Gitarą i piórem
Aż się dziwię, że Pudelek tego dotąd nie odnotował: Urszula znów zmienia obiekt uczuć. Najpierw była podróbka Fendera Stratocastera. Potem można się było dopatrzyć jakiegoś Telecastera (dla pikanterii – przy okazji płyty „Akustycznie”). Teraz przyszła pora na eleganckiego Gibsona Les Paula. Problem w tym, że wkładka nowej płyty nie pozostawia wątpliwości: na gitarze Urszula tu nie gra.
Nie sądzicie, że jakoś mało się pisze o nowej płycie Urszuli? Obstawiam, że powód jest prosty. Choć bowiem autorka za gitarę tym razem nie chwyciła, wzięła do ręki pióro i zamknęła usta potencjalnym krytykom:
Oszalały mija dzień, kolejny czeka gdzieś
Pobłażliwy niesmak znów ogarnia cię…
W szafie masz karabin, lecz nie zastrzelisz się
Piękno lipca za oknami ciągnie cię.
Nie żebym miał nastroje samobójcze po wysłuchaniu tego utworu, ale muszę przyznać, że w drugiej linijce Urszula lepiej wyraziła to, co czułem, słuchając tej płyty, niż sam bym potrafił*.
A nawet gdybym nastroje samobójcze miał, posłuchałbym sobie trzy razy lepszej płyty „Hesitation Marks” Nine Inch Nails, pisanej raczej syntezatorem i żyletką niż gitarą i piórem. Chociaż i za nią – dodam z pewnym wahaniem – pociąć bym się nie dał, o czym informowałem już w pewnym sensie tutaj. Więc dziś już bez dodatkowych okładek, ocen itp.
*Takich podtekstowych gier jest zresztą więcej – symboliczny wydaje mi się na przykład fakt, że „Nadzieja” okazała się utworem instrumentalnym.
Komentarze
Trzy razy lepsza to tylko 3 gwiazdki na 10.Nie rokuje to najlepiej.
🙂
Robyn „Dancing on my own” w wykonaniu KINGS OF LEON
http://www.youtube.com/watch?v=aQ-vU28uPb0
w nagraniu radiowym dla BBC – mozwe nie najlepszy mix, ale z pewnoscia znajdzie sie na kolejnym albumie grupy jako bonus.
@Bartek. „Trzy razy lepszej płyty NIN”? Czyli miałaby ocenę 6? 🙂 Tak czy inaczej chyba jednak przeceniasz ten album NIN…
…echhhh… i jeszcze to odwoływanie do sceny industrialnej NIN. Bartek, czy to było konieczne? Nie chcę znów wikłać się w niekończące się spory terminologiczne, ale „amerykanizacja” pojęć muzycznych jest nam, tutaj Bartku niepotrzebna. Ani czytelnik-laik nic nie zrozumie z tej „sceny industrialnej”, a i ktoś bardziej w temacie potraktuje taki zapis w poczytnej gazecie jako objaw niekompetencji piszącego. A przecież jesteś kompetentny!
@Rafał Kochan –> Nie czytaj między wierszami. Napisałem tylko, że jego styl był zakorzeniony w muzyce industrialnej. Jak wiesz, nigdy bym Reznora do sceny industrialnej nie zaliczył, odbyliśmy na ten temat drzewiej kilka rozmów 🙂
@Bartek. Właśnie nie nie był w niej zakorzeniony. Styl zakorzeniony był w muzyce rockowej, do której zespół dokładał elektronikę o dość agresywnym i mechanicznym brzmieniu. Ta elektronika nie miała nic wspólnego ze sceną industrialną. Bardziej ze sceną EBM lub electro. NIN uważano kiedys za reprezentanta tzw. rocka industrialnego, jednakże styl ten nie był związany na jakimkolwiek poziomie sensu stricto z tzw. sceną czy też muzyką industrialną.
@Rafał Kochan –> Cabaret Voltaire.
