Posłuchajcie tych filmów

Niewyraźny jak trzeci odcinek finałowej serii Gry o tron i długi jak nowi Avengersi – taki powinien być idealny film do słuchania. Ani finałowe akcenty czołowego serialu, ani schyłkowa partia końcowych akcentów najbardziej przeżutej ekranowej gumy do żucia późnego kapitalizmu nie rozpieszczają jednak pod względem dźwiękowym. Choć ten pierwszy przynajmniej pomógł wypromować kolejnego rzemieślnika współczesnych soundtracków, Ramina Djawadiego – jeśli ktoś jeszcze nie czytał jego obszernej sylwetki w „The Atlantic”, stanowczo powinien. Irańsko-niemiecki kompozytor z bliskiego mi pokolenia, który jak cała generacja był nastoletnim metalowcem, ma kapitalne wyczucie rzemiosła i mało ciągot do sztuki. Grę o tron ilustruje po bożemu, czerpiąc z wiedzy na temat muzyki obu swoich macierzystych regionów: Bliskiego Wschodu (egzotyczne instrumenty, urozmaicenie brzmieniowe) i Niemiec (monumentalizm od Wagnera do metalu). Komuś, kto powołuje się na fascynację Malmsteenem i Vaiem, łatwo uwierzyć, że będzie sprawny w przerabianiu popularnych tematów (Westworld). Nie żebym potrzebę takiego rzemiosła negował, po prostu przypomniało mi się, gdy usłyszałem w najnowszym sezonie GoT powtórkę z dronów Jóhannssona i Zimmera. Tak naprawdę proponowałbym doroczną wizytę w świecie nieco poważniejszej oferty muzycznej z Millennium Docs Against Gravity.

Festiwal zaczyna się już jutro i ma w tym roku chyba jeszcze bogatszą, bardzo ciekawą ofertę filmową, choć z nieco skromniejszą ekspozycją muzyki na ekranie. Koniecznie trzeba zobaczyć Symfonię fabryki Ursus w reż. Jaśminy Wójcik,chociaż teoretycznie to przede wszystkim dokument o ludziach, pracownikach zamkniętej fabryki ciągników, którzy jednak swoją pracę zaczynają – także pod okiem Dominika Strycharskiego, muzycznego mózgu przedsięwzięcia – odtwarzać jako dzieło artystyczne. A ciągle jeszcze przy tym ćwiczenia z pamięci. Już sam film jest eksperymentem, a muzyka tym bardziej, odgrywając tu rolę równoprawną w stosunku do wszystkich innych elementów. Chociaż ta eksperymentalność przychodzi tu w sposób bardzo naturalny.

Warto sobie zaznaczyć w terminarzu także dwa inne filmy. Wspomnieniowy The Last Poets. Przerażeni rewolucją w reż. Daniëla Krikke – kameralny holenderski film wspomnieniowy opowiadający o życiu Umara Bin Hassana, jednego z członków The Last Poets, jednej z najważniejszych grup pre-hiphopowych. Z jednej strony mamy tu wyznania bardzo osobiste, pokazujące jak afroamerykańską rewolucję (a The Last Poets należeli do poetów-rewolucjonistów) budowały ofiary nie tylko segregacji, ale i dziedziczonego chłodu w męskich rodzinnych relacjach (to wyznanie o tym, że bohater marzył o tym, by przejść się z ojcem za rękę). Z drugiej – opowieść z dość gorzkim wydźwiękiem, bo hip hop niesie w sobie pewien paradoks – gatunek, który tak dużo mówi od początku o konieczności przechowania wiedzy o przeszłości, w istocie słabo wycenia swoich pionierów – przynajmniej w zestawieniu ze współczesnymi gwiazdami. Ważna historia, mnóstwo ciekawych szczegółów dla miłośników muzyki afroamerykańskiej i nie tylko. Nie miałem jeszcze okazji widzieć hitowego PJ Harvey. A Dog Called Money w reż. Seamusa Murphy’ego, ale rzecz jest równie ważna i znana nieźle z relacji – irlandzki fotograf nakręcił ten dokument, towarzysząc wokalistce i autorce w podróżach, które stały się inspiracją dla płyty The Hope Six Demolition Project. Mamy tu więc relację z procesu, o którym wielokrotnie opowiadano przy okazji premiery albumu. Z bogatym tłem społecznym, jak sama płyta.

Społeczne tło muzyki ważne jest w kolejnych festiwalowych premierach. Medytacyjny i imponujący zdjęciowo Stroiciel Himalajów w reż. Michała Sulimy opowiada historię transportu pianina, które na swoje urodziny stroiciel Desmond Gentle chce dostarczyć do szkoły położonej w Himalajach na wysokości ponad 4 tys. metrów. Ma to być – przy całym znaczeniu dla społeczności uczniowskiej – najwyżej połączone pianino na świecie. Więc nie dość, że działalność pomocowa, to jeszcze rekord świata – no i ładny film z tego powstał.

Sporo jest w programie MDAG tego rodzaju opowieści z muzyką na drugim planie. Murowanym hitem wydaje się My Generation w reż. Davida Batty’ego – opowieść o latach młodości Michaela Caina i Wielkiej Brytanii lat 60. z jej popkulturą i, rzecz jasna, gwiazdami list przebojów. O fankach boysbandów – z różnych generacji – opowiada z kolei australijski film Zanim ich usłyszałam, byłam normalna Jessiki Leski. Z kolei Architektura nieskończoności przynosi w drugim planie znanego także w Polsce perkusistę Jojo Mayera.

W nawiązaniu do filmowej premiery 11 maja w Cafe Kulturalnej w Warszawie będzie można posłuchać klubowej wersji Symfonii fabryki Ursus pod nazwą URSUS Partita Vol. 2 Machine Dance. Wystąpią: Dominik Strycharski (elektronika, głos, flet), Barbara Drążkowska (fortepian preparowany) i reżyserka filmu Jaśmina Wójcik (tekst). Będzie też koncert rosyjskiego artysty Antoha MC, którego utwór pojawia się w filmie Transinistria. I Britpop Brexit Party w formule silent disco. Pełny program tutaj. A poza Warszawą wśród miast, gdzie organizowane będą pokazy, znajdują się Wrocław, Gdynia, Katowice, Lublin i Bydgoszcz.