Mowa przeciwbólowa
Nie możemy tylko przestawać mówić – głosi słynny cytat z nieżyjącego (od prawie roku) Stephena Hawkinga wykorzystany w znanej piosence Pink Floyd. Ale istotne jest to, co bohater mówi wcześniej – że to mowa, słuchanie, rozmowa rozwinęły potęgę naszej wyobraźni jako gatunku. Floydzi sprytnie wykorzystali ten cytat, pochodzący z telefonicznej reklamówki, rozpuszczając go w niezbyt gęstej materii tekstów z tamtego albumu (The Division Bell), robiąc z niego hasło przewodnie, ale nie wykorzystując przy tym mocy mówienia jako takiej. W ostatnich tygodniach pojawiły się dwie płyty, które słowo mówione traktują w sposób bardziej konsekwentny i plastyczny.
Solitude duetu (tu bez Kiki Hitomi) King Midas Sound to nie jest jakaś kolejna wizja zła i zniszczenia świata. Nie jest to wizja apokalipsy – choć przy pierwszym kontakcie tak się wydaje – a jeśli już apokalipsa, to mała i rozgrywająca się na planie uczuciowym. Melancholijna opowieść o rozstaniu. I o wynikającej z niego samotności. Wydana – chyba w geście zjadliwej ironii – dokładnie w walentynki.
Pomysł miał się narodzić – jak mówili autorzy płyty w „The Wire” – po jednym z koncertów w Polsce, a został zrealizowany już parę lat temu. Solitude to materiał, który przeleżał chwilę, a dodatkowo jeszcze nie spotkał się z zainteresowaniem wytwórni Ninja Tune. Niespecjalnie się temu dziwię – potencjał sprzedażowy płyty jest niewielki, choć brzmienie potężne, dubowo rozległe i robiące wrażenie. A całość, mimo tego ponuractwa, ma też jakieś przeciwbólowe działanie. Taki muzyczny plaster na ból fantomowy wynikający z emocjonalnych strat. Zieje narkotyczną pustką, ale przynajmniej gwarantuje brak efektów ubocznych. I prawie cały czas do nas mówi, głębokim głosem Rogera Robinsona. Gdy słyszymy powtarzane i przetwarzane przez efekty pogłosowe Alone! – niemal hipnotyczny.
Kevin Martin opowiadał, że swego czasu chciał nagrać album ze słowem mówionym z JG Ballardem, ale nieopatrznie powiedział mu, że William S. Burroughs zrobił już coś takiego (chodziło o płytę Dead City Radio), a Ballard uznał, że skoro już było, to nie ma sensu powtarzać. Szkoda, bo mógłby z tego powstać kawał płyty. Na Solitude z nawiązań literackich mamy Bukowskiego – Bluebird jest wariacją na temat jego wiersza Drozd. Robinson, choć momentami bardzo ciekawy i sprawny jako tekściarz, z doświadczeniami słowa mówionego na koncie, zręcznie cedzi frazy, choć nie ma w sobie literackiej siły Ballarda, nie ma też niezwykłego tonu głosu Burroughsa. Robi wrażenie dzięki świetnie wsysającym w otchłań – choćby dzięki nakładanym na siebie statycznym samplom smyczkowym (w The Lonely, jednym z najmocniejszych fragmentów płyty) – podkładom Kevina Martina. W większości rewelacyjnym. Choć z drugiej strony, gdy Martin zostaje sam w instrumentalnym Missing You – brzmi to przez moment zaskakująco banalnie. Nie ma tu mocy bez muzyki, nie ma ciężaru bez słowa.
KING MIDAS SOUND Solitude, Cosmo Rhythmatic 2019, 7/10
Z kolei nowy materiał Zaumne – czyli Mateusza Olszewskiego, producenta, który był sensacją ubiegłego roku dzięki kasecie Emo dub – to już naprawdę opowieść o śmierci. Choć utrzymana w szczególnym tonie – przestrzenne, delikatnie szkicowane kompozycje tak naprawdę stanowią uzupełnienie, rodzaj ilustracji dźwiękowej do opowieści o doświadczaniu własnej śmierci snutych przez lekko zniekształcone głosy tych, którzy tę śmierć przeżyli. Z wokalami i nagraniami drobnych dźwięków Zaumne potrafi pracować, co udowodniło intymne Emo dub, bliskie doświadczeniom emocjonalnego masażu, jaki przynosi ASMR. Tutaj rzecz ma charakter bardziej organiczny, a to delikatne środowisko dźwiękowe uzupełniają partie trąbki i samplowany fragment nagrania Złotej Jesieni.
O ile opisywany wyżej materiał KMS to płyta mroku, nieprzespanej nocy, tu mamy światło – to na końcu tunelu. Tytuł Błysk to nie jest pusta sugestia – całość, niezbyt długa (niewiele ponad 20 minut) pozostaje świetlista w każdej minucie nagrania. Pełna nadziei, kojąca. Bardziej jeszcze niż opisywana wyżej poprzedniczka. Przy mocnym, wykorzystującym efektowne środki elektroniki materiale King Midas Sound to wręcz jak odpowiedź płynąca z biedniejszego świata – i pokazująca, że w pewnych sytuacjach dotyczących istoty doświadczenia ludzkiego, spraw życia i śmierci, budżet nie ma znaczenia. Jak w tym niewykorzystanym przez Floydów fragmencie słów Hawkinga mówiącym o tym, że dzięki mowie nauczyliśmy się wspólnie budować niemożliwe. A na to floydowskie nawiązanie – stylistycznie biegunowo odległe – pozwalam sobie także dlatego, że pierwszy utwór na poprzedniej płycie Zaumne nosił tytuł Speak To Me.
ZAUMNE Błysk, Super 2019, 7/10