Fryderyki z zamrażarki

Głosuję co roku, ale tym razem zdążyłem już zapomnieć, na kogo głosowałem. Poza może klipem Nag Champa Synów (reż. Sebastian Pańczyk), który właśnie dostał Fryderyka – o, ten trudno zapomnieć. Posunięcie związane z przesunięciem Fryderyków 2020 (wręczanych za dokonania w roku 2019), nagród polskiej branży muzycznej, było dość ryzykowne, jak wszystkie pomysły wczesnego etapu pandemii, kiedy wydawało się, że za chwilę wszystko będzie tak normalnie, jak w tekście piosenki Tomasza Lipińskiego (który był zresztą jednym z wręczających). Ostatecznie ceremonia odbyła się dopiero dziś, w wersji wirtualnej i w warunkach liczby zachorowań bardziej złowróżbnych niż to, co się działo w marcu, kiedy z dnia na dzień trzeba było ogłosić formułę online, a później – pod naciskiem środowiska – zrezygnować z niej i jednak czekać. Skończyło się i tak na wersji online, o zabarwieniu dość oficjalnym, raczej nie pompatycznym, a może nawet lekko kabaretowym. I przyniosło dość łatwe do przewidzenia wnioski: jeśli robicie w show biznesie, to koniecznie poproście o pomoc Dawida Podsiadłę (3 statuetki) lub Hanię Rani (4). Jedna nagroda, druga nagroda, no i jeszcze to ex aequo – jak podsumował ten ostatni. Fakt, że kompozytorską nagrodę otrzymali wspólnie (Podsiadło jeszcze z Olkiem Świerkotem ze swojej grupy – pełna lista nagrodzonych poniżej), był w każdym razie znaczący.   

Prowadzący wirtualną galę Marcin Prokop, dobrze przygotowany (w końcu miał czas od marca), błyskał cierpkawym poczuciem humoru, orientacją w materii muzycznej i zachęcał artystów do dzielenia się emocjami. Ci jednak w połączeniach wideo – jeśli już doszło do połączenia – dawali w większości wyraz spokoju, może i pewnego dystansu, nie tylko sanitarnego. O ile w ogóle byli obecni, bo po gestach nieobecności realnej pora w tych nowych czasach na brawurowe gesty związane z wirtualną nieobecnością na gali. Niektórzy są – pomyślcie tylko – tak zajęci, że nie ma ich nawet online!

Na początku obraz się zamrażał jak sam werdykt (na szczęście nie na sześć miesięcy), połączenia rwały, a przy kategorii z nagrodami ex aequo organizatorzy zadzwonili tylko do jednej z nagrodzonych osób. Ale za to można było zajrzeć gwiazdom do domów i obejrzeć ich sufity, albo dowiedzieć się, że Hania Rani siedzi właśnie w pociągu (i ma tam zasięg, co bywa w Polsce sukcesem na miarę Fryderyka – no dobra, przy ostatnim połączeniu już nie miała), bo jedzie do Warszawy robić prawo jazdy. Właściwie to było jednak nawet zabawniej niż przeciętnie na zwykłej gali. Ci, którzy nie wyczuli coraz bardziej ironicznej konwencji, próbowali ją przejąć od Podsiadły. Próbował nawet Nocny Kochanek, choć wszyscy wiedzą, że tu akurat wybitnie nie wychodzi. Z poważnych rzeczy – mieliśmy apel Rafała Bryndala (a potem też Natalii Nykiel, Kasia Nosowska też nawiązała do sprawy) o pomoc dla branży w trudnym czasie. Chyba tylko Błażejowi Królowi udało się skutecznie połączyć to zabawne z tym poważnym: Mam do sprzedania dwa efekty gitarowe Bossa, jestem na Allegro jako… I tak dalej. Zainteresowanych odsyłam do streamingu z gali.   

Tegoroczne werdykty, szczególnie na tle dość mizernych w swojej masie nominacji, nie były złe (trudno się nie cieszyć z Fryderyka dla Hańby!). W onlajnowej wersji niestety jeszcze bardziej kłuły za to w oczy kategorie nadmiarowe. Fryderyków rozrywkowych jest dziś zwyczajnie za dużo. I gdyby nie dowcipy Prokopa i jego wirtualnych gości, trudno byłoby przetrwać ten niekończący się maraton. W takich chwilach widz cieszy się, że ma blisko do toalety we własnym domu lub w biurze. Ale zarazem wzdycha, że nawet sama gala nagród muzycznych przypomina o rządzącym w branży nadmiarze. 

Jedynym, co realnie zmieniają kategorie w rodzaju Muzyki dziecięcej i młodzieżowej albo trochę ciągle niezrozumiałego Najlepszego nowego wykonania, jest rozmnażanie statuetek i dawanie szans na nie komuś innemu niż Podsiadło i Rani. Przynajmniej dopóki nie zaczną nagrywać „Muzyki dziecięcej i młodzieżowej”. No dobra – to drugie, czyli dawanie innym szans, rzeczywiście nawet ma sens. Nagrody dla Podsiadły z kolei – plus laur dla Bartosza Dziedzica, jego producenta – były też po trosze powtórką z rozrywki, echem zeszłorocznej, a właściwie wieloletniej już dominacji. Do pewnego stopnia wręcz nagrodami z zamrażarki – bo także przed rokiem obaj z Dziedzicem nie wychodzili z gali z pustymi rękami, a chodziło przecież z grubsza o ten sam materiał. Dwa z trzech Fryderyków w jazzie też zanotowałem sobie z przekonaniem poniżej, zanim je w transmisji ogłoszono. Z drugiej jednak strony – czy to pierwszy raz, kiedy wkraczający już w zaawansowany wiek Fryderyk trochę się zapętlał, albo nawet – mówiąc językiem pandemii – zamrażał?  

FRYDERYKI 2020 – MUZYKA ROZRYWKOWA I JAZZ

(w kolejności ogłaszania, pełne informacje tutaj)

Album roku – Rock: Muniek Staszczyk Syn miasta

Album roku – Muzyka świata: Hańba! 1939

Najlepsze nowe wykonanie: Mela Koteluk i Hania Rani Odprowadź (piano version)

Teledysk roku: Syny Nag Champa (reż. Sebastian Pańczyk)

Utwór roku: Muniek Staszczyk Pola

Album roku – Muzyka dziecięca i młodzieżowa: Czesław Mozil i Grajkowie Przyszłości Kiedyś to były święta

Kompozytorzy roku: Hania Rani oraz Dawid Podsiadło i Olek Świerkot (ex aequo)

Nagroda publiczności Fryderyk Festiwal: Dawid Podsiadło 

Nagroda Stowarzyszenia Autorów ZAiKS: Dawid Podsiadło 

Album roku – Metal: Nocny Kochanek Randka w ciemność 

Producent roku: Bartosz Dziedzic

Autor roku: Błażej Król 

Album roku – Muzyka ilustracyjna: Leszek Możdżer Ikar

Fonograficzny debiut roku: Hania Rani

Fonograficzny debiut roku – Jazz: Szymon Sutor

Jazzowy artysta roku: Maciej Obara

Album roku – Blues: Jamal Czarny motyl 

Album roku – Alternatywa: Hania Rani

Album roku – Elektronika: Natalia Nykiel Origo

Album roku – Jazz: Maciej Obara Quartet Three Crowns 

Album roku – Muzyka poetycka: Mikromusic Mikromusic z dolnej półki

Album roku – Hip hop:  Taco Hemingway 

Album roku – Pop alternatywny: Daria Zawiałow Helsinki

Album roku – Pop: Natalia Przybysz Jak malować ogień