Polifonia na fonii #3 – Michael Jackson
Prawdę mówiąc nie pamiętam trudniejszego momentu dla postrzegania muzycznych idoli i zaufania do gwiazd muzyki popularnej niż ten, który właśnie nadszedł. Po emisji dokumentu Leaving Neverland w Ameryce (niedziela 3 marca), a za chwilę także po premierach w innych krajach (w Polsce od 8 marca). Co w nim znajdziemy? Czy Król Popu był pedofilem? Kto atakuje Jacksona, a kto go broni? Czy wypada jeszcze słuchać jego muzyki i czy ludzie po kolejnych zarzutach się od niej odwrócą? Już w tej chwili BBC Radio 2 wstrzymało emisję solowych nagrań artysty*, a ja próbuję odpowiedzieć na te trudne pytania. Poniżej i w kolejnym odcinku podcastu Polifonii.
Dokument Leaving Neverland, pokazany dotąd na festiwalu Sundance, zawiera szczegółowe opowieści dwóch mężczyzn, dziś w okolicach czterdziestki, a kiedyś, w interesujących dla sprawy okresie – gdy regularnie odwiedzali Michaela Jacksona na jego słynnym ranczu Neverland – mających odpowiednio 10 i 7 lat. Jamesa Safechucka i Wade’a Robsona. Kiedyś bronili artysty, także podczas śledztwa, które przeciwko niemu prowadzono, czyli po zarzutach rodziny Jordana Chandlera. Mówi się o tym, że ówczesne zeznania Robsona były przełomem i pomogły Jacksonowi wyjść z opresji. Dziś obaj, niezależnie od siebie, snują wspomnienia o tym, jak autor Thrillera zręcznie zdobył ich przyjaźń, omotawszy wcześniej ich rodziny, a wreszcie molestował ich seksualnie.
Historia regularnych wizyt zaprzyjaźnionych chłopców w Neverland, a nawet spędzania z nimi nocy przez Jacksona, nie jest nowa. Ba, potwierdził ją sam artysta w kontrowersyjnym dokumencie Living with Michael Jackson, który nakręcił w 2003 r. Martin Bashir. Nie padał tam bezpośrednio żaden zarzut pedofilii ani molestowania seksualnego dzieci, ale widzieliśmy na ekranie osamotnionego gwiazdora, który zapewniał, że nie robił swoim gościom krzywdy, a w samej przyjaźni z kilkuletnimi chłopcami nie widzi nic złego. Dzisiaj to wszystko nabiera zupełnie innego rozpędu. Pojawiają się też nowi świadkowie. Program 60 Minut telewizji CBS wyemitował rozmowę z Adrian McManus, pokojówką Jacksona z Neverlandu, która dziś potwierdza wersję rodziny Chandlerów. Twierdzi, że była zastraszana przez ochroniarzy Jacksona, którzy podejrzewali,że za dużo widziała. A co pamięta? Że w Neverland byli tylko młodzi chłopcy – żadnych dziewczynek. Brał z nimi kąpiel, spał w jednym łóżku. Sprzątała brudną bieliznę. Znajdywała wszędzie pudełka wazeliny. Celebrytom w dzisiejszym świecie wszystko się upiecze – mówi dziś McManus.
Jacksona broni wiele osób – w tym prawnicy, także ci, którzy pracowali z nim za jego życia. Bardzo ostro reagują oczywiście fani, którzy trailer dokumentu HBO wręcz rozjechali negatywnymi komentarzami, grożąc bojkotem stacji. Prawnicy Jacksona żądają z kolei od HBO 100 mln dol. za rzekome złamanie umowy sprzed lat, kiedy to telewizja pokazywała koncert z trasy Dangerous i wśród punktów umowy ujęto zakaz prób dyskredytacji osoby Jacksona przez stację. Występujących w filmie mężczyzn oświadczenie prawników rodziny Jacksona opisuje jako krzywoprzysiężców. Fani Jacksona masowo uznają ich za pijawki – bo nie dość, że już wcześniej otrzymywali od Jacksona pieniądze czy inne korzyści, to wracają po latach, żeby wycisnąć z budżetu rodziny więcej. Mały szczegół: ani jedni, ani drudzy z broniących MJ nie podważają całkowicie wyznań dwóch bohaterów Leaving Neverland, choć krytykują ton dokumentu.
Przemysł rozrywkowy potrafi się bronić. Broniono także innych gwiazd skazywanych później na prawomocne wyroki za przestępstwa na tle seksualnym: Billa Cosby’ego, Gary’ego Glittera, wreszcie telewizyjnego prezentera Jimmy’ego Savile’a, którego sprawa, gigantyczna jeśli chodzi o rozmiary, wybuchła dopiero po śmierci samego bohatera, gwiazdy Top Of The Pops. Sprawa ta wydaje się zresztą najbardziej podobna do historii Jacksona – takiej, jaką poznajemy z relacji jego dawnych dziecięcych przyjaciół. Mówię o tym nieco więcej w podcaście.
Czy ta opowieść o Jacksonie jest prawdziwa? Trochę za wcześnie, by to ostatecznie oceniać. Jeśli jednak świat ma problem, czy słuchać, czy emitować w radiu i streamingu nagrania R. Kelly’ego – oskarżanego dziś o stosunki seksualne z nieletnimi, zmuszanie do seksu, a nawet seksualne niewolnictwo – to co będzie za chwilę z przebojami Jacksona? To kanon współczesnej muzyki pop. Ale czy – o ile zarzuty okażą się prawdziwe – można będzie go słuchać z czystym sumieniem i bez powracającego obrazu życia obyczajowego czy makiawelicznego (jak je określił ostatnio w wywiadzie Quincy Jones) charakteru Jacksona?
To pytanie zostawiam na marginesie codziennych wpisów na Polifonii, licząc na to, że zajrzycie tu jutro, żeby poczytać o najciekawszych płytach tygodnia. W najbliższym wydaniu „Polityki” zająłem się szerzej wzbierającą nową falą #MeToo – tym razem w muzyce. Sprawa Jacksona jest jej częścią i zapewne będziemy nią żyli – do pewnego stopnia nawet ci, którzy tym artystą nigdy się specjalnie nie przejmowali – dłużej niż tylko przez najbliższy tydzień.
* Informacja podana przez dziennik „The Times” i potwierdzona przez kilka innych brytyjskich mediów, została zdementowana.
Komentarze
Chciałoby się zapytać, gdzie byli rodzice tych dzieci? Naprawdę nie przeszła im przez głowę myśl, że może coś tu nie grać? Czy dostawali od Jacksona pieniądze? Jeśli tak, to chyba nie ma problemu, aby im także wytoczyć sprawę.