Gdzie się podział Kanye West? [piątkowy przegląd płytowy]

Kogo naśladuje Father John Misty? Dlaczego muzycznie ciekawszy jest Ben Howard? Z kim stworzyła duet Laura Marling? A kto okazał się lepszy niż oni wszyscy? Piątkowy przegląd płytowy dziś bez Kanyego Westa, bo zbyt dużo czasu zajęło mi słuchanie nowych wydawnictw, żeby jeszcze gonić za albumem Westa dołączanym do jakiejś apki na smartfona. Po dwóch pożałowania godnych singlach, przy których najciekawsze było dla mnie przyjrzenie się prościutkim, niemal przedszkolnym metodom produkcji Westa (klip poniżej) i wysłuchanie oryginału samplowanego w Lift Yourself nagrania, czekam na jakąś niedołączoną do niczego wersję płyty Ye. Ale pamiętajcie – jeśli założyliście ze szwagrem warsztat i produkujecie coś, do czego da się dołączyć nowy album Westa, na pewno warto o nim pomyśleć jako o tubie nagłaśniającej przedsięwzięcie – facet nagrywa od ręki, byle czym ściągając na tym etapie uwagę całego świata (sam korzystam tu poniekąd z tej tuby). Te dwa single to niewątpliwie jedne z najsłabszych utworów w historii streamingu, które wykręciły w nim statystyki na poziomie kilkudziesięciu milionów. A to zawsze jakieś osiągnięcie. 

Zdradzę wam pewien sekret: nie jestem wielkim fanem tego, co robi FATHER JOHN MISTY. Choć go poważam, to na warszawskim koncercie za kilka dni nie będę. Wiem, że przyjaciół w mojej grupie wiekowej mi to nie przysporzy. Bo Josh Tillman po latach znalazł sobie niszę w postaci lekko ironicznej i mocno naelektryzowanej politycznie muzyki dla nowego pokolenia wieku średniego, aranżowanej w stylu lat 70., w miarę upływu czasu nawet coraz lepiej produkowanej. Nowa płyta God’s Favourite Customer – po rozczarowującym Pure Comedy – przynosi znów parę spośród najlepszych momentów w jego solowej karierze. Choć trudno podważyć tezę, że to przy okazji straszny nudziarz. Bo nawet najlepsze momenty psują skojarzenia – za którymś odsłuchem nowej płyty wyobraziłem sobie, że niezłe, stylizowane na country Please Don’t Die to nie on śpiewa, tylko jakiś przestylizowany Demis Roussos. FJM ma sporo własnych, oryginalnych cech jako tekściarz, mało jako wykonawca. Jest prawdopodobnie jednym z najlepszych naśladowców w dzisiejszym świecie muzyki. W utworach z fortepianem brzmi jak Elton John, co kulminację osiąga tu w The Palace. Czasem (Disappointing Diamonds…) doprawia Lennonem, do którego wraca w utworze finałowym (We’re Only People), robiącym zresztą dobre wrażenie. A w Mr Tillman i Date Night naśladuje Becka, w sposób tak oczywisty, że znów nie sposób się od tego uwolnić. W kategorii mimikry – mistrzostwo świata. Za śliczne wyznanie miłosne do żony w The Songwriter – pół punktu wyżej. Ale, jak już wspominałem, teksty FJM pisze całkiem własne, resztę kalkuje z naprawdę dobrych źródeł.

W dziedzinie muzyki dla nieco bardziej dojrzałego słuchacza nie pomińcie też płyty Noonday Dream, na której BEN HOWARD pokazuje, czym jest wartość dodana. Subtelne, a zarazem intensywne brzmienia gitar, smyczków i dość ciekawego syntezatora Organelle tworzą środowisko dźwiękowe, w którym warto się schronić przed upałem. Miłośnicy Kevina Morby’ego, Bon Iver i Damiena Rice’a powinni się zameldować na premierze tej płyty, poszukującej w aranżach, a zarazem zachowawczej, niespieszącej się nigdzie w wokalach. Howard jeździł po Korwalii (i Francji), nagrywając ten album w różnych studiach i jest w nim coś charakterystycznego dla cieplejszej muzyki pisanej choćby w Kalifornii, jest element psychodelii, muzyki oślepionej i rozleniwionej przez słońce, a zarazem brytyjska melancholia. Jak specyficzny morski klimat w zachodniej części Wielkiej Brytanii. Płyta z kapitalną atmosferą i oryginalnym, wielowarstwowym tłem, czyli świetna tu, gdzie czegoś brakuje FJM – razem dałyby album idealny.

