Przy Tool

Od razu zastrzegam, że słuchałem tego materiału od północy na własną rękę. Nie byłem na żadnym tajnym przesłuchaniu w Amsterdamie, ani nie zostałem wtajemniczony w jego kształt przedpremierowo w żaden inny sposób. Co biorąc pod uwagę mój zdystansowany stosunek do amerykańskiej grupy Tool i poprzednie wypowiedzi (w tym te dotyczące singla zapowiadającego tę płytę) uważam za słuszną decyzję marketingową wydawców i dystrybutorów. Nigdy nie byłem fanem tej formacji, a z historycznego koncertu w warszawskiej Hali Mery, w szczycie popularności zespołu, pamiętam głównie narastające poczucie obawy o własne życie – związane nie z siłą propozycji grupy, tylko obawami o zabezpieczenia przeciwpożarowe sali. Przyszedł jednak ten dzień, kiedy wpuszczenie płyty do serwisów streamingowych przykryło nawet – przez szefa gabinetu premiera porównywane już z katastrofą w Czarnobylu – wpuszczenie warszawskich ścieków do Wisły, miejmy to więc za sobą.

Po 13 latach oczekiwania zespół Tool spróbował wydać płytę taką jak 18 lat temu, a wyszło nawet jak w głębokich latach 90. Zacznę od pozytywów. Otóż podobnie jak większa część dyskografii, Fear Inoculum potwierdza, że zespół ma swoje brzmienie. Co więcej, tak jak przed laty próbuje szukać nowoczesności, spogląda raczej do przodu niż wstecz, co w muzyce, szczególnie tej rockowej, rzadkie. Stąd sekciarski nieco charakter odbioru nie bardzo mnie dziwi. Elementy tego brzmienia są jednak stałe i dość czytelne. Odkąd usłyszałem ich pierwszy raz (Ænima), zwróciłem uwagę na basistę Justina Chancellora, który tonami efektów wyrąbał sobie drogę do łatwo rozpoznawalnej, trochę odklejającej się w miksie barwy. I na perkusistę Danny’ego Careya, który dba o to, żeby regularnie strzepywać kurz ze wszystkich bębnów przejściowych, które sobie ustawia. A ustawia ich dużo. Tu muszę szybko przyhamować, bo miały być pozytywy.

Drugim pozytywem jest brzmienie. Tool nie traktuje swoich odbiorców jak dzieciaków słuchających muzyki pierwszy raz i potrzebujących maksymalnie głośnego, niekoniecznie dynamicznego odbioru. W sumie o tyle słusznie, że fandom formacji to dziś ludzie w wieku średnim, raczej z tych, co to kupują pierwsze lampy i lodówki na wino, może nawet stać ich na to, które produkuje sam Maynard James Keenan (swego czasu zrobili o tym ciekawy dokument), czyli np. to nebbiolo. W streamingu rzecz brzmi całkiem przyzwoicie, nie wiem, jak z tego okrutnie wycenionego fizycznego wydawnictwa, ale obiecałem sobie, że nie będę wyśmiewał.

I trzeci pozytyw – Tool był bardzo potrzebnym dla ciężkiego rocka zespołem, który przez lata miał dowodzić, że muzyka metalowa nadąża za trendami, potrafi operować przestrzenią, przyswoiła postrockową wrażliwość. No i przypominał, że metal potrafi być kompatybilny nie tylko z piwem, ale i trawką, bo te puste przestrzenie i balansujące na granicy nudy powtarzające się motywy trzeba czymś wypełnić. Stąd zresztą te moje ówczesne obawy o warunki przeciwpożarowe w Hali Mery, że się tak wytłumaczę.

Ostatnie dobre wiadomości, jakie mam dla tych, którzy jeszcze nie wcisnęli „play”: większa część bardzo długiego (prawie półtorej godziny) programu Fear Inoculum przebija ten niezbyt satysfakcjonujący utwór tytułowy. Mnie przypadło do gustu Descending i (po części, bo można by ten utwór skrócić do 7-8 minut bez straty czegokolwiek) Invincible – w obu jest jakaś potoczystość, śpiewność, znika na chwilę dość natrętna mechanika kompozycji Tool – o której za chwilę – a zaczyna się też coś ciekawszego dziać w metrum, bo Tool w 4/4 niestety nuży mnie dość szybko.

