Płyty roku (wg czasu brytyjskiego)
W ostatni weekend brytyjscy dziennikarze przyjechali do Warszawy na (ogólnie zaskakująco duże i coraz fajniejsze) targi muzyczne Co Jest Grane uczyć dziennikarstwa muzycznego Polaków, co kuriozalne jest potrójnie. Po pierwsze, media, dla których pracują poszczególni zaproszeni, mocno zaniżają ostatnio loty (mówię o BBC, „Mojo”, „Uncut” i „NME”, niszowy „Clash” jeszcze w miarę trzyma poziom). Po drugie, śmiem twierdzić, że nawet w tych mediach nie były to postaci najważniejsze. Lisy Wright w stopce „NME” nie ma (współpracowniczka?), a Emily Rose Mackay jest wprawdzie na Flickrze i Pintereście, ale w stopce „Uncuta” już nie. W „NME”, owszem, występuje – w roli „sub-editor”, co należałoby chyba przetłumaczyć wprost: „podredaktor”. Po trzecie wreszcie, nie bardzo widzę w Polsce media muzyczne, w których byłyby wakaty dla nowych przyuczonych w ten sposób dziennikarzy. W ogóle nie bardzo widzę muzyczne media w Polsce jako takie (złośliwie wypomnę tylko, że do sytuacji przyczynili się sami wydawcy, uznając swego czasu, że plakaty na mieście będą lepszym nośnikiem reklamy dla ich wydawnictw niż prasa muzyczna). O samym spotkaniu z Brytyjczykami napisał Mariusz Herma. Ja nie byłem, więc się… nie wypowiem na temat zawartości, ale za to wykorzystam sytuację, żeby bezczelnie przejeść zawartość pierwszych zestawień płyt roku 2012, które dwa z ww. mediów już upubliczniły. Uwaga, dalej będę zdradzał!
„Uncut” jak zwykle w dziedzinie podsumowań roku 2012 melduje się na samym początku. Styczniowe (już!) wydanie prezentuje 75 albumów roku, jak zwykle w irytującej, odwrotnej kolejności, którą dla potrzeb tego bloga ustawię głową do góry:
1. Leonard Cohen „Old Ideas” (Columbia)
2. Bob Dylan „Tempest” (Columbia)
3. Jack White „Blunderbuss” (Third Man/XL)
4. Dr. John „Locked Down” (Nonesuch)
5. Frank Ocean „Channel Orange” (Def Jam)
6. Bill Fay „Life Is People” (Dead Oceans)
7. Ty Segall & White Fence „Hair” (Drag City)
8. Grizzly Bear „Shields” (Warp)
9. Neil Young & Crazy Horse „Psychedelic Pill” (Reprise)
10. Bruce Springsteen „Wrecking Ball” (Columbia)
11. Tame Impala „Lonerism” (Modular)
12. Go-Kart Mozart „On the Hot Dog Streets” (West Midlands)
13. Dexys „One Day I’m Going to Soar” (BMG)
14. Paul Buchanan „Mid Air” (Newsroom)
15. Field Music „Plumb” (Memphis Industries)
16. The Ty Segall Band „Slaughterhouse” (In The Red)
17. Grimes „Visions” (4AD)
18. Sharon Van Etten „Tramp” (Jagjaguwar)
19. Neneh Cherry and The Thing „The Cherry Thing” (Smalltown Supersound)
20. The XX „Coexist” (Young Turks)
Dalej jest jeszcze jeden Neil Young, jeszcze jeden Ty Segall (trzeci!), a FlyLo na 41. Całe zestawienie ma – jak zwykle w wypadku „Uncuta” promującego kult rockowej dojrzałości – dość zaawansowaną średnią wiekową, ale trzeba przyznać, że w pierwszej dziesiątce ta średnia, gdyby nie trzy wyjątki, byłaby wyśrubowana już pod samo niebo, niebezpiecznie blisko 70-tki. A najlepszą wytwórnią roku zostałaby wg tego zestawu Columbia.