🙂
Dahlia´s Tear – Transition
Cold Meat Industry 2012
_________________________ https://www.youtube.com/watch?v=_ARCGMr7auQ
@Ozzy. Bez jaj 😉 Ja wiem, że odzywa się w tobie lokalny patriotyzm, ale są jakieś granice, których przekraczać nam nie wolno 🙂
Bez przesady, Nine Inch Nails są zaliczani do sceny industrial czy się to komuś podoba, czy nie, po prostu jest to jakiś tam jej bardziej komercyjny odłam, który nie ma wiele wspólnego z Einsturzende Neubauten czy Skinny Puppy. Bush czy Silverchair są wrzucani do tego samego wora co Nirvana, a Skrillexa stawia się obok Buriala, tylko dlatego, że jakieś tam elementy są wspólne. Zresztą samo kategoryzowanie muzyki jest tylko zabawą, większość poważnych muzyków nie znosi takiego szufladkowania, więc moim zdaniem nie ma co się za bardzo napinać.
Nikt się nie napina. Prawem każdego człowieka jest snucie swoich przypuszczeń i werbalnego materializowania swojego „widzimisię”. Mnie bardziej intrygują motywy takiego, a nie innego używania terminów, niż ich faktyczna treść. Stąd też mój komentarz pod wpisem Bartka. Poza tym:
1. Czy nie uważasz, że jeśli coś jest bardziej „komercyjne”, to siłą rzeczy nie zakłóca i nie ingeruje takie zjawisko/praktyki w kanon gatunkowy pewnego stylu muzycznego?
2. Nie wiem co ma wspólnego Bush z Silverchair, bo tego nie słucham, ale wiem co radykalnie różni wczesny EN od Skinny PUPPY, nie wspominając o NIN. A różni praktycznie wszystko – od zestawu instrumentów, technik kompozytorskich, a skończywszy na środowiskach, w których tego typu formacje się poruszały.
3. Mnie „większość poważnych muzyków” nie obchodzi, co oni mają do powiedzenia na temat „szufladkowania muzyki”. No, chyba że ktoś z nich dzieliłby swoje artystyczne pasje z pisaniem o muzyce. „Szufladkowania” pierwszy dokonał Bartek w swojej recenzji, więc to oczywiste, że mogło to wywołać komentarze oraz polemikę terminologiczną. Co w tym złego, że ktoś stara się poznać motywy stosowania takich, a nie innych terminów w artykułach muzycznych?
Ja zawsze mam pewien problem z puryzmem gatunkowym, bo często różnice między wykonawcami w obrębie jednego gatunku muzycznego są tak wielkie, że przypisywanie jakichś podobieństw jest zupełnie umowne, nierzadko zdarza się, że większe znaczenie przy klasyfikowaniu mają uwarunkowania geograficzne czy społeczne niż samo podobieństwo muzyczne. Nie wspominając już o różnicach pomiędzy konkretnymi gatunkami. Tak jak piszesz EN i SP różni prawie wszystko, a mimo to ich muzyka jest klasyfikowana jako industrial, podobnie jest z NIN, można się spierać czy faktycznie jest to industrial, ale pewnie nie da się już zmienić faktu, że globalnie są uważani za sztandarowy zespół sceny industrialnej, oczywiście sąmieć wątpliwości co do zakorzenienia muzyki NIN w tej scenie, bo podobieństw do SP, EN czy Throbbing Gristle nie ma wiele, ale przecież do Ministry czy Young Gods odniesienia już jak najbardziej są.
Tu nie chodzi o puryzm gatunkowy, bo w przypadku muzyki industrialnej dość jasno zostały programowo wytyczone kanony estetyczne i stylistyczne. Wszelkie niejasności i nieporozumienia w tej sprawie biorą się stąd, że „globalnie”, i w tym największą winę upatrywałbym w dziennikarstwie muzycznym, nie rozróżnia się terminów „rock industrialny” oraz „muzyka industrialna”. Z uporem maniaka będę zwracał uwagę, zawsze i wszędzie, że to są dwa różne terminy, które dotyczą odmiennych zjawisk muzycznych. Gdyby Bartek napisał, że NIN wywodzi się ze sceny rocka industrialnego, nie byłoby żadnego problemu, bo tak właśnie jest. Chodzi tylko i wyłącznie o precyzyjność terminologiczną i nie uleganie postmodernistycznej bylejakości oraz rozmemłania semantycznego czy terminologicznego. Oczywiście zawsze można wyjść z założenia, że dla ciemnej masy czytelników jest to zupełnie bez różnicy, czy używamy „muzyka” czy „rock” industrialny. Jeśli tak, to po co w ogóle używać tych „szufladek” w takiej recenzji? Jeśli natomiast chcemy o takich rzeczach pisać, to wolałbym, by Bartek jednak bardziej rzetelnie do tego podszedł. Mam nadzieję, że Bartek nie potraktuje tego ambicjonalnie. Myślę, ze tego typu polemiki tylko wywołają jakieś refleksje i przysłużą się jego jeszcze lepszemu pisarstwu muzycznemu.
