Mam Kukiza (i Alzheimera)
A więc dwie złe wiadomości naraz. No nie, przesadzam oczywiście. Z tego pierwszego są zasadnicze pożytki: posłuchałem i mam już pewność, że Kukiza grającego na wojennej nucie czy śpiewającego „Obławę” Kaczmarskiego/Wysockiego (a potem jeszcze „Ratujcie nasze dusze” Wysockiego – najlepszy moment na płycie) spokojnie zagra wiele stacji radiowych. Gorzej z tym Niemcem. Bo to źle mi wróży na przyszłość. Otóż co prawda płyty nie dostałem, ale dostęp do utworów Kukiza w wersji elektronicznej – i owszem, dwa tygodnie temu przyszedł ten dostęp mailem, zdążyłem nawet ściągnąć sobie okładkę i informacje o płycie przed wyjazdem do Ostródy. No ale kiedy wybuchła afera, nie skojarzyłem, że materiał wciąż czeka na przesłuchanie. Co opisywałem w tym czasie i że nie próżnowałem – widać na tym blogu (i na drugim, gdzie polecam rarytasy z wytwórni SS).
Sprawa Kukiza rozciągnęła się więc już na dwa wpisy, w swoisty serial. Obiecuję, że tryptyku nie będzie. I tym razem jednak konsekwentnie nie napiszę, co o tej płycie sądzę, bo…
Nie napiszę z dwóch powodów. Bo gdybym napisał, że fajna, usłyszałbym komentarze, że to w ramach przeprosin dla wytwórni, która przysłała, a dowiedziała się, że nie wysłała (przy okazji: oglądając zrzut ekranu z systemu odsłuchowego wytwórni, dowiedziałem się, że byłem jedną z nielicznych osób, które wtedy ten mail w ogóle otworzyły, co o stosunku mediów do Kukiza nie świadczy istotnie najlepiej – z drugiej strony był środek wakacji). A gdybym napisał, że niefajna – mógłbym znów usłyszeć mniej więcej to samo, co w komentarzu pod poprzednim wpisem, czyli że jestem zaciekłym poszukiwaczem dowodów polskiego antysemityzmu. Ale jest wyjście. Stali Czytelnicy tego bloga dobrze wiedzą jakie. Wykorzystać okazję, żeby przypomnieć jeszcze inną spośród nowości ostatnich tygodni.
Czy ktoś w tej sytuacji potraktuje jako nietakt, jeśli zaproponuję żydowski surf?
Może ktoś jeszcze nie zna kwartetu Rogiński-Tyciński-Moretti-Rzepka. Bo pewnie poszczególne nazwiska Alte Zachen dobrze zna. Dla niewtajemniczonych: wyobraźcie sobie izraelską wersję „Pulp Fiction”. Dla tych nieco bardziej w temacie: jest to kolejny efekt inspiracji Raphaela Rogińskiego utworami zebranymi przez muzykologa Mosze Bieregowskiego (po więcej o nim odsyłam do mojej Koleżanki z redakcji), który czasowo zdążył się załapać na nurt surf (zmarł w roku 1961), ale wątpię, żeby zdążył się do niego jakoś ustosunkować. Wykręcenie z jego dorobku surf rocka pozostaje więc wyczynem z ducha Zornowskim, a zarazem kolejnym świadectwem tego, że muzyka żydowska jest dziś dla polskich muzyków enklawą wolności, w której realizować mogą najbardziej ekstraordynaryjne pomysły. W tym wypadku – zrealizowanych bardzo konsekwentnie, świetnych przede wszystkim we współpracy dwóch gitarzystów.
Jeśli nie jestem fanem jakiegoś aspektu tej płyty, to tego bardzo garażowego, ostrego, kłującego w uszy brzmienia. Niby daje wyrazistość gitarom, z drugiej strony garażowość, surowość (daleka od wysmakowanej audiofilii Tzadika) tego brzmienia pozwala dopuścić drobne potknięcia wykonawcze i niby dobrze oddaje żywiołowy charakter wykonań koncertowych i swobodny sposób potraktowania tematów. Ale Alte Zachen na koncercie – co miałem okazję zobaczyć i usłyszeć w Krakowie na początku wakacji i o czym ciągle Alzheimer pozwolił mi nie zapomnieć – to ciągle o oczko wyżej. Grają potężniej i bez tej studyjnej metaliczności potrafią pokazać, co to surf, a wstawki heavymetalowe (kluczowy numer 7) na żywo wychodziły im lepiej. A dojście tą stroną muzycznego spektrum do ciężkiego grania to rzecz inspirująca – myślę, że nawet dla Pawła Kukiza. Zachęcam więc do wypatrywania tych muzyków na koncercie.
Trochę głupio mi to pisać, ale będę wdzięczny za nieporuszanie tym razem w komentarzach kwestii Holokaustu.
ALTE ZACHEN „Total Gimel”
Lado ABC 2012
7/10
Trzeba posłuchać: na początek ogniste tematy 4 i 5. Płyta rozwija się powoli, więc są lepsze momenty od wklejonego poniżej.
