Dopalacze z Iranu

Jako dostawca świeżego towaru z Iranu (z certyfikatem ASZ Dziennika; uwaga, bo w USA aktualnie pod embargiem) muszę Państwa zainteresować wyrobem kolekcjonerskim pod nazwą Saint Abdullah. Silniejszy niż Mocarz*, bazuje na muzułmańskiej tradycji, a w najnowszej wersji odnosi się do ponurej historii najnowszej, czyli wojny iracko-irańskiej, której poza głęboką, zawiesistą i opartą na muzułmańskich tradycjach muzyką taneczną autorzy tej płyty poświęcili serię dziecięcych w stylistyce pocztówek. Nie mogę powiedzieć, że wchodzi to wszystko bez skutków ubocznych, bo uzależniłem się od duetu Saint Abdullah już po pierwszym materiale sprzed czterech miesięcy. Ostrzegam więc z góry, że kontakt z tą muzyką może mieć długie konsekwencje.

Długie są już utwory, które na tej epce (25 minut razem z króciutkim dodatkiem) zaprezentowali bracia Mohammad i Mehdi Mehrabani-Yeganeh, urodzeni w Iranie obywatele amerykańscy, traktujący swoją muzykę po trosze jako melancholijny, sentymentalny kolaż pozwalający im się przenieść na ziemie ojców. Jest to – jeśli wziąć pod uwagę hipnotyzujący Vivid Persian Dreams – podróż bardzo mroczna. Najwyraźniej tradycje są perskie, ale osiągnięcia w dziedzinie i dostępu do używek – już amerykańskie. Choć perscy sufi robili użytek z konopi jeszcze zanim myśmy zaczęli robić użytek z ziemniaków. W każdym razie nie zamierzam niczego sugerować – jest coś takiego w zderzeniu potężnej, dubowej rytmiki i wokalnych strzępków o charakterze wyraźnie naznaczonym religią, że narkotyki nie będą nikomu potrzebne. A przenośnie związane z ich użyciem mogą tylko przybliżyć charakter twórczości duetu.

O tym, że dub dobrze się łączy z estetyką muzyczną krajów islamu, przekonywał skutecznie już Muslimgauze. Członkowie Saint Abdullah (nazwa ma być zlepkiem tradycji muzułmańskich i chrześcijańskich, między którymi duet chce być rodzajem komunikacyjnego medium) nadają mu bardziej jeszcze konkretną treść, z wycieczkami w stronę historii (były na poprzedniej płycie) i lokalnej specyfiki. The Howls of Wadi-us-Salaam odnosi się do największego na świecie, położonego w Iraku cmentarzyska, na którym podczas wojny w Zatoce Perskiej przybywało 200-250 grobów dziennie. Z kolei króciutki The Brown Eyed People of Rafsanjan odnosi się do regionu słynącego z produkcji orzeszków pistacjowych, w której Iran jest światowym liderem – jak sprawdziłem, przed Stanami Zjednoczonymi. Fakt, że autorzy są trochę turystami we własnym rejonie świata, wydaje mi się nawet przydatny dla zachodniej widowni.

Jest miejscami trochę siermięgi w tej etnicznej kolażowości, no i w sposobie, w jaki bracia Mehrabani-Yeganeh operują beatem. Ale może to raczej przydatna bezczelność? Wejście perkusyjnego pulsu w Vivid Persian Dreams jest w każdym razie tak zniewalające, jak powinny być utwory zespołu, który mielibyśmy przez najbliższe lata kolekcjonować.

SAINT ABDULLAH Ta Tash, Boomarm Nation 2018, 7/10

*Który jest w mojej opinii jedną z niebezpiecznych polskich aberracji wynikających z tutejszego bardzo restrykcyjnego antynarkotykowego prawa.