@Rafał Kochan –> Szanuję Twoją opinię w tej sprawie. Ale nie ustosunkowałeś się do uwagi na temat Cabaret Voltaire, których wpływ słychać u NIN w sposób jednak dość bezpośredni, a których sam klasyfikujesz jako formację industrialną.
Pressure Company, czyli Cabaret Voltaire, live at Sheffield, 18.01.1982, benefit na rzecz Solidarnosci, kupilem niegdys winyle nowe…za grosze.
@Bartek. Ale ja nie wiedziałem o co ci chodzi z tym umieszczeniem samej nazwy grupy. Teraz juz wiem, więc mogę coś napisać 🙂 Bartku, słyszalne w jakiejś muzyce wpływy – to jedno, a drugie – to realne korzenie i umocowanie stylistyczne. Można przypuszczać, że Reznor musiał słuchać tzw. klasyki industrialu i pewnie echa tego osłuchania są gdzieś słyszalne w jego muzyce, choć po prawdzie, ja bardziej słyszę tam FRONT 242 i grupy spod znaku EBM. Samo źródło inspiracji jest tu jednak niewystarczające. Wątpliwości powinno rozwiać zwyczajne zastanowienie się, co było podstawą i punktem wyjścia do tworzenia muzyki wspomnianego CV czy innych innych grup z kręgu klasycznego industrialu, a co było i jest dla Reznora. A mianowicie dla CV bazą do tworzenia muzyki był dorobek elektronicznej awangardy muzycznej. Zauważ, jakimi oni sie posługiwali instrumentami. Automat perkusyjny, preparowane taśmy oraz gitary, których zresztą nie używali w tradycyjny sposób. Dążyli do celowego zniekształcania i tworzenia nieregularnego rytmu (wspartego często naturalnymi, przetworzonymi odgłosami pracy młota pneumatycznego), który uzupełniali kolażami dźwiękowymi i psychodelicznymi frazami gitar (głównie efektami typu wah-wah oraz technikami gry pick slide lub pick scrape), co podkreslało neurotyczny klimat całości dźwiękowej. Oczywiście CV starali się te wszystkie awangardowe techniki akademicko-rockowe użyć w taki sposób, by muzyka nabrała w miarę czytelnego komunikatu, docierającego głównie do ludzi młodych (nie bez kozery ich wysiłki były skoncentrowane na to, by jak najwięcej koncertowac w college’ach lub dla studenckiej publiczności, co miało związek z postulatami „dostepu do informacji” oraz celowej i ukierunkowującej „taktyki szoku”. Urockowienie tych awangardowych zapędów osiągnęli dzięki postpunkowym partiom wokalnym oraz konstrukcji poszczególnych utworów, które były oparte głównie na kakofonicznym rytmie lub dusznych, quasi-psychodelicznych sekwencjach elektronicznych. Reznor natomiast oparł swój dorobek na muzyce rockowej. Brzmienie oparł głównie na żywych instrumentach i ich tradycyjnym wykorzystaniu, uzupełniając to samplerową elektroniką oraz agresywnymi wokalami. W tej muzyce wyczuwalna jest harmonia w rytmice, nie mówiąc pojawiających się melodiach. Ani nie ma kolaży dźwiękowych (nie licząc wykorzystanych gdzieniegdzie sampli, które pełnią raczej rolę ornamentu aniżeli istotnego środka dźwiękowej ekspresji), ani nie ma celowego zaburzania struktur aranżacyjnych kompozycji. A jeśli się pojawiają, to bardzo rzadko i nie nadają tej muzyce odpowiedniego charakteru. Jeśli nawet uznamy, że NIN w pewnych elementach estetycznych przypomina CV, to raczej wynika to jedynie ze zwykłego efektu powierzchownej ekspresji. Jednak samo „mięso” i „trzewia” dźwiękowo-muzyczne zostały stworzone z całkowicie odmiennych środków i technik muzycznych.
