Śpiewnik domowy

Competition, czyli Craig Pollard, robi z domowym śpiewaniem mniej więcej to, co raperzy robią od paru lat z rapem. Czyli dostosowuje się do możliwości, przy okazji kompletnie zmieniając to, z czym to pojęcie kojarzymy. Robi też dokładnie to, od czego zgrabnie uciekli na ostatniej płycie Łona i Webber – czyli rzeczywiście tworzy swoisty śpiewnik domowy. Narzędzia z grubsza te same: sampler, czasem gitara, no i efekty, przez które można przepuścić partie wokalne. Każdy tak może. Tylko czy każdy tak zgrabnie?    

O ile nowa fala elektroniki nagrywanej w sypialnianych studiach w latach 90. tworzona była najczęściej z myślą o klubach, sypialniana płyta Repetitive Music artysty i nauczyciela akademickiego z Newcastle zdecydowanie tworzona musiała być do odbioru w domu. Intymna,  kompletnie zgubiłaby się w odsłuchu w jakimś zatłoczonym miejscu. Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić. Koncertowa (domowa, rzecz jasna) premiera tego materiału też wydaje się czymś całkowicie naturalnym w zestawieniu z tymi wszystkimi wystylizowanymi na domówki klipami, które się teraz kręci. Do sprawdzenia pod tym linkiem, na samym dole.   

Podoba mi się też to, że porównywany przez Boomkat z Hype’em Williamsem (przy okazji poprzedniej płyty You Turned Into a Painting) artysta umyka jednoznacznej próbie szufladkowania. Może to ten akademicki background? Może to spojrzenie na sztukę jako na całość, w poprzek dziedzin? Chwilami nawet może się wydawać (weźmy Misery Space), że zaraz usłyszymy utwór hiphopowy.  Ale nie będzie z tego ani całkiem rapu, ani wymyślnego piosenkowego auto-tune’a rodem z nagrań Bon Ivera. Bliżej już co bardziej kameralnych nagrań Casiotone For The Painfully Alone. A kiedy Pollard rapuje, zaczyna brzmieć jak Laurie Anderson – raczej jak eksperymentator badający możliwości technologii niż ktoś, kto je wykorzystuje. Tyle że przy tym jest to miękka, kojąca muzyka dla wszystkich. Choć chwilowo zupełnie nieznana. 

COMPETITION Repetitive Music, Slip 2020, 7/10