Woda + powietrze, czyli ogień

Dwie krótkie myśli na temat improwizacji. Jedna jest taka, że jak będziemy rejestrować i wydawać wszystko, co się wyimprowizuje na żywo w co lepszych składach – a do tego zmierzamy – to cała ulotność i dobrze pojęta jednorazowość sceniczna tego zjawiska weźmie w łeb. Już teraz zalewa nas rzeka muzyki wydawanej na nośnikach i w cyfrze, w tym oczywiście masa archiwaliów – co zarazem fajne i trochę jednak destrukcyjne, bo większe nazwiska wyeliminują nam z pola widzenia te mniejsze. I myśl druga, którą nawet rzuciłem na ostatnim Jazz Juniors (kłaniam się gościom i współpanelistom) – przyszłość jazzu, jeśli już w ogóle można jakąś przewidywać, widziałbym raczej w rejonach miłośników mocnych wrażeń i dużych emocji, a nie tanecznych fuzji, którzy już dawno jazz kupili, tyle że w postaci możliwie zgrabnie przepakowanej (acid-jazz, nu-jazz itd.). Nie bez kozery nawet okładkową ikonografią gwiazdy sceny skandynawskiej czy np. tacy Dead Neanderthals przypominają bardziej metalowców niż klasyków jazzu. I nie widzę powodów, dla których ludzie ekscytujący się Mgłą czy Furią mieliby nie skumać Awataira.

Kiedy to wydawnictwo dostałem, przestraszyłem się, że będzie raczej ilustracją problemu numer jeden. To – jak na standardy rynku – bardzo szybko wydany koncert z wiosennej edycji festiwalu Jazz Jantar. Trio Awatair Tomasza Gadeckiego (z Michałem Gosem i Markiem Tokarem) odbija się od późnej muzyki Coltrane’a, odlatując dość daleko i jak na siłę przyciągania oryginałów (szczególnie Naima, bo w mniejszym stopniu wiąże wykonawców The Father and the Son and the Holy Ghost) poczynając sobie bardzo swobodnie i z nieprawdopodobną ekspresją. W bardzo podstawowym składzie mają trudne zadanie – na wejściu przegrywają z ówczesnymi, większymi zespołami Coltrane’a pod względem szerokości palety brzmieniowej. Ale pytanie o sens publikacji gaszą w zarodku. Muzycy Awatair w tym całym międzynarodowym tłumie powołujących się na Coltrane’a artystów nie są z założenia liderami, ale tę pałeczkę liderów wyrywają starszym i bardziej znanym zagranicznym kolegom z ręki dość bezceremonialnie.

Tu kończy się problem numer jeden, a pojawia numer dwa. 45-minutowy set wpuszcza nas od razu w środek dynamicznie rozdygotanego świata autora Meditations. Atmosfera tego występu musiała być niesamowita, Gadecki wypluwa płuca, grając na tenorze i barytonie długie, skomplikowane frazy, nadążają za nim, praktycznie nie odstępując ani na krok, perkusista Michał Gos (popisujący się długim solem w Improvisation For Mr. J.C., w wielu momentach brzmiący, jak gdyby chciał intensywnością partii perkusji namalować jednolite tło dla tej kanonady) i kontrabasista Mark Tokar (swobodniejszy tu niż podczas niedawnego warszawskiego występu z Marsem Williamsem). Jak zwykle obstaję przy tym, że opisywanie najlepszych form improwizowanych powinno się odbywać w formie relacji na żywo, teraz mogę więc tylko odesłać słuchaczy do dwóch fragmentów, które należałoby prezentować w postaci powtórek – końcowego zejścia Gadeckiego w liryczny szept, który później zamienia się w emocjonalną, wznoszącą się linię w Naimie (mnie wzrusza), a później środkowej części Improvisation…, gdzie dochodzi najwyraźniej do momentu, gdy muzycy zaskakują samych siebie. Słychać emocje wynikające z odkrycia kolejnych pokładów energii.

Gadecki – przez rockową publiczność coraz lepiej już pewnie rozpoznawany jako saksofonista Lonker See – nadaje się doskonale na krajowego lidera takiego nurtu mocnego jazzowego grania, przy którym każde mocne granie gitarowe wydaje się jakieś przedwczorajsze i nie dość intensywne. Nazwał swoją formację Awatair, lepiąc w jeden żywioł powietrze i wodę. Moim zdaniem charakter tej płyty najlepiej oddaje trzeci z żywiołów: ogień. Ale ten już obstawiony przez Skandynawów. Ziemia też już obstawiona przez cały szereg kapel. Pozostaje więc zapisać tego Awataira metalową czcionką i zwyczajnie zapomnieć, co znaczy, pamiętając tylko, że żywiołowe. Zostanie jedna z lepszych czysto improwizowanych krajowych płyt w tym roku.

AWATAIR (Gos, Tokar, Gadecki) Awatair Plays Coltrane. Live in Klub Żak, Jazz Jantar Festival 2019, Fundacja Słuchaj! 2019, 8/10