@pewnie echa tego osłuchania są gdzieś słyszalne w jego muzyce –> No i o to dokładnie chodziło. 🙂 Pewnie, że na poziomie estetycznym, a nie filozoficznym. Raz jeszcze pozwolę sobie przypomnieć: nie czytać między wierszami.
@Ozzy. Ta płyta nie była wydana na rzecz Solidarności. Napis ten na okładce był użyty bez ich wiedzy. 1/3 dochodu z tej płyty miała być i chyba została przekazana na niezbędne potrzeby funkcjonowania częstochowskiego szpitala. CV nie chcieli mieć nic wspólnego z polityką i ponoć mocno się obrazili na angielską wytwórnię Paradox, która opublikowała tę płytę.
@Bartek. Napisałeś: „Wtedy ten styl, choć zakorzeniony w muzyce Depeche Mode i twórczości sceny industrialnej, brzmiał świeżo.”. Właśnie oto mi cały czas chodzi, i nie dotyczy to poziomu filozoficznego, tylko estetycznego, co opisałem dosć obszernie w poprzednim komentarzu. Ty słyszysz echa CV w muzyce NIN, a ja nie, a ktoś inny moze słyszeć w NIN echa NEU!, i też będzie miał prawo napisać, że styl NIN jest zakorzeniony w krautrocku?
@Rafał Kochan –> Brzmiał świeżo – bo brzmieniowo nawiązywał do sceny industrialnej, a zarazem nie był rockiem industrialnym w sensie Ministry. To, co słyszysz, to jest Twoja sprawa. Weryfikacji tego i tak oczywiście dokonają inni. Trzymam się tamtego opisu i mam go za uczciwy. W eseju na temat NIN można sobie uszczegółowić kontekst, ale w obrębie noty na tysiąc znaków przekłamania nie zawiera. Ty już swoje na jego temat napisałeś – i ok, reprezentujesz pewien ortodoksyjny pogląd sceny, dla Ciebie to niewystarczający poziom szczegółu. To naturalne i rozumiem to.
A co do Neu! (skoro już poruszasz ten temat) i a propos naszej starej dyskusji spod wpisu o Oswaldzie – w sierpniu miałem okazję rozmawiać z Michaelem Rotherem i zapytać go bezpośrednio o stosunek do pop-artu i wpływ tego nurtu na działania grupy. Odpowiedzią był szeroki uśmiech i informacja o tym, że nie inspirowali się pop-artem w większej mierze niż dowolna działająca wtedy kapela. To, mam nadzieję, zamyka sprawę. Mam nadzieję, że Ty z kolei nie potraktujesz tego ambicjonalnie i uznasz pewien spór (dotyczący intencji artystycznych Neu!) za zakończony.
@Bartek. Daleki jestem od ambicjonalnego załatwiania spraw, ale niedaleko mi również do wnikania i solidnego analizowania tego, co wiem lub mogę poznać dzięki temu. Nie wiem, co Rother powiedział na temat ich zwiazków z pop-art, ale ja znam ten wywiad z Dingerem: http://www.dingerland.de/Talks/pop_int.html
w którym związki z pop-artem jednak rysuje w dość mocniejszym odcieniu niż to robiła „dowolna działająca wtedy kapela” według Rothera. Moim zdaniem to wcale nie zamyka sprawy, co nie oznacza, że chcę ci cokolwiek udawadniać.