Komentarze
Panie Bartku, przeca ja nie pisałam, że Pan jesteś poszukiwacz. Ja pisałam o poglądach „słusznych” i niesłusznych, zwłaszcza tu, w Polityce, kiedyś naprawdę moim ukochanym tygodniku (dziś już nie poznaję tych sfanatyzowanych ludzi), które to poglądy dewastują nasze postrzeganie świata. Do tego stopnia, że dziennikarz muzyczny, bez słuchania płyty, uznaje za konieczne opowiedzieć się po którejś stronie, choćby deklaracją, że go utyskiwania Kukiza męczą. Sam Pan widzi, wyszło głupio, dostał Pan link i „jakoś tak umknęło”. Aha, i szkoda, że nie chce Pan po prostu zrecenzować tej płyty, choćby była „niefajna”, czego przecież wykluczyć nie można. Odwagi Panie Bartku, do roboty, to Pana zawód!
Ba! Nie tylko zawód ale i obowiązek wobec Ojczyzny!
W tym przypadku najlepszą recenzją jest milczenie… I bardzo dobrze, że Bartek tego nie zrecenzuje. Nie muszę słuchać muzyki o kibolskim (ewentualnie narodowo-blackmetalowym) tytule, by wiedzieć, czy warto o niej cokolwiek napisać. Kukiz się skonczył prawie 25 lat temu, i jedyne co u niego szanuje, to jego wkład w powstanie muzyki w AYA RL.
Przez ostatnich kilka lat oglądałem z bliska umieranie bliskiej osoby chorej m.in. na chorobę Alzheimera. Nikomu nie życzę.
Gospodarz jest debilem albo „nowym inteligentem” podobnym tym kretynom i chamom, z których jeden ciągle pisze w „Polityce” a wiadomo, że wolałby gwałcic na kolanach.
Jakie muszą byc pustki we łbie, które generują takie żarty?
Proszę już zakończyć łaskawie temat Kukiza i jego płyty, bo to przykład żenady większej niż opisywane przez Pana w poprzednim wpisie – gdy dziennikarz muzyczny zaczyna pisać o polityce, bo wszak nie o muzykę tutaj chodzi.
@zza kałuży –> Przykro mi, że kogokolwiek uraziłem, ale chciałbym zachować możliwość żartowania z samego siebie. Doświadczenia osób mi bliskich zachowuję dla siebie i też nikomu nie życzę.
@Marcin –> To Pana pierwszy komentarz na tym blogu, co może (choć nie musi) świadczyć, że domniemana polityka obchodzi Pana bardziej niż muzyka. Zapraszam w takim razie częściej. Ja się zrehabilituję, a Pan potwierdzi, że wzburzenie było szczere.
Panie Rafałku kochany, „Siła i Honor” to ponoć zawołanie żołnierzy GROM, ale ja nie oczekuję od Pana nieczego poza odruchami, kalkami i „zdrowaśkami” klepanymi na komendę.
Bloga czytam od dawna, a zareagowałem, bo pojawiające się, od czasu Pana przejścia do redakcji Polityki, komentarze tego typu (wcześniej było coś bodaj o Ziemkiewiczu) niepotrzebnie zaśmiecają przekaz bloga poświęconego muzyce i prowokują bezsensowną wymianę internetowych bluzgów. Z drugiej strony, to Pan jest tutaj gospodarzem, niemniej, po co zaogniać niemuzyczne spory.
@Marcin –> Moja reakcja wynikała – tak jak to opisałem w poprzednim wpisie – z przysłuchiwania się dyskusji dziennikarzy, którzy zastanawiali się, kto ma rację w sprawie Kukiza, nic o tej sprawie nie wiedząc. A Ziemkiewicz (dla zainteresowanych: http://polifonia.blog.polityka.pl/2011/09/10/marksisci-ida-z-zachodu/) wtedy po prostu przesadził w sprawie dotyczącej imprezy poświęconej kulturze, którą widziałem, więc choć mam osobiście sporo apolitycznej sympatii do niego z czasów „Fantastyki”, po prostu musiałem zareagować.
Mam wrażenie, że gdyby tego rodzaju „prowokacją” (jakże skuteczną, trzeba przyznać) płytę promowałaby ekipa o poglądach zbliżonych do kręgu Polityki, pogratulowałby im Pan umiejętnego wykorzystania sieci w promocji muzyki, a tak Kukiz potraktowany został (oględnie, co prawda, gratuluję gładkości stylu), ale jednak jak oszołom. Ciekawe, że słowa typu bojkot, szykana, z ust osoby o prawicowych czy konserwatywnych poglądach wzbudzają takie emocje. Może jest coś na rzeczy. Czy, gdyby nie ta ogólnokrajowa dyskusja, wspomniałby Pan, czy koledzy z redakcji, o tej płycie? Promuje Pan przecież polską muzykę 🙂
Kiziomizio, ja nie wiem, jakie są zawołania Gromu, ale wiem, jakie są tytuły, hasła i wartosci narodowców, kiboli i innych blackmetalowców. Zawołania Gromu (jeśli takowe w ogóle są, bo szczerze mówiąc nie wiem, przy jakiej okazji miałyby sie one pojawiać) nie wykluczają tych drugich. Znając też światopogląd Kukiza, który na lewo i prawo manifestuje swój związek z narodową tradycją, nie sądzę, by ta przedmiotowa płyta była akurat afirmacją jednostki GROM lub nieformalnych zwyczajów w niej występujących.
