Żelazna tradycja
Lista osiągnięć z ostatnich lat rozpoczynającego się dziś krakowskiego Unsoundu jest długa. Odkrywali dla polskiej publiczności dubstep, muzykę z kręgu deconstructed club, taneczną scenę afrykańską i wiele innych. Można by do tego dorzucić konsolidację polskiego pogranicza sceny klubowej, no i jeszcze śmiałe fuzje muzyczne między Wschodem a Zachodem. W ten ostatni nurt wpisze się zapewne wspólne przedsięwzięcie Bastardy i Jrpjej, formacji odwołującej się do tradycji Czerkiesów. Ale ten pomysł, rodem trochę z edycji Unsound Dislocation, przypomniał mi, że wśród licznych nowych wydawnictw, które warto sobie odświeżyć przed festiwalem (a są tu m.in. tegoroczne albumy Bendika Giske, muzyka do Candymana autorstwa Roberta Aiki Aubrey Lowe’a, epka Avtomata itd.), jest najnowsza płyta tria Bastarda i Chóru Uniwersytetu SWPS zatytułowana Kołowrót. Ci, którzy Polifonię śledzą na Facebooku, już pewnie zauważyli, że mi się podobała, ale nie wyjaśniałem dlaczego.
Paweł Szamburski, lider Bastardy (którą współtworzą Michał Górczyński i Tomasz Pokrzywiński, muzycy z nieco innym backgroundem), nigdy nie ukrywał metalowych fascynacji. A jak świadczą liczne przykłady, człowiek z metalu wyjść może, ale metal z człowieka nigdy. Warszawski klarnecista w wielu najlepszych momentach swojej pracy scenicznej – a Bastarda być może jest najwybitniejszym – wykorzystuje to, co w heavy metalu broni się najlepiej i nie zamienia z czasem w autoparodię. Czyli klimat: mrok, posępność i ciężar. Bastarda ma też oczywiście dobrze udokumentowaną fiksację na punkcie śmierci i odpowiednią nazwę, nawiązującą w przewrotny sposób do ulubionej epoki metalowców. A samo wyjście od tradycji średniowiecza i renesansu, myślenie riffem zauważalne szczególnie mocno w grze Pokrzywińskiego i Górczyńskiego, też nie przeszkadzają w klasyfikacji tej formacji jako czegoś innego niż się wydaje. Przy tym wszystkim całe to rozdwojenie jaźni – łączenie bardzo starannie opracowywanej muzyki dawnej z bardzo współczesnym sposobem myślenia o ostatecznym brzmieniu – sprawia, że rozwój Bastardy ma odwróconą w stosunku do rozrywkowych zespołów dynamikę. Wiadomo: nie starzeje się tylko ten, kto nigdy nie był młody. W przeciwieństwie do metalowców, którzy w większości brzmią z czasem coraz gorzej, a wyglądają coraz bardziej kuriozalnie – metal starzeje się źle – Szamburski ma z tymi swoimi przedsięwzięciami szanse młodnieć.
Ten paradoks w jakiś sposób pozwala mi się odnieść do tematu płyty Kołowrót, nagranej z bardzo ciekawym i świetnie pracującym kolektywem, jakim jest Chór Uniwersytetu SWPS prowadzony przez Ewę Mackiewicz. Coś jak współpraca z orkiestrą dla zespołów rockowych – jakkolwiek kuriozalne bywają tego efekty. W tym wypadku – konsekwentne poszerzanie składu po linii średniowiecznej, kiedy orkiestr symfonicznych nie było, więc poszerzać skład można było o ludzkie głosy. Temat to krąg życia – jedno koło mieliśmy na solowej płycie Szamburskiego Uroboros (tam też pisałem o dobrym starzeniu, ale w nieco innym kontekście), drugie, związane z cyklicznością natury i otaczającego nas świata, odnajdujemy na płycie Bastardy, fałszywej epce (tak klasyfikuje – po swojemu – ten materiał Spotify), bo przecież każdy z czterech utworów (Wiosna, Lato, Jesień, Zima) mógłby wypełnić współczesną epkę z osobna. Rzecz wymyślona jest z dużym oddechem, pozwalającym na zaprezentowanie się każdemu z muzyków Bastardy (chyba największe jak dotąd szanse stwarza w tej materii Pokrzywińskiemu, współodpowiedzialnemu także za nagranie i miks), a do tego dobrze zespolona z dwóch warstw – instrumentalnej i wokalnej, która czasem operuje po prostu mocnym krzykiem albo formami naśladującymi naturę, a gdy sięga po tekst, wykorzystuje pieśni źródłowe, znalezione dzięki pomocy RCKL. Ale i te, jak się przekonamy, epatują metalową wręcz siłą. Dożynaj, dożynaj, przodowniku łysy! – słyszymy w pieśni żniwnej zaszytej w Lecie. Krzyknijmy wszyscy – powtarza chór w Zimie, budując nakręcając kołowrót napięcia do poziomu, dla którego w metalowym wydaniu możliwym rozwiązaniem byłaby tylko finałowa minuta jazgotu. Tutaj puenta będzie bardziej zaskakująca.
Hasło tegorocznego Unsoundu brzmi Deep Authentic. I Bastarda to grupa głęboko autentyczna. W starannie od strony muzykologicznej spreparowanej formule przemyca to, co im samym gra w duszy, albo co zostało w głębokiej pamięci. Nie sposób tego nie lubić.
BASTARDA & CHÓR UNIWERSYTETU SWPS Kołowrót, Audio Cave 2021