„Uncut” stosownie do profilu dodaje zestawienie najlepszych reedycji: Can „The Lost Tapes”, dalej My Bloody Valentine „Loveless” i Blur „21”, sześciopłytowy „banan” Velvetów dopiero na czwartym. Do tego są książki (numer 1: „Who I Am” Towneshenda, z czym się zgadzam, polecam wpis niżej) i filmy (numer 1: „Bestie z południowych krain” Benha Zeitlina).
Zestawienie najlepszych płyt roku opublikowało też „NME”:
1. Tame Impala „Lonerism” (Modular)
2. Grimes „Visions” (4AD)
3. Frank Ocean „Channel Orange” (Def Jam)
4. Crystal Castles „III” (Fiction)
5. Alt-J „An Awesome Wave” (Infectious Music)
6. The Maccabees „Given to the Wild” (Fiction)
7. Pond „Beard, Wives, Denim” (Modular)
8. The Cribs „In the Belly of the Brazen Bull” (Wichita)
9. Jake Bugg „Jake Bugg” (Mercury)
10. Django Django „Django Django” (Because Music)
11. Jack White „Blunderbuss” (Third Man/XL)
12. David Byrne & St. Vincent „Love This Giant” (4AD)
13. DIIV „Oshin” (Capture Tracks)
14. The XX „Coexist” (Young Turks)
15. Sharon Van Etten „Tramp” (Jagjaguwar)
16. Melody’s Echo Chamber „Melody’s Echo Chamber (Weird World)
17. Grizzly Bear „Shields” (Warp)
18. Tribes „Baby” (Island)
19. Toy „Toy” (Heavenly)
20. Howler „America Give Up” (Rough Trade)
Dalej: Ariel Pink na 25, Cat Power na 21, Beach House na 22, Spiritualized na 28, Kendrick Lamar na 44, Flying Lotus na 49 (łaskawcy). Najwyżej notowana polska płyta na… żartowałem.
Najlepsze piosenki 2012 roku wg „NME” to „Best of Freinds” Palma Violets, „Bad Girls” M.I.A., „Under the Westway” Blur, „Forever” Haim oraz „Ill Manors” Plan B. „Gangnam Style” na 50 (poważnie), dwa razy Tame Impala w zestawieniu.
Napracowałem się jak poseł, przeklepując te zestawienia, więc płytę dorzucę dziś tylko w postaci małego załącznika. Będzie to miły dla ucha, ale dość wtórny album francuskiego Melody’s Echo Chamber. Piosenkowa wyprawa retro w stronę lat 60., przykrytych marzycielskimi przesterami. Było na płytach Stereolab, też po części francuskiej grupy. Tutaj wdzięczne i ciekawe w dużej mierze ze względu na produkcję Kevina Parkera (Tame Impala), który wyrasta widać sam na nowego Fridmanna, ale moim zdaniem jego studyjne patenty na tej płycie są jednak ciut za blisko oryginału, a bas błądzi w wyższych rejestrach jak u Flaming Lips. Jak widać z powyższego zestawienia „NME”, album zaczyna majaczyć w zestawieniach, a my mamy właśnie okazję go poznać już nie w wersji importowanej (ukazała się we wrześniu), tylko w tańszej polskiej reedycji. No i czekamy na kolejne płyty Melody Prochet (tak się przedstawia autorka) i kolejne odkrycia Kevina Parkera.
MELODY’S ECHO CHAMBER „Melody’s Echo Chamber”
Fat Possum/Weird World/Sound Improvement 2012
6/10
Trzeba posłuchać: To, co poniżej, czyli „Crystallized”, daje jakiś obraz na początek.
Komentarze
Na Guardianie też leci już lista i też przewidywalne nudy (poza Farrah Abraham), ale ciekawi mnie jak to jest, że z każdym rokiem coraz wcześniej. Czy coś by się stało wydawcom w kwestiach finansowo-odsłonowych gdyby uwierzyli Kevinowi Shieldsowi, że będzie album My Bloody Valentine pod koniec roku i poczekali do stycznia z publikacją? Z automatu w sumie wykluczeni są też Scott Walker i Big Boi.