Nie reprezentuje ortodoksyjnego stanowiska, tylko rozsądne i bazujące właśnie na faktach estetycznych danego rodzaju muzyki, a nie na tym, co mi się wydaje, ze słyszę. Jeśli twierdzisz, że NIN nawiązywał do sceny industrialnej, jednoczesnie nie będąc zwiazanym z rockiem industrialnym, i taką tezę wysuwasz na podstawie słyszalnego brzmienia, to ja jestem szczerze ciekawy, co ciebie przekonuje w tym brzmieniu do „muzyki industrialnej”? Mógłbyś wskazać, jakie elementy muzyki NIN na to wskazują? A najlepiej, jakbyś podał z youtuba jakiś utwór lub utwory NIN oraz CV, w których dostrzegasz podobieństwa.
„The name and the Dinger-designed sleeve must have hit the krautrockscene, which was fairly cosmic, like a bomb. Over a white background, Dinger had painted „NEU!” in big, bold strokes. It looked like home-spun Pop Art or an ironic protest against the consumer society which had emerged in West Germany after the second world war. NEU! was, and still is, the most common slogan in German advertising. It hits you in the eyes everywhere you go.”
Yes, it was a protest against the consumer society but also against our „colleagues” on the Krautrock scene who had totally different taste/ styling if any. I was very well informed about Warhol, Pop Art, Contemporary Art. I had always been very visual in my thinking. Also, during that time, I lived in a commune and in order to get the space that we lived in, I set up an advertising agency which existed mainly on paper. Most of the people that I lived with were trying to break into advertising so I was somehow surrounded by this NEU! all the time.
Pozwoliłem sobie na wklejenie najbardziej wymownego fragmentu.
i jeszcze jeden ciekawy cytat z tego wywiadu:
„Play around with it” in this case meant that the tracks were put on side 2 at normal speed and also in versions played at 16 and 78 rpm. „Hallo Excentrico” with its crazy, swerwing sound, was created by Dinger by playing „Super” out of center, and by hand. „A Pop Art solution to a Pop problem”, in other words?”
Of course, and it was absolutely my idea. I came from that world, Pop Art thinking. Michael did not like the idea. These days he claims that everything in NEU! was 50/50. Financially: yes. Creatively: no. He was always very conventional.
@Rafał –> Komentarz pozostaje jednak w pewnej sprzeczności z pierwszym zdaniem. 😉
„Yes, it was a protest against the consumer society but also against our „colleagues” on the Krautrock scene who had totally different taste/ styling if any. I was very well informed about Warhol, Pop Art, Contemporary Art”.
– to nie jest sygnał inspiracji pop-artem, tylko sygnał tego, że Dinger przechwala się, że miał szersze horyzonty, jeśli chodzi o znajomość sztuki współczesnej niż inni niemieccy muzycy. Jeśli nie widzisz różnicy między zadanym przeze mnie wprost pytaniem o wpływy w muzyce Neu! a wynikającym z dyskusji o okładce płyty ogólnym stwierdzeniem zanotowanym przez jakiegoś Anglika dla szwedzkiej gazety, to w porządku, więcej w tej sprawie nie zrobię, żeby Cię przekonać.
A jeśli nie widzisz różnicy między Ministry (z naciskiem na zastosowanie gitar i rockową formę utworów, przy dużej gęstości brzmienia, z rytmiką heavymetalową) i NIN (z akcentem Reznora na samplery i elektronikę, automatyczną perkusję opartą na brzmieniach o zmieniającej się fakturze, często wręcz synkopowane rytmy), to nie zasłużyłeś dziś na youtube’ową prywatkę. 🙂
@Bartek. A przeczytałęś całość tego wywiadu? Ten drugi cytat teżcie nie przekonał?
Zamiast opowiadac o synkopowanych rytmach i MINISTRY, lepiej podać konkretne przykłady do wysłuchania. No ale cóż, nie zasłużyłem na merytoryczną dyskusję 🙂
@Rafal
Tak, zgadza sie na rzecz szpitala.
Lubie czytac Twoje teksty Sa ciekawe i bardzo przejrzyscie pisane
Dzieki.
@Rafał –> W drugim cytacie ocena zabiegu zostaje zasugerowana przez zadającego pytania. Dinger się zgadza, tłumacząc przy okazji, że mamy po 50 proc. racji: jeden z panów nadawał temu popartowe znaczenie, a drugi miał to gdzieś. Manipulacja prędkością przesuwu taśmy jest starsza niż pop-art, dlatego patrzę na takie uzasadnienia z dużym dystansem.
