Jak samplowano Polskę, czyli skutek i przyczyna

W ramach słowa na niedzielę parę akapitów o dwóch płytach: całkiem starej i zupełnie nowej. Ta pierwsza to prawdopodobnie najczęściej samplowany polski album wszech czasów. A przynajmniej ścisła czołówka w tej dziedzinie. Polski hip hop i muzyka elektroniczna – O.S.T.R., Stare Miasto, Skalpel i inni – wycinali stąd fragmenty, niczym ich amerykańscy koledzy z albumów Isaaca Hayesa. Znalazło się też paru artystów zagranicznych ze sceny klubowej przełomu wieków, bo wtedy najłatwiej było trafić na Jerzego Miliana na kompilacji Polish Jazz firmowanej przez Jazzanova Compost Records. Po latach polowań na album Jerzy Milian – Orkiestra Rozrywkowa PRiTV w Katowicach z 1975 roku jest oficjalne wznowienie winylowe.

Ciężka kanonada bębnów na początek, charakterystyczny motyw fortepianu i dynamicznie prowadzona linia zmniejszonej nieco sekcji dętej – intro utworu Wśród pampasów mogłoby pewnie robić także za niezłą muzyczną „okładkę” historii polskiego jazzu. Na pierwszej płycie nagranej z katowicką orkiestrą PRiTV Milian potwierdza wyjątkowy talent konstruktora takich dużych składów i aranżera lekkiej, ale niebanalnej muzyki rozrywkowej. W 12 zebranych na albumie kompozycjach sięga po najróżniejsze środki wyrazu, prowadząc utwory od wokaliz Teresy Sikory i Jana Opyrchała do partii fletu Jerzego Jarosika (razem z pianistą Piotrem Kałużnym był też stałym dostarczycielem materiału dla formacji) lub własnej partii wibrafonu. Nawiązuje do R&B, amerykańskiego funku i kładzie na tym albumie fundament pod przyszły rozwój muzyki dyskotekowej. Poza Wśród pampasów do tych najczęściej „cytowanych” utworów należą Szkic dla choreografa i Czasem bez tercji. Cała strona A została mocno splądrowana pod kątem atrakcyjnych sampli – strona B nieco delikatniej, ale za to otwierający ją utwór Kura-kureka wyróżniał się wśród interpretacji grupy Mitch & Mitch, która w ubiegłym roku cały ten album zdążyła zagrać na nowo – na żywo – w studiu koncertowym Polskiego Radia, a później powtórzyć to przy okazji otwarcia poświęconej Milianowi wystawy w Chorzowie. Dobrze, że tyle dotyczących tego albumu gestów udało się wykonać jeszcze przed śmiercią Jerzego Miliana. Dzięki temu tej, dość wiernie przygotowanej reedycji, nie odbiera się tylko jako próba zaspokojenia ciekawości słuchaczy po smutnym wydarzeniu.

Zostają jeszcze inne nagrania Orkiestry z Milianem. Część z nich, nierzadko równie udanych, przypomniała ostatnio GAD Records. I wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec.

Po dwóch falach zainteresowania polskim jazzem i takimi płytami jak powyższa – nujazzowej i hiphopowej – mamy kolejną już, związaną ze świeższym nieco nurtem juke/footwork. No dobrze, w tym wypadku chodzi mi o jedną płytę: Trip to Warsaw Scotta Ludvigsona nagrywającego jako Surly, wydaną przez nasz kolektyw Polish Juke wspólnie z Astigmatic Records. Ale wyraźnie sygnalizuje potencjał zjawiska. Nowozelandzki autor na polską tradycję jazzową zwrócił uwagę nie bez przyczyny – jego ojciec grał swego czasu z Krzysztofem Ścierańskim. Surly powołuje się też na inspiracje duetem Skalpel, które słychać w doborze brzmień i sampli, bardzo sprawnym odtwarzaniu przydymionej atmosfery albumów z serii Polish Jazz. Całą opowieść przenosi jednak nieco niżej w zakresie częstotliwości. Bywa tu bardzo mocno – jak w Scare Em to Death albo tanecznym Wait Til the Stick Comes (oba z głosami MC), bywa jednak też słodko i melodyjnie, jak w Whispers Through the Wall, sięgającym zręcznie po wokalistykę jazzową, której wykorzystanie wyróżniało mocno polską scenę i było przecież także mocną stroną prezentowanego wyżej albumu Miliana.

Trip to Warsaw to formalnie epka, ale ostatecznie niemal pełnowymiarowe wydawnictwo, na którym duże wrażenie zrobiły na mnie przede wszystkim dobrze wykorzystywane kontrasty między liryką wschodnioeuropejskiego jazzu a mocnym charakterem różnych odmian współczesnej muzyki tanecznej – także np. jungle z tremolami werbla nałożonymi na impresyjne i nostalgiczne Train to Lodz. Wydana w lutym w fizycznej postaci płyta Trip to Warsaw, świetnie zmasterowana przez Pawła Bartnika i pod względem szaty graficznej nawiązująca do polskich tradycji, sprzedała się w pierwszym wydaniu na pniu. Na razie jest do znalezienia w postaci cyfrowej. A na kolejne tłoczenie pewnie przyjdzie poczekać – miejmy nadzieję, że nie tak długo jak w wypadku Miliana.

JERZY MILIAN Orkiestra Rozrywkowa PRiTV w Katowicach, Polskie Nagrania 1975/2018, 9/10
SURLY Trip to Warsaw, Polish Juke/Astigmatic 2017/2018, 7-8/10