Ogólnie ci Brytyjczycy, pomijając może radiowca, sprawiali wrażenie przedstawicieli ginącego gatunku tym bardziej wystraszonego od nas, że rzeczywistość – w tym zaproszenia na zagraniczne konferencje – przyzwyczaiła ich do beztroski i poczucia panowania nad światem, przynajmniej muzycznym. Teraz wszystko wymyka się.
Listy roku w tym tygodniu wypączkowały, tutaj ktoś kompiluje nawet te blogowe…
http://www.largeheartedboy.com/blog/archive/2012/11/2012_yearend_on.html
A co do Uncut:
1. Leonard Cohen
2. Bob Dylan
Hmm, czołówka w ich wydaniu wyglądałaby pewnie tak samo w… 1967 r.?
Niechlubna „sława” NME, polegała na tym (przynajmniej, kiedyś tak było), że co rusz znajdywali jakieś to „odkrycie roku/miesiąca/tygodnia” o których to po roku/miesiącu/tygodniu, zapominali wszyscy, łącznie z samą gazetą na czele.
Jeśli chodzi natomiast o Uncut (przeglądam je od czasu, do czasu jak się trafi w empiku, lub w sklepie muzycznym), to czasem ma się wrażenie, że to pismo dla old- boyów. ; )
Z drugiej strony pamiętam, że trafiło mi się specjalne wydanie Uncut, poświęcone Pink Floyd. Starannie wydane, mnóstwo zdjęć, niepublikowanych wywiadów z muzykami, wnikliwe recenzje, itd. Dość spore wydanie, liczyło tak ze 160 stron (reklam w gazecie nie było). Po przeliczeniu na polskie złotówki, wyszło gdzieś tak z 30 zł (wydaje mi się, że w Anglii te 6£, to nie są takie duże pieniądze). W Polsce, nasz rodzimy „Teraz Rock”, też wydał swoją kolekcję poświęconą PF. Wydanie zdecydowanie uboższe, w cenie oczywiście niższej, ale nie miało to jakiegokolwiek odzwierciedlania w zawartości, bowiem „wszystko już to wiedzieliśmy/widzieliśmy”. Sądzę, że Nasi dziennikarze muzyczni (i kandydaci na nich) mimo wszystko mają się czego uczyć od swoich „starszych” i bardziej doświadczonych kolegów z zagranicy. Nie piję oczywiście do wszystkich (u Gospodarza zawsze znajdę coś co do przesłuchania i poszperania głębiej; tak samo jest z niektórymi programami w radiu), ale wydaje mi się, że jakieś tam wymagania, jako czytelnik i słuchacz, mogę mieć.
ale to chyba dlatego, że pan radiowiec, jak sam przyznał, nie jest dziennikarzem sensu stricto, tylko producentem.
Jest JACK WHITE, czyli jestem kontent:)
@ warna
Widocznie to na tyle spory procent zakupów bożonarodzeniowych, że opłaca się odpuścić płyty, o których piszesz i wiele innych.
@ Mariusz Herma
zupełnie z pamięci przytaczam, ale to chyba Churchill na sugestię ograniczenia wydatków na kulturę w czasie wojny powiedział, że jeśli wojen nie toczy się w imię dominacji kulturowej, to on nie wie, po co się je toczy w ogóle. Obłuda w tym ogromna, ale slogan zacny. A jak pasuje do tego, o czym wspominasz!
To banał, ale może na wszelki wypadek dodam, że bynajmniej nie obwiniałbym tu bezpośrednio Uncuta, NME czy innych tytułów. Oni piszą z grubsza dla lokalnych odbiorców i nie potrzebują w swoich zestawieniach polskich, czeskich czy honduraskich tytułów.
