Until I die there will be sounds. And they will continue following my death. One need not fear about the future of music.
Do śmierci będą mnie otaczały dźwięki. I nie ucichną po moim odejściu. Nie trzeba się więc martwić o przyszłość muzyki.
5.09.2012
środa
Until I die there will be sounds. And they will continue following my death. One need not fear about the future of music.
Do śmierci będą mnie otaczały dźwięki. I nie ucichną po moim odejściu. Nie trzeba się więc martwić o przyszłość muzyki.
5 września o godz. 7:07 6939
jak najbardziej ! 😉
5 września o godz. 7:50 6940
John CAGE forever
5 września o godz. 8:31 6941
It should even go up to 11! 🙂
5 września o godz. 10:41 6943
eeeeejjj-men
5 września o godz. 10:47 6944
Zaprasza na głośne obchody urodzin – Williams Mix w wersji Tricliego i Dafeldeckera: http://cantiilluminati.blogspot.com/2012/09/1912-1992.html
5 września o godz. 18:13 6947
JOHN CAGE w „Literaturze na swiecie” 1-2/1996
………………………………………………………………….
m.in. „Defense of Erik Satie”, „Manifesto”, „45´ for a speaker” i inne w kongenialnych przekladach Andrzeja Sosnowskiego, Piotra Sommera, Jerzego Jarniewicza
chyba nikt w Polsce nie wie wiecej o Johnie Cage´u anizeli prof. Jerzy Kutnik
5 września o godz. 23:10 6951
Z CAGE’M to chyba jest tak, że wszyscy go kochają, ale większość z nich nie wysłuchała w całości i w skupieniu więcej niż kilka jego nagrań. Taki typowy snobizm. Są wykonawcy, na których temat nie przystoi w towarzystwie powiedzieć nic złego. Jak to, CAGE’A ktoś nie docenia? Jakiś burak chyba….
6 września o godz. 1:35 6952
@rk:
tak, moda sie na cage´a zrobila jak kiedys na joyce´a;
„wszyscy” go mieli na polce, ale nikt nie czytal 😉
6 września o godz. 1:37 6953
Rafal – ta juz dziala popkultura, potrzebuje obiektow do snobowania sie. Mimo wszystko lepszy snobizm na Cage’a niz na Zorna 😉 Zeby w Cage’a uderzyc i niedocenic swiadomie to trzeba sie wykazac wiedza i umiejetnosciami. Chlopcy-radarowcy zreszta probuja (http://www.dwutygodnik.com/artykul/3755-cage-3-od-ciszy-do-jej-zagluszenia.html vs. http://www.krytykapolityczna.pl/Serwiskulturalny/MichnikPogodnygrzybiarzzLAczyli-naszeuszysaterazwdoskonalymstanie-1/menuid-1.html), ale cos im nie wychodzi to za dobrze. Ciekawy tekst zcelnymi strzalami ukazal sie kiedys w the Wire przy okazji recenzji boxu „Music for Merce (1952-2009)”.
6 września o godz. 9:21 6959
Z Cage’em problem jest taki, że bez jego muzyki spokojnie byśmy sobie poradzili, ale nie poradziliby sobie inni muzycy, bez których muzyki my byśmy sobie (każdy z osobna oczywiście) pewnie nie wyobrażali świata dookoła.
Blisko mi do poglądów Zappy: u Cage’a ważniejsze było to, co mówił, niż to, co komponował. Rafale, kto by przeniósł myśl Luigiego Russolo przez dekady? A propos tego, co pisze Daniel Brożek – było też coś u Douglasa Kahna. Popkultura? Owszem. I bardzo dobrze.
Ale w sumie nie chciałem tu nawet wywoływać dyskusji – jest w końcu już takich kilka w sieci. Po prostu wczoraj była okrągła rocznica. 🙂
6 września o godz. 9:28 6960
Wszyscy, prawie wszyscy, codziennie słuchamy Cage’a:
„If you hear several radios playing together, it sounds like Cage. If the P.A. system makes a horrible noise during a lecture, it sounds like Cage. Because Cage made his music sound like the world, the world sounds like Cage”.
To stąd. A tutaj przykład z fenomenalną puentą.
6 września o godz. 9:51 6961
Bartku, pamietasz dokladnie ktora ksiazka Douglasa Khana?
btw – jedna z jego ostatnich publikacji jest dostepna tutaj: http://monoskop.org/log/?p=5612
6 września o godz. 10:19 6962
Szanowny Giospodarzu,
ma Pan zupelnie racje…jak tez Frank Zappa…Z Johnem Cagem podobnie jak z Tadeuszem Kantorem (taka mala paralela do polskiego podworka) nie tylko teatr ale i performence i pismiennictwo z zakresu estetyki tworczej
pozdrawiam, ozzy
6 września o godz. 10:25 6963
Daniel, ja nie wiem, czy przypadek CAGE’A, a raczej snobizm z nim zwiazany, akurat należy do popkultury. O ile samego CAGE’A możemy w pewnym stopniu zaliczyć do popkultury, to samo zachowanie ludzi względem jego twórczości chyba nie do końca. Mimo wszystko jest to postać znana tylko nielicznym, a już ci nieliczni tylko odrobinę cokolwiek słyszało z jego dorobku. Sam snobizm też nie jest zły. Czasami jest nawet wskazany, bo przecież to właśnie snobizm „nakręca” pewnego rodzaju zainteresowanie danym wykonawcą, gatunkiem, etc. Moja refleksja była tylko zwykłym spostrzeżeniem, za którym nie kryła się żadna frustracja spowodowaną zakłamanym światem odbiorców.
Bartku, myśli Russolo były przenoszone i przed CAGE’M (np. Henry COWELL), i po nim, z większym zaangażowaniem i poświęceniem. Co nie oznacza, że CAGE był w tym wszystkim nieznaczący. Wydaje się mi, że jednak często jego rola jest zbyt przeceniana. Jak dla mnie jest on bardziej znaczącym teoretykiem, trudnym do przecenienia, niż artystą. Uwielbiam jego „Cartridge Music”, „Fontana Mix”, cały cykl utworów na radio i spreparowany fortepian, czy sonat, ale czy to było az tak istotne dla rozwoju muzyki eksperymentalnej?
6 września o godz. 15:33 6965
@Daniel Brożek –> „Noise, Water, Meat” – http://www.amazon.com/Noise-Water-Meat-History-Sound/dp/0262611724/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1346938230&sr=8-1&keywords=douglas+kahn – mam na półce i zajrzę po jakieś szczegóły, sporo tam było o Cage’u w każdym razie.