Doprowadził nienawiść do kapitulacji
W wieku 94 lat zmarł właśnie Pete Seeger, najważniejsza postać amerykańskiej sceny folkowej. Jeszcze wczoraj go wspominałem, parę tygodni temu cytowałem jego złotą myśl z jednego z ostatnich wywiadów – „Nie słuchałem żadnej nagranej muzyki od 19 roku życia”. Dlaczego nie słuchał? Pewnie dlatego, że ciągle grał. Dla Seegera muzyka była czymś żywym, co służyło do rozmowy z ludźmi – czy to czekającym na padające ze sceny hasła tłumem publiczności, czy innymi muzykami, z którymi grywał od niechcenia, w każdych okolicznościach. W amerykańskiej telewizji zrobili z tego program, emitowany w czasach wielkiej popularności folku, w latach 1965-66. Nazywało się to „Pete Seeger’s Rainbow Quest” i wyglądało tak:
Mało rzeczy tak dobrze tłumaczy fenomen folku jako systemu komunikacyjnego w muzyce amerykańskiej, świeżej i tworzonej przez młode państwo tradycji śpiewania, na gruncie której Seeger mógł się szybko dogadać z państwem Cash (jak powyżej), ale też na przykład z muzykami jazzowymi (w innych odcinkach). Swoboda, z jaką cały program się prezentuje – zwykła, najprostsza gadka przerywana piosenkami, też wydaje się dla folku charakterystyczna. Jednocześnie folk jest jak dub – pozostaje bardziej wirusem przenikającym całość muzyki XX wieku czy właśnie językiem pozwalającym się porozumiewać, niż zamkniętym gatunkiem. A jego otwartość testowała w ostatnich latach cała nowa fala avant-folkowców, psych-folkowców, drone-folkowców, czy nawet folktroników.
Oczywiście do komunikacji (jednego ze świętych założeń sztuki Seegera) dochodzi inna sprawa – komentarz społeczny, świadectwo zaangażowania. Lewicowego, robotniczego, wolnościowego, przede wszystkim pozostającego w mocnej opozycji do ekstremalnej prawicy (dzięki czemu folk jest tak dobrą platformą porozumienia białych Amerykanów z jazzmanami czy bluesmanami o czarnym kolorze skóry). Na początku ukąszonego sympatią Seegera dla Kraju Rad, potem jednak powściągniętą, gdy już artysta dowiedział się o prawdziwej twarzy polityki Stalina. W każdym razie podobnie jak Woodie Guthrie miał na gitarze napis „Ta maszyna zabija faszystów”, tak banjo Pete’a Seegera zdobił inny: „This instrument surrounds hate and forces it to surrender”, czyli „Ten instrument otacza nienawiść i zmusza ją do kapitulacji”. „Muzyka to broń” – mawiał Seeger.
No i cecha równie ważna, a przy tym coś, co Seeger popularyzował przez całe życie: anonimowe piosenki krążące po świecie w różnych wersjach. Recykling piosenek zapomnianych. Czyli coś idealnie kompatybilnego z dzisiejszą kulturą 2.0, z kultem amatora i prądem choćby nawet bezinteresownego, darmowego powielania pomysłów, nieustannego remiksu (sam miał do technologii stosunek ambiwalentny, a może po prostu rozsądny: „Technika nas wyzwoli, o ile wcześniej nie zmiecie nas z tego świata”). Amerykański folk jest kulturą remiksu od zawsze i od zawsze problemy z przyznaniem autorstwa pozostają tu takie jak ten sygnalizowany w poprzednim poście. Czyli swobodne krążenie przez świat pieśni w nowych wersjach, często zupełnie zmieniających charakter oryginału. Seeger, owszem, pisywał, ale też po prostu wykonywał, zmieniał, rozpowszechniał. Więc jego znaczenie dla całej kultury muzycznej, którą znamy, jest jednocześnie fundamentalne i łatwe do zakwestionowania. Łatwe – bo bez jednego Seegera, jeżdżącego i wykonującego proste piosenki z akompaniamentem banjo – można sobie przecież wyobrazić współczesną muzykę. I bez niego folk pewnie zyskałby popularność, miałby swoich van ronków, a potem dylanów. Ale zarazem przez większą część swojego życia był tym jednym, najważniejszym bohaterem – można było z dużym przybliżeniem pokazać, że folk to on. Nie będę się więc wymądrzał, tylko zostawię was teraz z dorobkiem tego człowieka, którego słuchaniem (w dużej części za darmo dzięki różnym archiwom internetowym) można sobie teraz wypełnić dzień do końca.