Cały zabieg z płytą „Neu! 2” polegał na tym, że panom skończyły się pieniądze i musieli coś zrobić na szybko – stąd eksperyment polegający na powieleniu tych samych fragmentów na różnej prędkości. Potwierdza to Klaus Dinger w wydanej właśnie książce „Lick My Ass If You Can”. Polecam przy okazji – rzecz jest oficjalnym wydawnictwem skompilowanym z materiałów źródłowych przez jego ostatnią partnerkę życiową Miki Yui
@Bartek. A jakie ma to znaczenie, co, kto sugeruje? Gdyby dla Dingera była to sprawa obca – zaprzeczyłby… Wydaje mi się to oczywiste. Dinger od samego początku przypominał to, i co najważniejsze, był świadomy swojego artystycznego pokrewieństwa z pop -artem. Nie był przecież jakimś ignorantem, tylko osobą mającą przeszłość edukacyjną w zakresie sztuki. Zresztą, związki NEU! z pop artem nie zostały dostrzeżone jedynie przeze mnie, ale też przez inne osoby piszące recenzje muzyczne. Jak chcesz mogę wkleić tu takowe z „Guardiana” czy angielskie tłumaczenia z jakichś japońskich magazynów… Tu nie chodzi o to, że mamy 50% racji. Tu chodzi o to, że należy jednak poznać zdanie różnych członków grupy, a potem publicznie obwieszczać, że problem jest rozwiązany…. Smutne jest jednak to, że na siłę chciałeś pozostać nieomylny, nawet kosztem banalizowania wypowiedzi zainteresowanych członków grupy lub użycia przez nich wybranych technik manipulacji prędkością taśmy, umniejszajac to, że niby przypadek, że konieczność, bo nie było pieniędzy etc.. A przecież, co nigdzie tu nie zostało przytoczone, a mi akurat to się kojarzy najbardziej z filozofią specyficznego pop-artowskiego traktowania tworzywa artystycznego, NEU! bazował w wielu przypadkach na gotowych rozwiązaniach rytmicznych, melodycznych czy brzmieniowych, dowolnie jedynie zmieniając te „ready-made objects” w nowe postaci dźwiękowe. My to mozemy uznać za pionierskie w dziedzinie technik remiksowania, ale wówczas, na poczatku lat 70., biorąc pod uwagę właśnie fascynacje Dingera, przeniesienie malarskich technik popartu na grunt muzyczny jest tutaj jak najbardziej uzasadniony i zgodny z nastawieniem Dingera do procesu tworzenia. czy ty tego nie dostrzegasz i nie widzisz zwiazku? Przecież pojęcie remixu powstało w późnych latach 70? 80? Odnieś te działania do tamtych lat i do tła dominujących wówczas stylów artystycznych. Pisałem o tym wątku również pod twoim wpisem o Oswaldzie. Nie wiem, dlaczego tak się upierasz przy tym, by nie dostrzegać tych oczywistych związków.
@Rafał –> Ten japoński tekst to pewnie esej krytyka sztuki Noi Sawaragi. Mam go – umiejscawia Dingera między Warholem a Beuysem, ale skupiając się przede wszystkim na wizualnej koncepcji działań Neu! Ja bym jednak tych sądów nie przenosił z taką łatwością na muzykę. Nie chcę tu udawać speca od sztuk wizualnych – może ktoś światły z Czytelników się odezwie i pomoże – ale ready-made ma chyba w miarę precyzyjną definicję, pochodzącą od Duchampa. Czyli wykorzystanie istniejącego obiektu, najczęściej codziennego użytku, jako dzieła sztuki. W tym wypadku dwaj panowie (z udziałem trzeciego – Planka) nagrywali muzykę, która zarówno swoim charakterystycznym groove’em rytmicznym, jak i ogołoceniem rockowej formy z naddatków, repetytywnością itd. stanowiła coś nowego. A okładki i cała filozofia wokół Neu! była w mojej opinii czymś przewrotnym – bo z jednej strony pop-artowa (tu się mogę zgodzić) estetyka okładki, z drugiej – nowatorskie i autorskie podejście do muzyki. Pop-art jako kierunek w latach 70. nie był niczym specjalnie nowym – przeciwnie, okres burzliwego rozwoju przeżył w dwóch poprzednich dekadach. Po okładkach Rolling Stones czy Velvet Underground takie wizualne okładkowe nawiązanie w prostej postaci nie byłoby więc niczym specjalnie zaskakującym. Świeższe były wpływy minimalizmu, który sam wolę łączyć z muzycznymi działaniami Neu!.
