytmu, dykcją i precyzją. Traumazine nie rozpieszcza szczególnie wyrafinowanymi beatami, jest pod tym względem dość tradycyjna, może nawet przedwczorajsza, z minimalnymi ingerencjami Auto-Tune’a, a najlepsze podkłady mogłyby pewnie powstać w złotych czasach Missy Elliott. Ale cały album płynie w sposób imponujący i czas pomiędzy bardzo dobrym Not Nice a przebojowym duetem Sweetest Pie z Dua Lipą (dwie niedoszłe gwiazdy Open’era – przypomnijmy – w jednym utworze) mija nie wiadomo kiedy. 

Szczerze mówiąc, zacząłem słuchać tej płyty, myśląc, że to łatwy obiekt językowego czepialstwa. A kończyłem, mając świadomość, że to nie do końca dla mnie, ale z pełnym uznaniem dla autorki. Którą – notabene – pokrytykować rzeczywiście łatwo, w wieku 27 lat jest nie tylko znaną artystką sceny muzycznej, ale i celebrytką pełną gębą. Ze słynną już sytuacją, kiedy to została prawdopodobnie ofiarą strzelaniny (strzelać miał Tory Lanez po jednym z przyjęć dla kalifornijskiej śmietanki towarzyskiej). Do sprawy wraca tu zresztą po raz kolejny. Choćby w Who Me, gdzie znów pojawia się postać przywoływanego przez MTS Notoriousa B.I.G., ofiary rapowego zamachu sprzed ćwierćwiecza. Megan łączy w tej opowieści o własnej traumie wątki seksualne i przemocowe, czasem w jednej frazie: All of these shots turnin’ me to a masochist / Happiest when everybody attackin’ me. To już fragment Red Wine, jednego z seksualnie najbardziej obrazowych utworów, który powinien dostać do przełożenia spec od popkultury i kreatywnych tłumaczeń prof. Roszkowski. Mógłby z tego powstać jakiś kolejny podręcznikowy hit. Z drugiej strony – fakt, że w wykonaniu kobiecym miałoby to robić wyjątkowe wrażenie, podczas gdy w męskim, raperów i wokalistów R&B celujących w seksualnych opisach, coś mi mówi o pokutującym wciąż braku symetrii.   

W ten sam piątek ukazała się równie dla mnie zaskakująca – i znów bardzo pozytywnie – płyta duetu Danger Mouse i Black Thought. I chociaż tę drugą, szczególnie dla takich utworów jak rewelacyjne, sąsiadujące ze sobą Because i Belize, kupiłbym zapewne w pierwszej kolejności, to jednak zdecydowałem się napisać tu kilka słów o Megan Thee Stallion. Traumazine uświadomiła mi moje własne uprzedzenia i ograniczenia, co świadczy najlepiej o tym, że chyba jest jeszcze sens takie albumy nagrywać – choćby ich poznawanie miało się zaczynać od statystyki. 

MEGAN THEE STALLION Traumazine, 300 Entertainment 2022