Opole (dalej) minowe

Efekt KFPP Opole 2017 jeszcze się nie skończył. Wiosenny bojkot festiwalu – swoisty efekt kuli śnieżnej i rzadki pokaz solidarności w branży rozrywkowej – opisywałem tutaj. Praktycznie wszystkie przypuszczenia dotyczące tamtego rozwoju wypadków się potwierdziły. Dziś – o czym też piszę w „Polityce” – rozpoczyna się impreza w przesuniętym terminie, zorganizowana dzięki niezłej kryzysowej pracy TVP i kompletnej demolce w obozie PR Maryli Rodowicz. Najpierw spotkała ją krótka, ale dość intensywna kampania hejtu, głównie ze strony mediów prawicowych, na którą odpowiadała na swoim forum w sposób PR-owo niekontrolowany. Później deklaratywnie przyjęła, a faktycznie odrzuciła zaproszenie na Przystanek Woodstock, którego w ostatecznej postaci miał – według relacji – nie przekazać artystce osobiście jej menedżer (sic!). W co niestety trudno uwierzyć – do tego stopnia, że już na zawsze zostanie cień kalkulacji. Maryla Rodowicz – artystka o dużym scenicznym dorobku, która powinna dziś promować nową płytę, ewentualnie spokojnie koncertować jak Irena Santor (widziałem tę ostatnią przed paroma tygodniami, świetna forma) – wplątała się w sytuację, gdy staje się piorunochronem dla organizowanej przez TVP imprezy. Wszystko, co pójdzie źle, spływa na jej konto.

Nie zdarzyło mi się jeszcze przy pracy nad tekstem dostać aż tylu odmów wypowiedzi – sytuacji wokół Opola nie komentowali artyści, którzy zaproszenia nie przyjęli (większość z nich uzasadnia to koncertami w tym samym terminie, zwykle z łatwą do wychwycenia ulgą), a tym bardziej ci, którzy zaproszenie przyjęli, po wcześniejszym bojkocie. Jedno tłumaczenie – już off the record – najczęściej powtarzało się u jednych i u drugich: To wszystko wina Maryli, bo my tylko na nią patrzymy. Rozedrganiem wplątanej w całą sprawę w trudnych okolicznościach artystki jedni tłumaczą swoją absencję, inni – obecność na dzisiejszym koncercie. I tłumaczyć będą, bo tak łatwiej.

Do wczoraj (wtedy sprawdzałem) dzisiejszy recital na 50-lecie kariery scenicznej Maryli był przy tym jedynym w całości sprzedanym koncertem festiwalu. Są podobno pomysły na zwiększenie widowni na pozostałych koncertach. Choć atmosfera jest trochę nerwowa, a poza pracami personelu technicznego na miejscu trwają prace prokuratury.

Przyznaję, że najbardziej zaimponowała mi postawa jednej artystki (wspomnianej w podlinkowanym tekście w „Polityce”), która – jako jedyna spośród tych, którzy nie zostali osobiście dotknięci sytuacją konfliktu w maju (zespołu Dr Misio nie liczę, bo jak się zostało na antenie TVP obrażonym, to głupio występować) – po prostu podtrzymała decyzję o niewystępowaniu w Opolu. Bo to decyzja, która może w najbliższej perspektywie trochę kosztować. TVP rzuciła na stół comiesięczny program koncertowy, zaczęto znów pisać o potencjalnym – choć raczej fantasmagorycznym, powracającym już nie po raz pierwszy – projekcie kanału tematycznego TVP Muzyka. Podtrzymuję jednak to, że nikomu – suma summarum – nie zepsuje to wizerunku tak bardzo jak Maryli.

Nie będę punktowo oceniać nowego albumu Rodowicz Ach, świecie, choć przesłuchałem go ostatnio wielokrotnie i wydaje się przynajmniej propozycją uczciwą, jeśli popatrzeć na oczekiwania fanów. Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle – brzmi dość trafna autorecenzja, wyśpiewana jednak zaskakująco smutnym tonem. Nazwiska Lipki, Gawlińskiego i Cygana raczej przyciągają, ale Witold Łukaszewski, który napisał większość repertuaru, jest dla mnie zbyt ckliwy i sentymentalny. Tyle że nostalgiczna i niedzisiejsza ma być najwyraźniej cała płyta. Odczytywanie jej poprzez konteksty polityczne może być wprawdzie bolesne (Las), ale Rodowicz z łatwością mogła tego wszystkiego uniknąć. Artystycznie chce być jak Santor, z drugiej – wciąż robić show jak Rodowicz. Wyperswadować mógłby jej to pewnie ktoś bliski, ale i na to oczywiście za późno. Niedawni hejterzy dokonujący politycznej lustracji Maryli umilkli, próby idą pełną parą, reflektory się grzeją i pozostaje dokonać takiej demonstracji niezależności na scenie, by później nie świecić oczami za artystyczną porażkę.

Tylko że w warunkach festiwalu opolskiego to trudne, nawet bez względu na kontekst polityczny.