Ogólnie daleko mi w tej dziedzinie do wielkich ambicji, Rafał, ja jestem tylko dziennikarzem. Ale staram się krytycznie patrzeć na wszystkie dopisywane po latach koncepcje. I jak pytam artystę bezpośrednio, po czym dostaję bezpośrednią odpowiedź, to jestem skłonny dawać priorytet takiej wiedzy. Tylko tyle.
Co do sztuki remiksu – ukształtowała się na Jamajce pod koniec lat 60. („versions” tamtejszych producentów były de facto remiksami) – bez żadnego znanego mi związku z prądami w sztukach wizualnych – i została przewałkowana przez didżejów disco w połowie lat 70. W latach 80. była już elementem przemysłu muzycznego zauważanym przez MTV.
@Bartek. Owszem, „ready-made” jest ikoną dadaizmu, ale stała się bardzo istotna także dla pop-artu. Przypomnij sobie serię obrazów Warhola poświeconych wybranym gwiazdom pop-kultury. Taka Marilyn Monroe była „rozmalowana” w każdą możliwą kombinacją kolorystyczną… I tutaj być może się różnimy w ocenie związków sztuki ogolnie z muzyka. Ty swoich sądów nie przenosiłbyś z taką łatwością na muzykę, a ja owszem. Wychodzę z założenia, że każda muzyka, która w danym okresie powstaje, nie pojawia się znikąd, tylko jest zdeterminowana kulturowym oddziaływaniem całego otoczenia. Tutaj, w przypadku NEU! mamy jeszcze bardziej podkreślony ten związek, gdyż jeden z członków tej grupy wyraźnie był zwiazany sztuką współczesną. Ten związek przedkładał się zarówno w graficznych projektach okładek, ale też (moim zdaniem) w metodach pracy nad strukturą dźwiękową, gdzie „ready -made objects” był też obecne, o czym pisze się tu i ówdzie. Oczywiście, samo wykorzystanie „ready-made objects” może skłaniać do różnych refleksji o pochodzeniu inspiracji. Również do dadaizmu. Ale gdy właśnie zwrócimy uwagę na same projekty okładek (bądż co bądź – stanowiące pewną formę manifestacji związku z danym nurtem w sztuce), które ewidentnie odwołują się do estetyki pop-artu, nie wspominając już o wyborze samej nazwy dla zespołu, to te wszystkie elementy składają się w jedną całość. I zwiazek z dadaizmem tutaj automatycznie zostaje odrzucony. Nie może tu być przypadku. Myślę, że Dinger miał konkretny pomysł na grupę muzyczną, którą identyfikował z tym, w czym wówczas czuł się pochłonięty do reszty, o czym wspomina w wywiadzie. Odrzucając sprawy okładek, wykształcenia, zwiazków z sztuką współczesną, konkretnymi wywiadami, a bazujac jedynie na samej muzyce, pewnie zachowałaby ta muzyka bardziej tajemnicze i niezgłębione oblicze. Ale czy świadome odcinanie się od wspomnianej wiedzy, nie pozbawia nas bardziej świadomego obcowania z tą muzyką? Moim zdaniem warto zgłębiać i poznawać muzykę z każdego możliwego kulturowego i artystycznego punktu widzenia. Jestem przekonany, że im więcej o niej wiemy, tym bardziej ta świadomość rozszerza nasze doznania emocjonalne, jakże niezbędne do pałania miłością do tej muzyki.
sluchalem dzisiaj Nine Inch Nails „Hesitation Marks”____________ to nie jest klasyczny NIN.
