Pomysł z kosmosu
Obiecuję, że to już przedostatnia płyta przywieziona z wakacji. I nie, nie byłem w kosmosie, chociaż tytuł Space Quartet sugerowałby coś takiego. Poza oczywiście sugestią lekkiej bufonady, coś jak pisanie, że zespół piłkarski jest galaktyczny. Tyle że tu hasło Kwartet kosmiczny ma dość mocne uzasadnienie. Nie tylko w klasie nagrania i jego oryginalności. Ma też wymiar galaktycznie praktyczny: skutecznie pozwala uniknąć powtarzania za każdym razem zestawu portugalskich nazwisk: Rafael Toral, Hugo Antunes, João Pais Filipe i Ricardo Webbens.
Najlepiej znani są zapewne dwaj pierwsi. Kontrabasista Antunes – choćby z albumów z Nate’em Wooleyem – no a Toral z bycia jednym z filarów współczesnego nurtu improwizacji na instrumentach elektronicznych, a przy okazji łączenia elektroniki z brzmieniami gitary. Poza tym, że bodaj najważniejszym spośród portugalskich „elektroników”. Jeśli ktoś śledził kluczowe płyty Torala z serii Space Solo i Space Elements, ten wie, że artysta ma swój własny muzyczny program kosmiczny i prawie całe zdziwienie kwartetem z kosmosu pryska. Zostaje natomiast zdziwienie tym, że ten kosmos Torala jest jakiś inny.
Napisałem prawie całe, żeby zostawić coś, co mogłoby prysnąć po zderzeniu z brzmieniem albumu Space Quartet, zestawu czterech improwizowanych na bazie wcześniejszych ustaleń nagrań, w których sekcja rytmiczna (uzupełnia ją João Pais Filipe) konfrontowana jest z rozbudowaną sekcją instrumentów elektronicznych, bo Webbens gra na syntezatorach – on i Toral pojawiają się w dwóch różnych kanałach, potęgując klimat dziwności oparty przede wszystkim na barwach. Zdziwienie pryska, bo te ostatnie są naprawdę nie z tej ziemi. Szczególnie proste, ale wyraziste tony wydobywane przez Rafaela Torala, który swoimi zmodyfikowanymi efektami i wzmacniaczami operuje tak, by na całej płycie robiło to spójne wrażenie jednego konkretnego instrumentu o niecodziennej charakterystyce – przechodzącego od brzmienia fletu do niemal gitarowego jazgotu, w zależności od siły sprzężenia zwrotnego.
Sekcja rytmiczna gra tu z niezwykłym refleksem i nerwem, podkreślając tempo i nie pozwalając, żeby całość osunęła się do końca w kręcenie gałkami. Geometryczna abstrakcja na okładce wydaje się podkreślać przynależność do świata jazzu. Ten kwartet jest w zdecydowanie większym stopniu zespołem, kolektywem niż choćby znane nam z występów Torala w Polsce i wydawanych u nas nagrań M.I.M.E.O. Wydaje się też formacją bardziej przystępną dla jazzowej publiczności. Choć jej sposób działania nie ułatwia zadania słuchaczowi – trzeba ciągle podążać za formacją, nie będzie łatwego powrotu do tematu, a utwory podlegają ciągłej mutacji. Pełną informację przynoszą zasadniczo obie części lizbońskie (pierwsza i czwarta), dwa pozostałe tytuły odnoszą się do innych portugalskich miast: Porto i Coimbry. Nie po to, by oddać ich klimat, tylko żeby poinformować, gdzie te dźwiękowe abstrakcje zostały zarejestrowane.
To muzyka pod każdym względem wyjątkowa – od koncepcji brzmieniowej, po wykonanie, które w żadnym momencie nie pozwala na pełne pójście na żywioł, kończące się często w takich przypadkach ścianą dźwięku. Ważna jest czystość i precyzja grania. Swoista matematyczna elegancja, powodująca, że hasło post-free jazz, którym jest otagowana przez twórców, nie jest wcale tak absurdalne jak się wydaje. Choć żeby kogoś zmobilizować do przesłuchania, lepiej będzie pewnie napisać, że to kosmos.
RAFAEL TORAL, HUGO ANTUNES, JOAO PAIS FILIPE, RICARDO WEBBENS Space Quartet, Clean Feed 2018, 8/10