Balans, balans, balans, balans
Zauważyłem w internecie dyskusję na temat grupy Laibach przy okazji płyty Wir Sind Das Volk. I o tym, czy można artystów krytykować za poglądy (w tym wypadku głupie i naiwne symetryzowanie w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę), a zarazem chwalić za muzykę. Dyskusja jest moim zdaniem bezpodstawna, bo nie ma za co chwalić słoweńskiej grupy, która po pierwsze się tu powtarza, prezentując mało zaskakujące efekty swojej pracy w teatrze. Album jest zresztą – mam wrażenie – z grubsza bezwartościowy dla osób nieznających niemieckiego (bazą są teksty Heinera Müllera), więc jeśli chodzi o polityczne wypowiedzi – zły timing z całą pewnością, ale timing od dawna nie jest mocną stroną Laibacha. Zupełnie odwrotnie – i tu bym chętnie przekierował dyskusję, choć muzycznie to bardzo daleko – z Pimponem. Jego opublikowane dziś Pozdrawiam jest kolejną wyjątkowo zgrabną, błyskotliwą i demonstrującą szerokie muzyczne horyzonty wizytówką perkusisty rejestrowaną w pandemii, po albumach Arszyna, wh0wh0, Miłosza Pękali czy Huberta Zemlera (ten ostatni rejestrowany jeszcze przed pandemią). O samym Szymonie „Pimponie” Gąsiorku wspominałem tu parokrotnie, ale chwaliłem go raczej za pracę zespołową niż indywidualną – ostatnio przy okazji Pimpono Ensemble. Tutaj, pod piękną okładką, odstajemy coś w rodzaju dziennika dźwiękowego, tyle że z poszczególnych elementów – nagrań terenowych, partii popularnego miniaturowego syntezatora OP-Z, wokali przetwarzanych przez wokoder i oczywiście perkusji – układa się zestaw zgrabnych i komunikatywnych utworów.
Już jeden z zapowiadających Pozdrawiam utworów – chwytliwy Balans – zwrócił moją uwagę bezpretensjonalnością i luzem. Stałymi składnikami muzyki Gąsiorka, który czasem zbliża się tu do intymnego, osobistego, właśnie „dziennikowego” grania z okolic Claire Rousay, ale nagrywa w pierwszej kolejności muzykę charakterystyczną dla siebie: sowizdrzalską, szaloną, ale pod kamuflażem nonszalancji skrywającą całkiem zaraźliwe, żeby nie powiedzieć „przebojowe” pomysły. Czasem byłyby z tego niezłe beaty hiphopowe, tyle że mocno odstające od schematów gatunkowych, ale eksperymentalny duch i intensywność grania perkusyjnego burzy to wszystko (Wsh, I Go). Jakiś dystans też rozsadza ten program w najpoważniejszych momentach – a ta wokoderowa klamra płyty to już blisko mojego wymarzonego religijnego zastosowania tej wyświechtanej nieco technologii. Pozdrawiam, nieźle balansujące oba nurty (nazwijmy je dla uproszczenia: intro- i ekstrawertyczny) działań autora, to wizytówkowa płyta, na którą Pimpon zasłużył.
Na albumie solowego przedsięwzięcia Jablkagruszki Joanny Szczęsnowicz – siostrzanym, bo wydanym pod tym samym logiem tego samego dnia – też mamy partie wokalne, które choćby momentami wprowadzają perspektywę bardziej osobistą w szeroki plan syntezatorowej muzyki instrumentalnej. Tyle że te wokale to bardziej coś pomiędzy Grouper a zagubionym w echach Arthurem Russellem. Tu zresztą też chodzi do pewnego stopnia o balans, równowagę – tak przynajmniej sugeruje zdanie z autorskiego opisu: Niedawno odkryłam, że tworzenie muzyki jest dla mnie jedynym ratunkiem, kiedy przychodzą duże doły. Całość jest jednak prawie pozbawiona czytelnego beatu i bardzo abstrakcyjna. Gra fakturą, brzmieniem, no i przestrzenią – jak przystało na doświadczenia autorki, którą poza świetnym składem Odpoczno znamy jako dyplomowaną reżyserkę dźwięku i autorkę muzyki teatralnej. Płyta (a właściwie kaseta, jak przy poprzedniej pozycji) Sea Life przenosi nas w świat morskich i wodnych metafor, co zwiastuje głębokie zanurzenie – to woda ma mieć jakieś terapeutyzujące własności – i tę obietnicę rzeczywiście realizuje. Z subtelnością i wrażliwością, a przy tym pewną aurą tajemnicy, wróżącą też, że z przyjemnością będzie się do tego materiału wracać.
Wytwórnia Pointless Geometry poziomu nie zaniża, a raz na jakiś czas gruchnie materiałem, który zmienia oblicze roku w polskiej muzyce. Tak było dwa lata temu przy okazji debiutu Aleksandry Słyż, o którym pisano i mówiono długo, także w koncertowych kontekstach. Czy tak będzie tutaj? Nie wiem, ale i w jednym, i w drugim przypadku dostaliśmy znaczącą autorską propozycję, zestawy utworów ułożone w całe narracje, którym warto poświęcić kilka chwil.
PIMPON Pozdrawiam, Pointless Geometry 2022
JABLKAGRUSZKI Sea Life, Pointless Geometry 2022
Komentarze
Oren Ambarchi, Johan Berthling, Andreas Werliin – Ghosted – warto.
Piękna ta muzyka JABLKAGRUSZKI z Sea life bez wątpienia. Przesłuchane już parokrotnie, aby trochę ukoić temperament. Podobnie ma się to z muzyką Jacoba Long alias EARTHEN SEA z albumu ,,Ghost poems”, w której również można się zanurzyć i zapomnieć o zewnętrznym świecie…
https://www.youtube.com/watch?v=g9wrb-dfOts&list=OLAK5uy_meW7SfCmnY9qzIpD502m4-kE41u6YNeAM&index=1
seas, like mountains, soothe the temper. after all… we are all riddles… mp/ww
https://www.youtube.com/watch?v=XExgG9LCxWg
guest at home, god at home
from anxiety to peace
from myself to… to i don’t know
jeszcze wczoraj wydawca chciał jesienią 2022 „karać” tą płytą 🙂 ale już się poprawił 🙂
pa pa m
@cfreepo: nie warto, brzmią jak marne resztki tego, co robili kiedyś razem lub osobno.