Generalnie powyzsze gorzkie żale w stosunku do brytolskich, mainstreamowych gazet muzycznych sa, jak moje w stosunku do WIRE. Ktoś mnie tu pouczył, że to taki profil gazety, i tyle. To ja też powiem tak, odczepcie sie od tych gazet – takie ich zbójeckie prawo, że publikują, co im sie podoba i co uwazają za słuszne.
Te wszystkie podsumowania roku, sa po prostu pretensjonalnie smieszne… Dla przykladu taki Crystal Castles moze sie chyba jedynie podobac tym, ktorzy naduzywaja MDMA, bo na trzezwo to najwieksze rozczarowanie tego roku, tuz obok fatalnej plyty Animal Collective czy Hot Chip.
„Dla przykladu taki Crystal Castles moze sie chyba jedynie podobac tym, ktorzy naduzywaja MDMA”
nie wiem, co to, ale narkotyków nie używam, a płyta jest w czołówce mojego podsumowania roku.
5. Frank Ocean „Channel Orange” (Def Jam)
7. Ty Segall & White Fence „Hair” (Drag City)
8. Grizzly Bear „Shields” (Warp)
11. Tame Impala „Lonerism” (Modular)
12. Go-Kart Mozart „On the Hot Dog Streets” (West Midlands)
15. Field Music „Plumb” (Memphis Industries)
16. The Ty Segall Band „Slaughterhouse” (In The Red)
17. Grimes „Visions” (4AD)
18. Sharon Van Etten „Tramp” (Jagjaguwar)
20. The XX „Coexist” (Young Turks)
1. Tame Impala „Lonerism” (Modular)
2. Grimes „Visions” (4AD)
3. Frank Ocean „Channel Orange” (Def Jam)
4. Crystal Castles „III” (Fiction)
5. Alt-J „An Awesome Wave” (Infectious Music)
Te listy naprawdę nie są tragiczne, sa zaskakująco dobre momentami, chociaz oczywiście How to dress well czy Flying Lotus by się przydały
DWUDZIESTKA 2012 – moja – subiektywna – ALBUMY
___________________________________________________________
1.JACK WHITE:Blunderbuss
2.ALABAMA SHAKES:Boys and Girls
3.IRIS DeMENT:Sing the Delta
4.JAPANDROIDS:Celebration Rock
5.ELVIS DEPRESSEDLY: The Ontological Anarchy of Elvis Depressedly
6.THE XX : Coexist
7.BILL FAY: Life is People
8.FIONA APPLE:The Idler Wheel
9.SPIRITUALIZED:Sweet Heart, Sweet Light
10. DR JOHN:Locked Down
11. CHROMATICS:Kill for Love
12. MARK ETZEL: Don´t be a Stranger
13. JENS LEKMAN: I Know What love Isn´t
14. HILLARY HAHN and HAUSCHKA:Zilfra
15.GRIMES:Visions
16. FIRST AID KIT: The Lion´s Roar
17. PAUK BUCHANAN: Mid Air
18.VAN MORRISON:Born to Sing:No Plan B
19.ADMIRAL FELOW:Tree Burst in Snow
20. KENDRICK LAMAR:Good Kid, M.A.A.D. City
Podsumowania roczne mają sens jak pojawiają się parę miesięcy po zakończeniu danego roku. Jeszcze wiele może się zmienić 🙂
Nikt nie zauważył, że dopiero na 5 miejscu brytyjska płyta w rankingu NME? NME zawsze to była brytyjski nacjonalizm kulturowy, czasem wręcz „szowinizm” (w cudzosłowiu, bo jakoś niebezpieczne to raczej nie było). Kanada nawet lepiej wypada niż UK jeśli patrzeć szczyt listy. Na liście NME raczej nigdy nie było takiej sytuacji. Czyżby brytyjska muzyka leży i kwiczy, że nawet oni Brytole sami siebie się niedoceniają?
