Pouczający poniedziałek

Mam wrażenie, że Świetlicki w Świetlikach – z całym szacunkiem dla Świetlickiego w Świetlikach, bo zdarzają im się wspólnie wysokie loty – jest bardzo mocno już związany tą konwencją występów w zespole. Jak wyjąć tego Świetlickiego z kontekstu stałego składu, staje się jakby swobodniejszy. Bywało już tak w historii muzycznych skoków w bok lidera Świetlików – The Users albo jeszcze bardziej pożytecznych dla dzisiejszego porównania Czarnych Ciasteczek. Morświn to supergrupa z Pauliną Owczarek na barytonie i Małgorzatą Tekiel na basie. Co natychmiast naprowadza na klimaty raczej posępne, budząc też dość automatyczne skojarzenia brzmieniowe ze składem Morphine. Ale na tym paleta się nie kończy. W twórczym obudowywaniu basowego kręgosłupa w hałas pomagają ponoć Tomasz Chołoniewski i Igor Pudło, choć nie mam gotowego wydawnictwa, więc trudno mi orzec, co kto tutaj dokładnie robił i gdzie. No, może Antoniego Gralaka daje się usłyszeć, a nota na stronie wydawcy mówi też o szeregu innych znanych muzyków polskich. W większości nagrań ten basowy szkielet nie niesie jednak przesadnie dużo ciała – wydaje się nawet, że pustka i surowość mają być elementami tej wizji, którą nam tu artyści ewokują. 

Album, który miał się ukazać w połowie marca, a wyszedł nagle w pierwszej połowie kwietnia, zapowiadała Polska 9, utwór prawie że szkalujący Polskę i Polaków (Koehler i Wencel, Pereira, Wildstein – mnie szkaluje już sama ta wyliczanka) i wpisujący się niejako w politycznie rewolucyjne nastroje. A kończy nawiązanie do Beatlesowskiego eksperymentu Revolution 9 w utworze tytułowym. Tyle że Świetlicki, którego gorzka i ironiczna fraza sprowadza nas na ziemię i w tym finałowym locie (Nie opuścimy tej kawiarni), ustawia całość nieco inaczej. To nie jest płyta o tej rewolucji z końca ubiegłego roku, to nie jest w ogóle album o rewolucji, ani nawet o jakimś wspólnym celu, bardziej już o jego utracie.  

Przede wszystkim punktem wyjścia są teksty Świetlickiego z wydanego dwa lata temu tomu poetyckiego Ale o co ci chodzi? – i te wszystkie spacery z psem (Stary skończony Świetlicki na spacerze z psem, a jeszcze lepiej Pies sunie w panice przy ścianie kamienicy z utworu Mowa nienawiści, tego z frazą Pouczający poniedziałek, zbiera się na deszcz) też korespondują z nastrojem chwili, może nawet lepiej. Jest to książka o momencie, w którym się jest: o oddzieleniu od rzeczywistości i próbie kontaktu z nią. O takim czasie, kiedy trzeba wydobywać siebie z martwego punktu, z poczucia, że się zagubiło umiejętność ruszania z euforią w kolejny dzień – pisała Justyna Sobolewska w swojej recenzji tego tomu. Nie dziwię się, że w początkach pandemii, kiedy tę płytę nagrywano, Morświn wziął na warsztat właśnie ten literacki materiał.  

Trudno się muzycznie zmagać ze słowami Świetlickiego spuszczonego ze smyczy stałego zespołu. Udaje się to na pewno w króciutkim Nieuf, które wydaje się nawiązywać do stylu Janerki, a potem w RB (Każdej nocy zakładamy zespoły / Ostatni miał nazywać się Golem), ale może dlatego, że tu wspólny jest kierunek i punkt odniesienia. Wiersz odnosi się do osoby zmarłego Roberta Brylewskiego, całość wydaje się wręcz wywoływać jego ducha, ekspresyjna linia basu Małgorzaty Tekiel zastępuje gitarę na froncie, brzmienie całości, z partią saksofonu, może się też kojarzyć ze wspomnianymi The Users. Tekst jest krótki, większa część nagrania instrumentalna, ale właśnie to pozwala Morświnowi zachować pewną równowagę. I robi najpotężniejsze wrażenie na całej tej płycie. Choć i słowa Jestem sam w zespole można w tej chwili zrozumieć inaczej, już nie przez pryzmat osobistych wspomnień poety (a rzecz jest bardzo osobista, o czym przekonuje Świetlicki w wywiadzie dla Dwutygodnika), tylko doświadczenie odosobnienia, martwego punktu, przedłużającego się parkingu dla różnych zbiorowych ruchów i działań. W tym sensie to bardzo pouczająca płyta.  

MORŚWIN Rewolucjaaa, Karrot Kommando 2021, 7-8/10