Czas niechęci

Jak łatwo zauważyć, dość często piszę o muzyce instrumentalnej. Jej zasadnicza przewaga polega na tym, że na pewnym poziomie dobrze napisanej i przyzwoicie wyprodukowanej muzyki nic już nie zepsuje. No bo lubię dobry tekst, lubię ciekawy język, ale… no właśnie: lubię je w wydaniu ciekawym i dobrym. W wypadku twórczości wokalno-instrumentalnej ryzyk jest więcej. Gdybym miał ubezpieczać artystów od ryzyka wydania słabej jakości płyty, autorom tych instrumentalnych kazałbym płacić niższe stawki. Z drugiej strony – co ostatnio słychać i czuć bardzo wyraźnie – płytom z muzyką instrumentalną łatwiej uniknąć bolesnego zderzenia z rzeczywistością, gdy autorzy chcieli powiedzieć coś, co zupełnie rozmija się z aktualną emocją. Są oczywiście te złe strony: instrumentalom niby łatwiej uniknąć kiksu, ale zarazem trudniej dokładnie w tę emocję trafić. Tym bardziej więc warto się pochylić nad zespołem, który twierdzi, że na swoim albumie (instrumentalnym) chciał uchwycić nastrój naszych (niełatwych) czasów. Pochylam się z tym większą chęcią, że zespół ten nazywa się Niechęć.      

Pod tytułem Unsubscribe kryje się osiem utworów, łącznie 50 minut – trzeci studyjny album kwintetu, którego dyskografia miała początek dokładnie 10 lat temu (i od czasu Śmierci w miękkim futerku starałem się o niej opowiadać). I którego żywot przekonuje o tym, że wychodzi nam w Polsce pewien rodzaj muzycznej emocji, niezwiązanej z żadnym z nurtów w ortodoksyjnie rozumianej postaci. Bo fakt, że muzyka Niechęci jest zawieszona gdzieś między jazzową instrumentacją czy techniką a alternatywno-rockową wrażliwością, nie oznacza grania jazz-rocka. Od samego początku wisi nad nią pewien aspekt narracyjności w prowadzeniu partii instrumentalnych, a przynajmniej ilustracyjności – muzyka filmowa jest dla Niechęci punktem odniesienia. Liczą się w pierwszej kolejności tematy, nie bardzo skomplikowane, i emocje – bardzo intensywne. 

Na Unsubscribe, która nie jest jakimś zwrotem o 180 stopni, mamy to samo, tylko bardziej i wyraźniej. Gałka wrażliwości ustawiona jest momentami na dziesiątkę, albo i jedenastkę, co stanowi o charakterze płyty i zazwyczaj wpływa dobrze na jej odbiór. Solówki – tam, gdzie się pojawiają – są nie tyle popisami improwizacji, co raczej wyobraźni brzmieniowej. I dalej raczej pchają do przodu całość niż przesuwają naszą uwagę w stronę jednego ze składników. Duża część albumu to równowaga pomiędzy rozbudowanymi melodiami saksofonowymi Macieja Zwierzchowskiego a partiami instrumentów klawiszowych Michała Załęskiego, niby wprowadzającymi w takim zestawieniu bardzo klasyczne odniesienia, ale zarazem w największej mierze decydującymi o różnorodności brzmieniowej (co najłatwiej pewnie zauważyć przy tym prog-rockowym brzmieniu Propheta w finale). A rozbudowanie form niekoniecznie wymaga tu jakiejś potężnej przestrzeni – za utworami Niechęci podążamy linearnie, zamiast po piosenkowemu kręcić się w kółko, więc i pięć minut wystarczy, by przejechać z zespołem całkiem spory dystans. A główną ideą – słyszalną w każdym momencie, choć pewnie w tych najbardziej spektakularnych, jak Chmury, najmocniej (tu akurat z bezapelacyjnie kluczowa rolą gitary Rafała Błaszczaka gitary basowej Macieja Szczepańskiego) – wydaje się to, by pisać długie tematy aż domagające się rozwiązania. I zaszywać w nich emocje krzyczące o jakieś rozładowanie. 

W tym sensie Unsubscribe jest rzeczywiście płytą aktualną. I prowadzi przez różne znaczenia hasła z nazwy zespołu. Od pandemicznego marazmu – ten album nagrywany był zresztą na początku pandemii – po dzisiejszy chaos informacyjny i emocjonalny. Bo jeśli sięgnąć do znaczeń sprzed wielu lat, to w „niechęci” doszukamy się „niesnaski”, „waśni”, a nawet „wojny”. Jeśli takie były cele, to zostały osiągnięte. I gdyby Niechęć była newsletterem albo magazynem, to na pewno nie zrywałbym subskrypcji.  

NIECHĘĆ Unsubscribe, Audio Cave 2022