Jeszcze ciekawsze i bardziej charakterystyczne, z niezwykle szeroko rozpiętą stereofonią, jest brzmienie debiutanckiej płyty duetu LUMP, który tworzą niedebiutanci: często opisywana na Polifonii wokalistka Laura Marling oraz Mike Lindsay z Tunng. Pewna w wokalach – niby zebranych z bardzo bliska, ale w miarę upływu czasu przetwarzanych coraz bardziej obficie przez efekty i układanych w harmonie – wymyślna w aranżacjach łączących brzmienia elektroniczne w podstawie i przeróżne tradycyjne instrumenty na wierzchu, melodyjna w kompozycjach, surrealistyczna w tekstach. Popowa, z nawiązaniami do easy listening, R&B, rzadziej odwołująca się do naturalnego dla obojga folku (choć i ten jest – w tradycyjnie zbudowanej linii wokalnej Hand Hold Hero). Ogólnie bez słabszego punktu. Zaskakujące są „napisy końcowe”, czyli lista płac wyczytywana przez Laurę Marling w ostatnim utworze, gdzie wokalistka powtarza, że LUMP is a product. Cóż, jeśli produkt, to dość oryginalny i ciekawie stargetowany. I jeszcze dobry ruch w tzw. rozwoju kariery.

Nową płytę wydała grupa MORCHEEBA. Tak, jeszcze żyją, jeszcze nagrywają, ciągle ze Skye Edwards, jedną z bardziej rozpoznawalnych wokalistek w tym biznesie od lat 90. Płyta Blaze Away jest przyjemna, ale niekonieczna. Dla fanów i osób nostalgicznie związanych z drugą połową lat 90., z dwoma gościnkami, jak to mówią dzisiejsi hiphopowcy, czyli Roots Manuvą i Benjaminem Biolay, który dorzuca tę melorecytację w Paris sur mer, trochę taką triphopową odpowiedź na paryski acid jazz u Malcoma McLarena. No bo Morcheeba to wciąż definicyjny trip hop, więc chociaż tylko muzeum, to może też aż muzeum. Z biegiem czasu wartość muzealna rośnie, co docenili organizatorzy Soundedit, u których grupa w tym roku wystąpi. Można też przejść do porządku dziennego na epką Still MAZZY STAR – chyba że jesteście zagorzałymi fanami. Najlepszy z czterech utworów to podjęte na nowo So Tonight That I Might See. Biorąc pod uwagę, że Amerykanie wydają tę małą płytę niedługo po nowej propozycji Beach House, wygląda to trochę jak – mówiąc żargonem fps-ów – wejście z nożem na strzelaninę.

Tym bardziej, że piątkowy zestaw premier jest w tym tygodniu naprawdę imponujący (cała lista jak zwykle na dole wpisu). Kupić trzeba dziś jednak w pierwszej kolejności płytę Age Of ONEOHTRIX POINT NEVER, bo ze wszystkich waporowców i dzieci duchologii Daniel Lopatin najszybciej rozwija się muzycznie. Słucham sobie Age Of od rana i po raz kolejny mam wrażenie, że nikt dotąd nie zaproponował tak sensownych kompozycji ulepionych z internetowego śmiecia – przy czym nie jest to już ani hałaśliwy Lopatin, ani Lopatin bazujący tylko na arpeggiach starych analogowych maszyn. To maestro Lopatin, który wciąż potrafi – jak Aphex Twin w latach 90. – wykorzystać technologię do tego, żeby opowiedzieć o przyszłości. Tworzy melancholijny zestaw o pięknym, cyfrowym brzmieniu. Tu pomagają mu w znaczący sposób James Blake, Prurient, Anohni i jeszcze paru innych artystów. A fragment utworu Jocelyn Pook – rodzaju chorału gregoriańskiego w wersji New Age – wykorzystany zaraz na wstępie wskazuje kierunek: całą rzecz, powstałą z inspiracji działami Kubricka i Rabelais’go traktować trzeba jako opowieść o erze dominacji człowieka jako jakimś nowym średniowieczu, albo może bardziej baroku. Brzmienia są nowe, formy stare, mistycyzm czasem przesłania sens. Koncentracja na brzmieniu klawesynu przypomina późne fascynacje Zappy i pewnie panowie mieliby sobie sporo do powiedzenia. Przy czym różni ich poziom perfekcjonizmu. Age Of nie wydaje się jakimś doskonałym, skończonym dziełem, były nawet mocniejsze momenty w dyskografii OPN, choć zarazem pokazuje, że to autor tej muzyki mógłby się dziś szarpnąć na napisanie współczesnej internetowej opery. A najlepsze jest to, że są tu zarazem doskonałe podkłady dla Kanyego Westa.

