12.00 Incarnations. Gdyby była niedziela…

Pierwszy poważniejszy kryzys to ten moment, gdy wskutek przychodzących masowo maili pracy ciągle przybywa zamiast ubywać. Rzucacie okiem za okno. Gdyby dziś była niedziela na tym, dajmy na to, Żoliborzu, toby nie trzeba było tu siedzieć. Można by było iść na bulwar wiślany, jak w nowej, choć mentalnie całkiem starej piosence incarNations i Mai Kleszcz. Dużo już pewnie słyszeliście o ich nowej płycie Romantyczność (wątek miłości wraca – ten z godz. 10.00). Mój związek z tą lekką, weekendową, wychodzącą z bluesa muzyką oparty jest jednak i na miłości, i na niechęci.

Wojciech Krzak i Maja Kleszcz wciąż robią z polską piosenkową tradycją z grubsza to samo, co Bradley (ten z godz. 9.00) z Brownem. Rekonstruują. Zmienia się tym razem tylko pomagający im zespół. W tym wypadku w tle mamy w praktyce całe trio Levity (rzadko ostatnio słyszane, więc się stęskniłem), a solowa partia Jacka Kity w Najpiękniejsza jak aniołek w raju właściwie emocjonalnie buduje cały utwór. To zresztą ciekawe nagranie, bo pokazuje zarazem mocne strony, jak i problemy incarNations. Po stronie tych drugich wpisałbym próbę ścigania się w ekspresji wokalnej z Niemenem. A powinien to być – po doświadczeniach z konkursów talentów – jeden z tych zakazanych kierunków. Maja Krzak radzi sobie wyśmienicie, ale sposób, w jaki atakuje i akcentuje samogłoski, z coraz mocniejszym dźwięcznym, rytmicznym westchnieniem, wydaje mi się przesadzony. Mnie przeszkadza, odciągając uwagę od reszty.

Tymczasem nie mamy do czynienia z nową płytą Ani Rusowicz, to zespół o olbrzymich umiejętnościach (w szczególności wokalnych – dykcja, kontrola, wibrato, skala) i dużo większej powściągliwości w dziedzinie kopiowania cudzych pomysłów. Wpisujący się w nurty ważne i stale obecne w polskiej piosence – jak sięganie do klasyki poezji (tym razem Mickiewicz). Wracający też do tekstów Bogdana Loebla, którego przywrócenie listom przebojów jest jedną z ich największych zasług. Tu Loebl znów bardzo dobrze się sprawdza, lepiej z całą pewnością niż Agata Duda-Gracz (Wojna zjada dzieci / Kosteczki rzuca do śmieci – ja bym tego nie śpiewał, bo to może do wybronienia na scenie jako groteska, ale nie w piosence). Nie mam zupełnie zastrzeżeń do prostych, ale wdzięcznych kompozycji Wojciecha Krzaka, a kilka pierwszych układa się w prawdziwie imponującą serię. I są największym atutem albumu. Płyta będzie miała swoich wielkich fanów, którzy mnie mogą zjeść tak jak ta wojna w tekście finałowej piosenki. Ale tymczasem sam coś muszę zjeść. Wczesny obiad? Tylko wróćcie przed 13.00.

MAJA KLESZCZ & INCARNATIONS Romantyczność, Fonobo/MTJ 2016, 6/10