Oly fonia

Jeśli zapomnieliście o Oly, bo w końcu minęły już trzy lata od chwili wydania płyty Home, to krótko przypomnę: Aleksandra Komsta, rocznik 1994, dość wysoki głos, delikatne piosenki. Kraina łagodności na skandynawskich podzespołach. Czyli system sprawdzający się nie gorzej niż IKEA i tak szybko rozchodzący po świecie, że dziś już mocno wyeksploatowany, choćby przez samych tylko twórców z wytwórni Nextpop. Sam dodałbym jeszcze, że Oly wyjątkowo lubi kropki (podpisuje się jako Oly.), za to nie przepada za przecinkami. W tytule nowej płyty Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła zgubiła dwa. Bardziej interesujące jest jednak to, co zyskała.

W porównaniu z debiutancką płytą – pewność siebie. Słyszalną już w głosie, chociaż aranżacje na nowym albumie też brzmią mocniej i wyraźniej. Mówiąc twórczością wokalistek sezonu – może jeszcze nie Lucy Dacus, ale już okolice Julien Baker. Z niezłymi partiami gitarowymi i całkiem mocnym groove’em sekcji pogłębionym basem Pawła Stachowiaka (EABS, Kroki) – na Home byłoby to całkowite zburzenie nastroju, tymczasem nowy album zaczyna się od zbudowanych na takim mocnym szkielecie nagrań. Nawet Nad miastem, rozpoczynające się jak utwór z poprzedniej płyty nabiera charakteru w refrenie. Kompozycje wymagają trochę uwagi, ale nietrudno je docenić – co prawda nie wychodzą chyba poza mollowe tonacje i nie zrzucają z siebie melancholijnego makijażu, to ujmują melodyjnością. Wszystkie autorstwa samej wokalistki, której w produkcji pomagał tym razem Andrzej Konieczny, muzyk bardzo wszechstronny, aranżujący tu również partie orkiestrowe, które jednak jakiejś monumentalnej superprodukcji z tego nie robią. Nie przekonuje mnie ta symfonia rozstrajających się syntezatorów w nagranym z Baaschem There Is No One, pozostawiona gdzieś pomiędzy temperamentem popowym a ambicjami alternatywnymi – właśnie dlatego, że można by go przesunąć mocniej w jedną ze stron. chociaż w To Rise zarówno elektroniczne barwy, jak i te przestery wokalne podobają mi się znacznie bardziej.

Na szczęście zszedł w cień ulubiony instrument Oly z poprzedniej płyty, którego radosna i odświeżająca scena zaczęła się w międzyczasie dławić własnym ogonem – do tego stopnia, że nie przypominam sobie wizyty w sklepie z instrumentami, by ktoś nie wpadł z siatkami z sobotnich zakupów, żeby przy okazji kupić sobie ukulele. Bo to o ten instrument chodzi.

Teksty pisane są już bardziej długopisem niż ołówkiem, a przy okazji w dużej części po polsku. Nie jestem obsesjonatem śpiewania w ojczystym języku, chociaż uważam je również za wyraz pewności siebie i rynkowego realizmu. W wypadku Oly jestem w kropce (może to ta wspomniana), bo angielskie przełykam lekko, szczególnie gdy mają tyle siły i szczerości co finałowa (przed niepotrzebnymi jak dla mnie płytowymi dodatkami, które nie pozwalają jej wybrzmieć) fortepianowa ballada Reading Words From Silver Screen. Przy polskich czasem wzdycham ciężko, gdy uderza w nich nadmierna impresyjność, brak konkretu i zainteresowania naturalną rytmiką polszczyzny – jak od razu w drugim na płycie Hologramie, nagrywanym chyba w jakichś innych okolicznościach niż reszta. Szkoda, bo to jeden z najciekawszych muzycznie utworów na płycie, ładna i nieoczywista linia melodyczna, no i piosenka, która przy pierwszym kontakcie mocno wpływa na odbiór całości. O ileż lepsze jest pod tym względem proste singlowe Zniknę Zniknę (nagrane ze Smolikiem) czy bardzo proste, ale całkowicie wystarczające przy tym ascetycznym aranżu Listy. Ogólnie to jednak element nie dorównujący urozmaiconej i zyskującej przy każdym kolejnym przesłuchaniu reszcie. Ale ja tam nie mogę czytać własnych tekstów napisanych w wieku 24 lat.

Wolę już słuchać młodszych i zdolniejszych wykonawców, a wypowiadać się wtedy, gdy mam wystarczająco dużo dobrego do powiedzenia – przy wszystkich zastrzeżeniach to album deklasujący Home i dobrze wróżący na przyszłość. Dużo się wydarzyło między dwójką a jedynką, choć w jednych dziedzinach dojrzałość przyszła szybciej niż w innych. Kiedyś dorzuciłbym pewnie w tym miejscu jeszcze parę tanich komplementów dla ocieplenia nastroju, ale to ten, no… rzeczy, których nie mówię, od kiedy jestem dorosły.

OLY. Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła, Nextpop 2018, 7/10