Oceny po pierwszych odsłuchach:

BEN HOWARD Noonday Dream, Island 2018, 7-8/10
FATHER JOHN MISTY God’s Favourite Customer, Bella Union 2018, 7/10
LUMP LUMP, Dead Oceans 2018, 8/10
MAZZY STAR Still, Rhymes of an Hour 2018, 6/10
MORCHEEBA Blaze Away, Fly Agaric/No Paper 2018, 6/10
ONEOHTRIX POINT NEVER Age Of, Warp 2018, 8/10

Ukazały się w tym tygodniu:

26.05 Pleszynski Oratorio Whirls Trumpets, Antidepressant Records
27.05 Caloia / Charuest / Fousek Residual Time, Mondoj
27.05 GDFX Young Ox Restraint, Mondoj
27.05 Sugai Ken てれんてくだ – tele​-​n​-​tech​-​da, Discrepant
27.05 Tasos Stamou Musique con Crète, Discrepant
28.05 Daedelus Taut, Dome of Doom
29.05 Kevin Drumm Blocking, Kevin Drumm
30.05 Alameda 4 Czarna woda, Instant Classic
30.05 AyGeeTee I’m Here, Seagrave MC, DL
30.05 Symbiotic Sounds The Prequel EP, Sequel One
30.05 The KVB Among Us, Invada
30.05 VA Animal Chin, Seagrave MC, DL
31.05 D A V I C I I W sercu pozostaje tylko to, co wypalone ogniem, Trzy Szóstki DL
1.06:
ant’lrd & Benoît Pioulard
Deck Amber, sounds et al MC
Batu Rebuild EP, XL
Ben Howard Noonday Dream, Island
Betrayer Scaregod, Mystic
Chantal Acda Chantal Acda & Bill Frisell – Live at Jazz Middelheim, Glitterhouse
Cœur de Pirate En cas de tempête, ce jardin sera fermé, Dare To Dare
Father John Misty God’s Favourite Customer, Bella Union
Fotocrime Principle Of Pain, Golden Antenna CD, LP
Gabriella Cohen Pink Is the Colour of Unconditional Love, Captured Tracks
Janusz Reichel pa!chwork, JMPC CD
Javier Colina & Chano Dominguez Chano & Colina, Sunnyside
Juliana Daugherty Light, Western Vinyl
Kanye West Ye
LUMP LUMP, Dead Oceans
Marcus Miller Laid Back, Universal
Mazzy Star Still, Rhymes of an Hour EP
Morcheeba Blaze Away, Fly Agaric/NoPaper
Natalie Prass The Future and the Past, ATO
Neko Case Hell-On, Anti-/Epitaph
Oneohtrix Point Never Age Of, Warp
Oren Ambarchi / Kassel Jaeger / James Rushford Face Time, Black Truffle
Paul Simon Graceland (The Remixes), Sony
Pete Yorn & Scarlett Johansson Apart, Capitol EP
Pieter Nooten Stem, Rocket Girl
Professor Rhythm Professor 3, Awesome Tapes From Africa
Raper Shigetsu Na wypadek nieobecności, HH50+
Rodrigo Amado, Joe McPhee, Kent Kessler & Chris Corsano A History of Nothing, Trost
Rogal DDL ANTy, Step
Roger Daltrey As Long As I Have You, Polydor
Sun Ra God Is More Than Love Will Ever Be, Cosmic Myth CD, LP
The Brian Jonestown Massacre Something Else, A
The Eternal Chord Semper Liber, Touch (Gusstaff, dystrybucja PL)
The Flaming Lips Greatest Hist vol. 1, Warner
The Tiger Lillies Corrido de la Sangre, Misery Guts Music
Tomasz Bednarczyk While EP, Somewhere Nowhere
Ustad Zia Mohiuddin Dagar Ragas Abhogi & Vardhani (Rudra Veena // Seattle // 9 March 1986), Ideologic Organ/Gusstaff
Ustad Zia Mohiuddin Dagar Raga Yaman (Rudra Veena // Seattle // 15 March 1986), Ideologic Organ/Gusstaff
VA Voices of Mississippi: Artists and Musicians Documented by Bill Ferris, Dust-to-Digital
VA Boombox 3: Early Independent Hip Hop, Electro And Disco Rap 1979-83, Soul Jazz Records
Yan Jun Unconditional Love, Room40

Wszystkie premiery 1.06, chyba że oznaczyłem inaczej.
Dziękuję za wszystkie płyty udostępnione do oceny z wyprzedzeniem.