SPIEWAJACA DZIENNIKARKA ! 🙂
___________________________________
A z dziennikarzami muzycznymi bywa i tak, ze czesto sa to muzycy, ktorym sie nie powiodlo ale i jest tez odwrotnie (moze rzadziej), ze dziennikarze zaczynaja kariere muzyczno-wokalna…tym razem ex. dziennikarka (Daily Mirror, Jewish Chronicle) JESSIE WARE z Brixton/London. „Devotion” – pierwszy album JESSIE WARE. Spiewajaca-dziennikarka byla tez asystentka E .L. James autorki „Fifty Shades of Grey”. Z koncertem u nas w Sztokholmie (3.12, Berns).
http://www.youtube.com/watch?v=4fiDKhCyXL8 (Devotion)
Milego wieczoru, ozzy
Off-topic
Za tydzień premiera albumu, na którym trzej wybitni muzycy (m.in. z Małych Instrumentów i Karbido) grają wraz ze swoimi małoletnimi podopiecznymi na instrumentach „z recyklingu”: http://dzwiekizodzysku.drupalgardens.com/content/premiera-p%C5%82yty-d%C5%BAwi%C4%99ki-z-odzysku-10-grudnia-2012
„Podsumowania roczne mają sens jak pojawiają się parę miesięcy po zakończeniu danego roku. Jeszcze wiele może się zmienić”
Zmartwię Cie niewiele się zmieni.
„Te wszystkie podsumowania roku, sa po prostu pretensjonalnie smieszne…”
dlaczego ?
Grzesiek, takie podsumowania są smieszne, z czym zgadzam się w zupełności, ponieważ nie stanowią wartościowego punktu odniesienia. Nie wiemy, na jakiej zasadzie ktoś takie listy ustala: jeden, dwóch, trzech redaktorów z gazety? Robia na posiedzeniu burzę mózgów, czy moze prowadza tajne głosowanie? A może to tylko redaktor naczelny robi swój prywatny ranking? A nawet jesli by tak było, to jakimi kryteriami sie kierował? Takich podsumowań można zrobić tysiace i dalej nic nie będziemy wiedzieć o muzyce, bo przecież ona tu jest najważniejsza. Moim zdaniem, jesli juz gazeta jakaś decyduje się na taką śmieszną zabawę, to przynajmniej wskazałaby sensowne uzasadnienie danego wyboru. Dlaczego zdaniem redakcji akurat ten, czy inny tytuł jest tak istotny, że zajmuje daną pozycje w podsumowaniu. Jeśli miałbym się bawić w taką jałowa zabawę, to wolałbym już formułę plebiscytu czytelników/słuchaczy etc. W tym przypadku przynajmniej wiadomo byłoby, jakie są preferencje wśród danych odbiorców. Bardzo często jednak mam smutne wrażenie, że takie śmieszne podsumowania robi się tylko w jednym celu, w celu reklamowym bądź promocyjnym, co należy uznać za niezłe szambo umysłowe tych ludzi, dla których takie podsumowania mają sens publikacji.
Witam, Polifonia jest dla mnie sprawdzonym przewodnikiem w tym gąszczu muzycznym, mam pytanie pytanie do autora i komentatorów, czy możecie polecić jakieś stacje radiowe?
Sprawdź wrocławskie Radio Luz, ogarniają temat. Można słuchać przez neta.
@Filip –> Przychylam się do opinii inwazji krabów – wrocławskie Radio Luz jest w porządku. Głupio mi zabierać głos w temacie, bo jestem tu stroną, ale Dwójka i całe Polskie Radio też nadążają. Poza czwartkowym Nokturnem w Dwójce i HCH w Trójce (co oczywiste) polecam np. trójkowe Strzały znikąd (Trójka) oraz Rozmowy improwizowane o nowym jazzie (Dwójka).
Bardzo dziękuje za wskazówki, a audycje/radia zagraniczne (mogą być internetowe)?
—> Jarvis Cocker’s Sunday Service na BBC Radio 6. mmmm….. mellow.