Piękno katastrofy
Pisanie o kolejnych płytach Shabaki Hutchingsa robi się trochę monotonne – ale ich słuchanie już nie. Każda z jego grup jest inna niż wszystkie, wyjątkowa. I podobnie jak nie sposób pomylić The Comet Is Coming z jakimkolwiek działającym dziś zespołem – na polu brzmienia i energii – tak Shabaka And The Ancestors nawet przy masowych w dzisiejszej muzyce odwołaniach do nurtów afrykańskich pozostaje bytem dość wyjątkowym. Rozpięta pomiędzy jazzem z Afryki i karaibską rytmiką formacja opowiada na nowej płycie We Are Sent Here By History o nieuchronnym końcu i potrzebie przemiany ludzkości. Nie chcę od razu mówić, że każdemu zastąpi niedzielną mszę, ale potrzeba odnowy – niegłupi temat na dziś, choć płyty przecież nie nagrano wczoraj – pozostaje dość uniwersalna. Tak jak ta okładka, która wydaje się tworzyć jakiś pomost pomiędzy symboliką Afryki i świata zachodniego. We Are Sent… to nie tyle wizja afrykańskiej utopii, jak się zdarzało, co płyta o potrzebie budowania takiej utopii wspólnie. Na to zresztą wskazują wypowiedzi Hutchingsa w mediach.
Oczywiście w pierwszym odruchu najłatwiej stwierdzić, że spośród innych zespołów Hutchingsa wyróżnia tę formację Siyabonga Mthembu – wokalista operujący różnymi technikami, zarazem energiczny opowiadacz historii, jak i liryk (Go My Heart, Go To Heaven) sięgający po poezję Lindokuhle Nkosi, posługujący się językami zulu i xhosa, a także angielskim. Ale znany wcześniej z formacji The Brother Moves On frontman bardziej ten album wprowadza niż prowadzi. W rzeczywistości The Ancestors to wciąż mnóstwo świetnego instrumentalnego grania muzyków zebranych przez Hutchingsa w RPA, w sposób naturalny odwołujących się do swoich korzeni, które znamy z muzyki, jaką tworzył zmarły dwa lata temu Hugh Masekela, a wciąż tworzy Louis Moholo (i ten wrócił po latach do Afryki).
Podobnie jak na pierwszej płycie sprzed czterech lat (o której pisałem obszerniej tutaj), jest trochę odwołań do okresu fusion w twórczości Milesa Davisa, ale wydają się tu jakby mniej ważne. Styl gry Hutchingsa stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny, mimo zmiany konwencji – a tutaj saksofonista dialoguje na tenorze z grającym na alcie Mthunzim Mvubu (The Coming of Strange Ones). Lider sięga też po klarnet (Run, The Darkness Will Pass to jedna z jego najlepszych partii na całej płycie, później klarnet wraca w We Will Work). I choć całość jest klarowna, nie pędzi przesadnie do przodu, mamy wrażenie prowadzonej na wielu poziomach rozmowy – pełnej energii, spontaniczności, międzykulturowej, a także duchowej, może z tymi przodkami z nazwy zespołu. Zarazem rzecz wychodzi daleko poza to, co zespół zaprezentował na debiutanckiej płycie – We Are Sent… jest jednocześnie bardziej różnorodne i śpiewne, bardziej ambitne, emocjonalnie szerzej rozpięte między smutkiem jakiegoś końca i ekscytacją związaną z wykluwaniem się czegoś nowego (We Will Work ma podtytuł: On Redefining Manhood). Niby naturalne każdej wiosny, ale w tym wypadku chyba bardziej dojmujące niż zwykle.
SHABAKA AND THE ANCESTORS We Are Sent Here By History, Impulse! 2020, 8/10