Co ten Sote?

Tytuł Dumny noise stworzony w pięknym zepsutym Iranie brzmi prawie jak sequel opowieści o Boracie, ale trudno w tym szukać taniego żartu. Przeciwnie – nowa muzyka, którą nagrał Ata „Sote” Ebtekar, dalej należy do półki elektroniki wagi ciężkiej i coś nam próbuje opowiedzieć zarówno formą, jak i treścią. Zarazem nowa muzyka Sote to eksperymentująca elektronika pozbawiona intelektualnego zadęcia, pozostająca przede wszystkim polem walki sprzeczności i ekspresją wielkich emocji. Ale jest też – jeszcze bardziej niż poprzednie nagrania irańskiego artysty – dość przystępna. Momentami brzmi to, jak gdyby artysta sam chciał zagłuszyć wszystko to, co ładne, tym, co mocne, potężne. 

Omawiałem tu większość wydawnictw Ebtekara z ostatnich lat, pisząc o nim jako o artyście mocno zanurzonym w historii swojej kultury. Najbardziej entuzjastycznie przy okazji albumu Parallel Persia, który wydał mi się fantastycznym amalgamatem tradycji i współczesności. Ale są w działaniach dobiegającego do 50-tki kompozytora różne nurty i jeśli ktoś kojarzy tylko jego fuzję elektroniki i tradycyjnego instrumentarium, tego Majestic Noise… może go zdziwić. Ebtekar podpisuje się tu jako twórca „muzyki i dźwiękowych obrazów”, co można odczytać wprost, bo całą okładkę zdobią kadry obrazujące fale dźwiękowe, z jej zmiennością w czasie, widmem. Ale bywa to muzyka bardzo otwarcie zapraszająca do słuchania obiorców tych obrazów dźwiękowych w wersji mniej radykalnej  – na czele z najbardziej przystępnym w zestawie Life, którego syntezatorowa melodia na tle powtarzającej się sekwencji akordowej bliska jest już standardom muzyki filmowej. A słuchając całości, nie sposób nie mieć wrażenia, że równie dobrze co belgijska Sub Rosa płytę Irańczyka mogłaby wydać oficyna Warp. 

To ostatnie wrażenie towarzyszyło mi, gdy słuchałem rozpędzającego się i nakładającego kolejne rytmiczne warstwy I’m trying but I can’t reach you father – jednego z najbardziej komunikatywnych i przystępnych utworów Sote. Tytułowa postać ojca gdzieś tu się pojawia – to pewnie jego widzimy na starych zdjęciach towarzyszących płycie – ale całość zadedykowana została zmarłemu w ubiegłym roku Peterowi Rehbergowi, jednej z kluczowych postaci współczesnej eksperymentalnej sceny elektronicznej. Duch Pity obecny jest w intensywności brzmieniowej od pierwszych sekund. Ale muzyka Sote pozostaje wielotorowa i mimo tego, że napięcie nieco opada w środkowej części albumu (Arcane Existence), to później – i wtedy, gdy pojawiają się klasyczne arpeggia w Dogs, i gdy wracają nuty grozy i suspensu w Strings of Agony, albo ładne, powściągające emocje zamknięcie w Hearts and Minds – słyszymy wciąż kompozytora swobodnie operującego tradycyjnym warsztatem. Rozbudowane formy, które nie koncentrują się tylko na dronach, sampling tradycyjnych brzmień też nie jest tu bardzo istotny. I właśnie jeśli na ten warsztat naniesiemy całe to przestrzenne myślenie artysty dźwiękowego, zrozumiemy, skąd taki a nie inny opis funkcji. 

Sote oczekuje skupienia od słuchacza, samemu grając fair i oferując pełne skupienie. Majestic Noise… to znów – a recenzowałem niemal wszystkie ostatnie wydawnictwa Irańczyka – bardzo dopracowany album. I przede wszystkim znów album trochę inny, niepowielający w automatyczny sposób dotychczasowych pomysłów.  

SOTE Majestic Noise Made in Beautiful Rotten Iran, Sub Rosa 2022