Juz na pierwszej sciezce „Copy of A” (troche acid), teksty ot takie sobie; nawet kiedy Trent Reznor wykrzykuje w „Somewhat Dameged”:Whre the fuck were you?. Najbardziej minimalistyczny jest z pewnoscia „With Teeth” ale raczej brzmi klasycznie rockowo.Niegdys Trent Reznor, kiedy zapraszal gosci, byl bardziej wymagajacy. Teraz muzycy sa mniej skrepowani procesem kreatywnym Reznora. Andree Belew brzmi w „All Time Low” jak niejaki Omar Rodríguez- Lopéz, jest tez Lindsay Buckingham(!)
Nie wiem dlaczego przychodzi mi do glowy grupa The Mars Volta, ktora chyba osmiokrotnie bywala u nas w SZtokholmie? 😉
ale chyba nie zapomne Johnny Casha i jego „Hurt” NIN.
http://www.youtube.com/watch?v=3aF9AJm0RFc
@Ozzy. Johnny Cash jest jednym z nielicznych przykładów, kiedy jego covery bywają lepsze od oryginałów. Jego zjawiskowość polega również na tym, że z muzycznej cepelii doszedł do czegoś, co można śmiało nazwać sztuką przez duże „S”. Większość wykonawcow zalicza odwrotny kierunek rozwoju.
🙂
a na dobranoc chasydzkie cover „While my guitar gently weeps” z Jerusalem / na Jaffa street
_______polecam turystom
http://www.youtube.com/watch?v=laFlmWtWxyM
Ja chciałem sprostować jedną rzecz…
Nie można mówić o wytwórni Schecter, że to „podróbka Statocastera”, bo to szacowny producent gitar jest, z historią.
http://www.schecterguitars.com/International/Default.aspx
Chyba nie każda gitara o klasycznym kształcie Stratocastera czy Les Paula jest jej podróbką…
@ozzy
Rewelasją!
Jeszcze genialne Shine On… gdzieś obok tam jest. Niuanse Gilmoura oddane niesłychanie wiernie.
NIN weterani rocka industralnego, żeczywiście w dobrej formie.
Słuszna uwaga, „klon” byłoby ładniej. Albo „gitara w typie stratocastera”. Są klony klasycznych gitar lepsze i gorsze.
p.s. Na Schecterze grał też Jackowski, jeśli mnie pamięć nie myli.
@Gostek Przelotem –> Tele od Schectera, zgadza się: http://www.t-mobile-music.pl/opinie/wywiady/wywiad-zycie-jest-piekne,3541.html
@Rafał Kochan—> Ty coś robisz w życiu poza pisaniem sfrustrowanych „komentarzy” na tym blogu :-)? A już słowo „industrial” to istny lep, który wabi Twoje wspaniałe myśli. Jak zwykle w 80% procentach Twoje wypowiedzi nie są na temat muzyki. Więcej dystansu! Pozdrawiam!
@Ozzy. Gdybym miał wybrać jakiś zestaw najważniejszych dla mnie utworów rockowych, to oprócz „I Want You (She’s So Heavy)”, właśnie „While My Guitar Gently Weeps” Beatlesów na bank pojawiłby się w nim. Uwielbiam ten kawałek, ale jednak wole go w oryginalnym wydaniu, ewentualnie w Harrisona wykonaniu. Chasydzki cover jest jednak zbyt wtórny 😉
Oczywiscie,
@ Rafale, to byla tylko taka egzotyczna ciekawostka.
Cena dobrego Fendera to srednio 5000euro, Gretsch, Gibson, Rickenbacher,Levin tez w cenie.
Ogladam film We were soldiers.
@Aga. Chyba się rozmijamy w pojmowaniu słowa „frustracja”. Co do twojego pytania o robieniu innych rzeczy w życiu, to nieco się krepuję, by o tym tu pisać. Ale jeśli chcesz, mogę ci na privie opowiedzieć to i owo. Pod warunkiem, że opowiesz, jak wyliczyłas/eś te 80%? No i co z tym dystansem? Dystansem do czego?
Father John Misty 🙂 I am Writing a Novel GREAT!
_________________________
OK http://www.youtube.com/watch?v=ga0ksTIagsg
NIN—-nie, dziekuje 🙁
🙂
Machinedrum -Vapor City (Ninja Tune)
chyba niebawem w sprzedazy
_________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=22Ukwhp2rdk