Panie Gospodarzu,
Panie Chacinski – tak trzymac!
z wyrazami szacunku,
ozzy
PS z muzykow polskich (mojego pokolenia) i ich widzerniem swiata zawsze odwoluje sie do przesympatycznego Tomka Lipinskiego.
P.Sosnowski w swoim wpisie ma zupelna racje!
Panie Rafale kochany, masz Pan we łbie bajzel. Do jednego wora wrzuciłeś narodowców, blackmetalowców, kibolstwo, choć to zupełnie inne bajki. Po prostu masz Pan zdefiniowanych (pi razy oko) wrogów i nie bawisz się w niuanse. Typowe dla ludzi, którzy pożegnali się z rozumem i operują „zdrowaśkami”. A co do płyty Kukiza, jest dedykowana kibolowi Sławomirowi Petelickiemu, założycielowi GROM, z którym Kukiz znał się osobiście.
C(k)iziomizio, ochłoń! Skad ty mozesz wiedzieć, jakich ja mam wrogów? Masz jakąś zastanawiąjacą tendencję, że wchodzisz do czyichś głów i doskonale orientujesz się, co tam sie znajduje. Apeluję, za Bartkiem, byś czasami zajrzała w swoją głowę, a potem szukała sensacji u innych ludzi. Ja rozumiem, to taka małomiasteczkowo przypadłość ludzi, którzy woląsie zajmować innymi, niż sobą, ale przynajmniej spróbój ! Niby w jakie się ja bawię niuanse? Możesz to wyjaśnić? Wrzuciłem do wora te trzy grupy ludzi, bo łaczy je SIŁA i HONOR. Czyżbym z czymś się pomylił? Która z tych wymienionych grup nie operuje tego typu hasłami? I co z tego, że płyta jest dedykowana Petelickiemu (kolejnemu oszołomowi, po kukizie, któremu nagle pojawiło się objawienie, co w konsekwencji spowodowało nawrócenie)? Dalej nie rozumiem, co ta dedykacja zmienia w tym, ze Kukiz ma takie (i takie jego prawo), a nie inne poglądy ?
A propos wrogów i twojego bajzla w głowie. Jak bardzo jestem „skonfrontowany” z ekipą narodowo-blackmetalową, niech swiadczy fakt, że nakłądem swojej niezależnej oficyny wydawniczej opublikowałem nagrania jednego z najbardziej radykalnych, amerykańskich twórców industrialnych, dla których SIŁA i HONOR są naczelnymi wartosciami. Mowa jest tutaj o DEATHKEY. Pewnie nie znasz tego wykonawcy, ale mozesz to znaleźć na mojej stronie. Przegadałem z nim wiele godzin na tego typu tematy i wcale nie jest on moim wrogiem. Korespunduje nieregularnie także z muzykami szwedzkiego MZ 412 oraz ultra prawicowym kompozytorem, też z USA – BRETHREN. Uwielbiam twórczość Boyd RICE (aka NON), którego mam nadzieję blizej poznać w tym roku we Wrocławiu na festiwalu industrialnym. Piszę o tym wszystkim tylko dlatego, by dało ci to coś do myslenia i następnym razem pomyślała nad tym, co piszesz na temat innych ludzi.
No to zamykam dyskusję. I proponuję tytułem kompromisu usunąć dwie ostatnie wypowiedzi, bo istotnie – za daleko zaszło. Niestety nie mam narzędzia do ich „chowania”, tak by zainteresowani mogli sobie rozwinąć. Czasem brak mi refleksu, może należało to robić ciut wcześniej. Pierwszy raz na tym blogu muszę wyjąć nożyce, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. 🙂
Rafale, pani kiziumiziu, dalej ewentualnie już tylko na priva w tej sprawie.
Artysta Kukiz ma intuicję i przeczuwa koniec baraniego beczenia neoniewolników globalizmu.
Czas na zmianę, czas podnieść głowę .
Artysta wie pierwszy. Czas zacząć „spisywać czyny i rozmowy” wasali globalizmu i zwykłych karierowiczów.
a zaczeło sie tak niewinnie:
nietzsche zakochał sie w wagnerze.
co jak co, ale muzyka nie zna kompromisow, panie @gospodarzu…
I tylko dwóch wyjątkowych i dobrych rodzimych płyt szkoda, bo się jednak stały przystawkami do tego nieszczęsnego Kukiza i dyskusji ani żydowskim surfem, ani poznańskim noisem nie zainteresowanej
Aż się cofnąłem myślami o jakieś 45-50 lat – do czasów, gdy m.in. surfem bawił się Frank Zappa. I nigdzie indziej ani do nikogo innego się nie cofnąłem. Gdyby nikt mi nie zwrócił uwagi, o żydowskiej muzyce bym nie pomyślał.
Izraelskie „Pulp Fiction”? Kojarzę żydowski gang w „Pi” 😉