Solówka na wrzaski

Było już o kilku różnych płytach tygodnia. Kanye nie jest najważniejszą, choć najgłośniejszą. W sposób jasny i oczywisty przejmuje narrację, bo miło podyskutować o czymś, co wszyscy znają. Ale Indigo De Souza – wokalistka, gitarzystka i autorka z Karoliny Północnej – wydała płytę lepszą i chyba w sumie ważniejszą, a na poziomie emocjonalnym na pewno trudną do przebicia. Właściwie już od pierwszej na płycie miniatury 17, w której odwołujący się do przeszłości i czasów niedojrzałości efekt auto-tune ma tak potężny sens. Jeśli ktoś śledzi playlisty Polifonii, słyszał już pewnie Kill Me i Darker Than Death. Ale nie ma słabego punktu na tym esencjonalnym, krótkim i mocnym albumie.

Punktem najmocniejszym jest w oczywisty sposób Real Pain z przyciągającą uwagę kakofonią wrzasków i krzyków bólu w miejscu solówki. Pomysł niby oczywisty, ale rozwiązany ze sporym wyczuciem i napędzający utwór, a nie rozsadzający go od środka. Być może to pomoc Brada Cooka, współproducenta płyty, ale niewykluczone, że niedawna debiutantka (pierwszy album, obiecujące I Love My Mom, ukazał się trzy lata temu) ma już zaskakującą jak na swój wiek (24 lata) pewność w pisaniu i nagrywaniu. Zdobytą pewnie dlatego, że zaczynała jako dziewięciolatka – córka artystki prowadzącej galerię i gitarzysty grywającego bossa novę – od nagrań na czterościeżkowy magnetofon. 

Any Shape You Take to – podobnie zresztą jak poprzedniczka – płyta pisana wprost, z perspektywy bardzo osobistej. Zarazem trzyma się różnych konwencji sceny alternatywnej. Niezłą ilustracją jest Die/Cry – w stylu gdzieś pomiędzy Dinosaur Jr. a My Bloody Valentine. Sama ekspresja wokalna De Souzy przypomina mi momentami Dolores O’Riordan. W katalogu Saddle Creek też jakoś się ten album mieści – głównie za sprawą emocjonalnego podejścia do piosenki, co mieliśmy przecież i u Bright Eyes (zupełnie innych stylistycznie) czy (nieco już bliższego) The Faint. Nie mam jednak wątpliwości, że dziś ten katalog, niegdyś zdominowany przez mężczyzn, trzyma się na utalentowanych autorkach (obok De Souzy – Adrianne Lenker, Ada Lea). A Any Shape… to album otwarty na szerokiego słuchacza – i pewnie tak jak wielu innych wykonawców holowanych do pewnego momentu przez tę firmę, Indigo wypłynie na jakieś dużo szersze wody. 

INDIGO DE SOUZA Any Shape You Take, Saddle Creek 2021, 8/10