Stary polski krytyk
Krytyk pilnie potrzebny. Może być stary – właściwie to nawet musi – ale za to dobrze utrzymany, z resztkami słuchu. Wybredny, ale wciąż z odrobiną radości życia. Koniecznie doświadczony, z obyciem w eleganckich lokalach i z dobrym, miejskim rodowodem. I bezwzględnie z udokumentowanym pochodzeniem gdzieś z granic przedwojennej Polski. Bo to najważniejsze: ten krytyk powinien pamiętać, jak się wtedy grało. Czytałbym, jak taki ktoś ocenia dziś roczniki 70. i 80. XX w., które wchodzą w tę stylistykę przedwojennej piosenki. Ale jak to w życiu – dziadek i babcia umierają zawsze zanim ich życiowe doświadczenie okaże się najpotrzebniejsze. I recenzent z roczników 70., bezradny, bo za mało uwagi poświęcał piosenkom, które śpiewał dziadek. Choć z drugiej strony – jak tak dalej pójdzie, potrzebne doświadczenie możemy zebrać w kilka sezonów.
Nie chcę na długo wracać do kariery Jazz Bandu Młynarski-Masecki, ale tę karierę obserwuję z rosnącym zaskoczeniem: z największych ośrodków do trochę mniejszych, a teraz już nawet całkiem małych ośrodków. To się nazywa upowszechnienie. Mała Orkiestra Dancingowa na razie, na etapie drugiej płyty, jest raczej przy dużych ośrodkach, bliżej początku drogi, ale z szansami na dużo więcej. Bo wprawdzie wchodzi już na ścieżkę częściowo wydeptaną, to przyjęła podejście lekkie, być może jeszcze lżejsze niż Jazz Band, i komunikatywne. Na pewno trochę inne, ze stałą sekcją smyczkową i większym składem bardziej jeszcze nastawionym na wspólne, orkiestrowe, a w mniejszym na solowe granie. Mówiąc najkrócej: mniej trochę jazzu, a więcej muzyki tanecznej, co niejako sugeruje już sam tytuł nowej płyty: Wczesny polski pop. Choć instrumentalistów ma oczywiście przednich – całej dwunastki (w istocie ta orkiestra taka znowu mała nie jest) nie wymienię, dość powiedzieć, że Krzysztof Szmańda na perkusji w MOD wydaje się godnym konkurentem Jerzego Rogiewicza z JJMM.
Kierujący grupą Noam Zylberberg łączy w pewnym sensie role Młynarskiego i Maseckiego, dyrygując, grając na pianinie/fortepianie i śpiewając. I to, jak w przypadku Młynarskiego, linie wokalne mocno stylizowane, jednak nostalgiczne (choć zespół się od nostalgii trochę odcina), mniej może warszawskie w ekspresji. Repertuar różni się na tyle, na ile można – wciąż jesteśmy w sferze tego samego zbioru standardów polskiej piosenki, kiedyś wykonywanych przez Fogga, Astona czy Bodo. I ciekawie się robi, gdy można zestawić te dwa różne podejścia. Zupełnie inne jest Ja mam czas, ja poczekam w wersji M&M (Jazz Camerata Varsoviensis z płyty Pieśniarz Warszawy), bardzo sentymentalnej, długiej i odnajdującej w rozbudowanym fortepianowym intro skojarzenia z Debussym, od tego samego utworu w wersji orkiestry Zylberberga, akcentującej taneczny rytm tanga i myślenie, które w melodii i aranżacji pozostało z tego repertuaru w powojennej piosence lat 50. i 60. Podobnie za to rzecz się ma w wypadku obu grup z podkreślaniem wielokulturowości i różnorodności tych przedwojennych utworów – prócz tanga (także Gdy jestem z tobą) znajdziemy na albumie Wczesny polski pop choćby pasodoble (Adios!) czy czardasza (Na każdym kroku jest dziewczyna). Można to wykorzystać 1:1 na wieczorku tanecznym, a brzmieniowo pozostaje trochę bardziej klubowe niż radiowe. W czym zapewne pomaga też sposób rejestracji tego materiału, nagranego w przestrzeni warszawskiego SPATiF-u, który (choć w sumie młodszy) wydaje się naprawdę niezłym przybliżeniem wnętrz, w jakich taką muzykę wykonywano w latach 30.
Ale znów: wydaje się. Bo brak tego dziadka, brak, Mógłby to nawet nie być krytyk, wystarczyłby entuzjasta.
MAŁA ORKIESTRA DANCINGOWA Wczesny polski pop, Mała Orkiestra Dancingowa 2021, 7-8/10