Kobieta w masce jako maska

W sumie to żadne zaskoczenie z tymi maseczkami. To znaczy modowe sieciówki może jeszcze nie odrobiły lekcji, ale muzycy to już dawno. Członkowie BTS – jak wiele gwiazd z Dalekiego Wschodu, gdzie strach przed epidemią pojawił się dużo wcześniej – nosili maseczki na długo przed koronawirusem. Ariana Grande też paradowała w maseczce, wcześniej jeszcze raperzy Future i Young Thug. Billie Eilish nosiła maseczkę na gali Grammy (ale wtedy już nawet modelki na wybiegach paradowały w maskach – a to była kreacja domu mody Gucci). Orville Peck – z opisywanych tu niedawno. SBTRKT zawsze, nie mówiąc o Lordi (choć te raczej bez atestu). Michael Jackson – zanim to było modne. A Laurel Halo jedną z poprzednich płyt zatytułowała Quarantine. Jest jeszcze jedna wokalistka i autorka piosenek, która trendy wyprzedziła. 

Proszę się nie dać zwieść. To powyżej to reklama płyty, ale poprzedniej – albumu, którym Haley Fohr, znana wcześniej jako Circuit Des Yeux, zaczynała alternatywną karierę jako Jackie Lynn. Kolejny wymyślony szyld wokalistki o głosie Alison Moyet, która tutaj znalazła się stylistycznie nieco bliżej tego pierwowzoru – kiedy przebiera się za Lynn, ognistowłosą kobietę z amerykańskiego Tennessee z podejrzanym życiorysem, pisze piosenki nieco lżejsze, a przede wszystkim bliższe szablonom pop-rocka i synthpopu. W porównaniu z utworami Circuit Des Yeux mniej tu gotyku, a więcej syntetyków. Cała flotylla brzmień starych automatów perkusyjnych, efektów (wokodery różnego typu nakładane na syntetyczne barwy jako efekty) z resztkowym cukrem przebojowego rocka, czy bardziej może – post-punka końca lat 70., czasem ze słyszanymi już u Circuit Des Yeux smyczkami. Słychać nieźle wsparcie, jakiego przy okazji nowej płyty, zatytułowanej Jacqueline, udzielili Amerykance członkowie formacji Bitchin Bajas.    

Do zidentyfikowania tych wszystkich fenomenów wystarczyłoby właściwie samo tylko Casino Queen. Utwór, który zaczyna się niczym Heart of Glass Blondie – z tak daleko posuniętą stylizacją, że trudno się nadziwić, jak tu nie doszło do zwykłego plagiatu. Ale jednak udało się go uniknąć – co więcej, ten utwór zyskuje przy kolejnych odsłuchach. W dalszej części Fohr dość zręcznie się jednak takim oczywistym skojarzeniom wymyka, udowadniając przy okazji, że choćby konwencja Jackie Lynn była trochę bardziej masowa – i pewnie także bardziej singlowa – potrafi nagrywać znakomite albumy, w których trudno się doszukać słabszych punktów. Za to łatwo znaleźć utwory porywające – jak tu Odessa (ciekawe, czy nie był tu w użyciu moduł pewnej znanej warszawskiej firmy syntezatorowej – a muzycy BB na modularach się znają). Poprzednia płyta Fohr – ta nagrana jako Circuit Des Yeux – znalazła się na Polifonii w zestawieniu najlepszych albumów roku 2017. Ta być może tak daleko nie zajdzie, ale wśród piątkowej premierowej oferty wyróżnia się pod każdym względem.  

I ogólnie – co nieoczywiste w wypadku Fohr – raczej to wszystko pociesza niż dołuje, poza może ostatnią piosenką Control, taką już bardziej w Scotta Walkera niż Moyet, dość niepokojącą i zostawiającą po tych wszystkich dyskotekowych i wokoderowych, funkujących słodyczach nieco gorzki posmak.  

JACKIE LYNN Jacqueline, Drag City 2020, 7-8/10