Fotografia: Library of Congress. New York World-Telegram & Sun Collection
Komentarze
PETE SEEGER
dal 9 koncertow w Polsce /PRL w 1964. „Trybuna Ludu” wychwalala piesniarza jako przedtsawiciela klasy robotniczej. Jeden z koncertow odbyl sie w zakladach maszyn budowlanych im. Ludwika Warynskiego w Warszawie „Nie wystapil na scenie ale na platformie za pojazdem gasienicowym” (TL, 8 kwietnia 1964). Na koncercie w fabryce bylo ok 1000 robotnikow, ktorzy klaskali rytmicznie i przytupowali buciorami. Zaspiewano mu „Sto lat!” Seegerowi podarowany zostal miniaturowy model koparki.
Pete Seger byl z koncertami w ZSSR, prawie miesiac, 28 koncertow w Moskwie, Leningradzie, na Krymie i w Tbilisi. Nalezy przypomniec, ze Pete Seeger byla nigedys na czarnej liscoe MCarthyego. Koncert w ZSRR a takze Czechoslowacji i PRL odbyl sie dzieki agentowi artysteycznego Seegera, czyli Haroldowi Leventhalowi. Uprzednio jedynie z USA wystapil w ZSSR czarnoskory Paul Robeson, laureat m.in. nagrody stalinowskiej w 1952 r.
„Rudé Pravo” organ KPCz pisal 19 marca 1964, ze Pete Seeger to nie tylko artysta ale przede wszystkim „bojownik o pokoj i prawa robotnikow”. Wystepil w Pradze przed publicznoscia robotnikow siedzacych w lawkach niczym w prezydium i opowiadal im o muzyce folkowej Amerykanow a takze akompaniujac na banjo wykonal czeski utwor ludowy. Jeden z czeskich przyjaciol artysty powiedzial mu, ze ci robotnicy juz zapomnieli jak „piekne sa czeskie melodie ludowe”, bowiem inny repertuar byl bardziej obowiazkowy.’
W Moskwie, wieczorem 10 kwietni1 1964 odbyl sie wielki koncert artysty w sali Czajkowskiego, milicja regulowal naplyw publicznosci wiekszosc byla na zewnatrz. Na kawalkach kartek Seeger mial zapisane proste wyrazania rosyjskie. Prosil publicznosc by spiewala z nim gospel song „Micheal, Row the Boat Ashore”, „We Shall Over come” a takze „Where Have All the Flowers Gone?” Podczas tego dlugiego tournee spotyka Seeger robotnikow, kolchoznikow. muzykow i skrupulatnie gromadzil lokalne piesni i melodie ludowe. Pete Seeger byl przekonany, ze tworczosc narodowa kazdego kraju, ktory odwiedzil w bloku sowieckim, bedzie w przyszlosci zaczynem do lepszego zycia.
^Bardzo ciekawe!
Sprawdzieł sobie na YouTubie tego gościa, jakieś nudy dla starych dziadków. Nie ma jak słaby agit-p(r)op z nudną muzyką.
@Marcin: Masz prawo do każdej opinii, nawet prymitywnej.
Przede mną Pete Seeger otworzył drzwi do agit folku Victora Jary. Znał się z jego rodziną i we wzruszający sposób potrafił opowiadać o tragicznych losach Jary wpisujących się w brutalność reżimu Pinocheta.
a co siędzieje z ziemią niczyją? blog nie działa od dość dawna…
Działa, działa – czego dowodem wpis o Seegerze 🙂
http://www.ziemianiczyja.pl/2014/01/pete-seeger/
Ziemia skończyła pięć lat i z tej okazji dostała nową lokalizację. Ale przeprowadzka trwała tylko kilka godzin.
Jeśli się nie otwiera mimo odświeżania (ctrl+shift+R), to trzeba
1. Wejść w konsolę (Windows+R, a następnie cmd)
2. W tejże konsoli wpisać: ipconfig /flushdns
Wyczyści pamięć i będzie OK.
Warto zerknąć na ten film: http://www.youtube.com/watch?v=7_7NATyqaBU
20 września 2013 r. nagle odszedł od nas Konrad Chyl – lubelski muzyk eksperymentalny, improwizator, kompozytor, animator sceny free improv. 30 stycznia miał swoją premierę album „Dla Konrada”, który został wydany przez Fundację Kaisera Söze i jest udostępniony do darmowego pobrania.
Więcej na ten temat piszę na Nowej Muzyce:
http://www.nowamuzyka.pl/2014/01/31/plyta-z-pozegnalnym-koncertem-dla-konrada-ch