Żeby rozwiać pewien mit dotyczący formacji Keenana: to bardzo proste formy. Szczególnie w sferze gry akordowej. Często porównuje się ich z King Crimson, tymczasem na żadnym poziomie ich muzyka nie osiąga ani tej złożoności, ani tej dramaturgii co KC, ale też chyba do tego nie aspiruje. To bardziej kontynuacja takiego Pink Floyd z okresu Meddle, impresyjna, mocno już kombinująca w studiu formacja z czasów mieszającego się prog-rocka i psychodelii, która poszła w metal. O ile jednak na poziomie harmonii rzecz bywa banalna, to raj mają tu miłośnicy gitarowych tabulatur, bo co kilka taktów dostają do zagrania nowy motyw. Tool jest pod tym względem profesorskim zespołem garażowych metalowców, którzy kompozycje budują blokowo: cztery kółka tego, potem cztery kółka tamtego, cztery kółka owego, zwolnienie, bas i perkusja (cztery kółka), wejście gitary (cztery kółka), druga fraza (cztery kółka), tyle że później bloki rozsadza szesnaście, trzydzieści dwa, albo nie wiem już ile kółek solówki. Opowiedziałem tu w dużym przybliżeniu schemat będącego niejako kulminacją płyty 7empest, w którym to centralne ad libitum naprawdę psuje niezły efekt. Lepiej już wychodzi dyscyplina i liczenie, algebra stała się zresztą – jak wiemy – znakiem firmowym grupy.

Bo z tymi partiami solowymi gitary bywa raczej mało zajmująco. A perkusyjne solo w efekciarskim i trochę jednak pretensjonalnym, brzmieniowo wręcz kiczowatym (dużo się ostatnio kombinuje z połączeniami perkusji i syntezatorów) utworze Chocolate Chip Trip to już w ogóle dla mnie kiks i coś, co nie powinno na płytę trafić. Chyba że było efektem jakichś kompromisów wynikających z osobistych ambicji w obrębie zespołu. Ale pisałem przez pół tygodnia tekst o Tonym Allenie, słuchałem Magmy, więc jestem po kilometrach nagrań najlepszych perkusistów świata i proszę mi wybaczyć złośliwość. Zakończę już delikatniej – całość ma swój przyjemnie nieśpieszny flow, dostosowany do wieku publiczności. I to proszę traktować jako pozytyw.

TOOL Fear Inoculum, Volcano 2019, 6/10

PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA

25.08 Atom String Quartet Penderecki, Filharmonia im. M. Karłowicza w Szczecinie
25.08 Wojciech Golczewski Eraser Children, Data MC, DL
25.08 Wojciech Golczewski Priests of Hiroshima, Data MC, DL
26.08 Daniel Menche Transformer: Live at Iklectik 220619, Sundry Items
26.08 Marc McGuire The Encounter
27.08 Auride Echoisme, Audile Snow EP
27.08 Jaromir Kaminski Powoli, Polena
27.08 Rempis / Abrams / Ra + Baker Apsis, Aerophonic
28.08 Fischerle α​-​ribbon, Pawlacz Perski MC, DL
28.08 Lech Nienartowicz Wrażenia i mechanizmy, Pawlacz Perski MC, DL
28.08 Okkervil River Rarities & Requests, 2017
29,08 Ben LaMar Gay East of the Ryan, International Anthem
!!! Wallop, Warp
Administratorr Czy, Marmoladarecords
Black Belt Eagle Scout At the Party with My Brown Friends, Sadle Creek
Bon Iver i, i, Jagjaguwar (CD, DL już jest)
Bonnie ‚Prince’ Billy / Bryce Dessner / Eighth Blackbird When We Are Inhuman
Caravan Palace Chronologic, MVKA
Carter Tutti Void Triumvirate, Conspiracy International
Common Let Love, Loma Vista
Duduka Da Fonseca & Helio Alves featuring Maucha Adnet Pato Preto, Sunnyside
Dylan Moon Only the Blues, RVNGIntl
Ezra Furman Twelve Nudes, Bella Union
G.S. Sultan Jeremy, Mondoj
Gonzo Ruído​(​s), Discrepant
HTRK Venus In Leo, Ghostly
Jesse Malin Sunset Kids, Wicked Cool
Joan Shelley Like The River Loves The Sea, No Quarter
Kano Hoodies All Summer, Parlophone
Kid Millions & Sarah Bernstein Broken Fall, 577 Records
Kielo Ilona Kiireen kehtolaulu, Eclipse
Kronos Quartet Sun Rings (Terry Riley), Nonesuch
Lana Del Rey Norman Fucking Rockwell, Polydor
Malikowska i Brożek Nasza miłość, Thin Man CD, DL
Michael Leonheart Orchestra Samba Jazz & Tom Jobim, Sunnyside
Natasha Bedingfield Roll With Me, Universal
Nathaniel Young Accosting Form, Pure Intent, Mysteries of the Deep
Paavoharju Uskallan: The Fonal Years Vol. 2, Svart arch.
Paranoid London PL, Paranoid London
Pete Yorn Caretakers, Shelly Music
Pharmakon Devour, Pharmakon
Rome Käferzeit, Trisol
Salami Rose Joe Louis Zdenka 2080, Brainfeeder
Shards Find Sound, Erased Tapes
Sheryl Crow Threads, Big Machine
Širom A Universe That Roasts Blossoms for a Horse, tak:til
The Futureheads Powers, Nul
The Silence Metaphysical Feedback, Drag City
Tool Fear Inoculum, Volcano
VA The Daisy Age, Ace
Velvet Negroni Neon Brown, 4AD
Whitney Forever Turned Around, Secretly Canadian

Powyższe premiery ukazały się 30 sierpnia – chyba że oznaczyłem je inną datą.