Dziennikarstwo dźwiękowe
Każdy już chyba zna termin fotodziennikarstwo. Przyzwyczailiśmy się do informacyjnej wartości fotografii, która często jest bardziej wymowna niż tekst obok. Ale „dziennikarstwo dźwiękowe” to nowa rzecz. Jasne, radio robiło coś podobnego przez lata, ale jednak opierało się na słowie. Tutaj chodzi zaś przede wszystkim o słuchanie świata takim, jakim jest – bez zadawania pytań. Termin wymyślił dla swojej działalności Brytyjczyk Peter Cusack, autor wielkiego przedsięwzięcia „Sounds from Dangerous Places”, które właśnie zyskało wymiar płyty-albumu. Rzecz dokumentuje podróże autora do owych „niebezpiecznych miejsc” i zawiera nagrania terenowe.
O tym, że nagrania terenowe bywają niebezpieczne, opowiadali mi ostatnio bohaterowie mojego tekstu o nagraniach terenowych, który ukazał się w „Sztuce Życia”, specjalnym wydawnictwie „Polityki” (tutaj link, ale obawiam się, że dostępny tylko dla abonentów „Polityki Cyfrowej”). Marin Dymiter mówił, jak nagrywał w ubiegłym roku w trakcie wiosennych sztormów, gdy trudno było utrzymać statyw z mikrofonem. A ochroniarze zatrzymali go przy okazji nagrań na terenie centrum handlowego. Tomasz Mirt po nocy wydzwaniał z ulicznego aparatu do mazowieckiego biura kryzysowego, szukając twinpeaksowego klimatu w rzeczywistości Legionowa.
A Rafał Iwański, nagrywając na terenie parku krajobrazowego we wschodniej Szkocji, miał problemy z porywistym wiatrem. – Po kilku kilometrach wspinaczki stanęliśmy na ogromnym klifie, a kilkadziesiąt metrów od nas była ogromna skała, której podstawa była już w morzu – pełna niezwykle krzykliwych ptaków – wspominał w tekście. – Niestety, wiatr był tak silny, że trzeba było uważać by podchodząc bliżej krawędzi nie spaść z tego klifu i próbowałem dokonać kilku rejestracji na leżąco, przytrzymywany przez przyjaciół.
Takich sytuacji jest sporo – Geir Jenssen (Biosphere) nagrywał na wysokości 8219 metrów (płyta „Cho Ouy 8210m”), Jacob Kirkegaard rejestrował drgania wulkaniczne na Islandii. Inni wystawiali się na niebezpieczne spotkania z dziką zwierzyną. Cusack poszedł nieco innym tropem – gdy nagrywał dźwięki owiec w Walii, okazało się, że okolica została silnie napromieniowana po katastrofie w Czarnobylu w roku 1986 – aż tam dotarła radioaktywna chmura i do tej pory owce sprawdza się licznikiem Geigera. Potem rejestrował dźwięki opustoszałych i czynnych elektrowni atomowych w Wielkiej Brytanii. A wreszcie klucz katastrof ekologicznych zaprowadził go na pola naftowe do Azerbejdżanu i wreszcie w strefę wysiedloną po awarii czarnobylskiego reaktora. To wszystko – wraz z dokładnie spisanymi opowieściami i zdjęciami składa się na bardzo ciekawe wydawnictwo „Sounds from Dangerous Places”. Paradoksalnie Cusackowi wychodzi z tego opowieść o wielkim zwycięstwie natury – dopiero Czarnobyl uświadamia mu, jak szybko przyroda jest w stanie zatrzeć ślady po katastrofie i wypełnić pustkę pozostawioną po ewakuacji ludzi. To wszystko nieźle się przekłada na opowieść dźwiękową.
Nie podejmuję się wystawiać oceny płycie Cusacka, bo niby wszystko jest muzyką, ale jednak jego pomysły wychodzą bardzo daleko na pole działalności krajoznawczej i dziennikarskiej. Za to dziś wieczorem od 23.00 w radiowej Dwójce próbki nagrań z płyty „Sounds from Dangerous Places” oraz nagrania terenowe Chrisa Watsona z jego ostatniej płyty „El Tren fantasma” – i nie tylko. Warto też zajrzeć na tworzoną przez Cusacka mapę dźwięków świata.
PETER CUSACK „Sounds from Dangerous Places” (2CD + książka)
ReR Megacorp. 2012
(bez oceny)
Trzeba posłuchać: Dialogu kukułki z licznikiem Geigera nagranego w Czarnobylu, dźwięków przyrody, która opanowała opustoszałą strefę katastrofy z 1986 roku, dźwięku maszyn na polach naftowych nad Morzem Kaspijskim (poniżej fragment).
Komentarze
Jest w książce napisane, kto mu funduje bilety do Azerbejdżanu?
Radzę sprawdzić dorobek zamiast zadawać tego typu niestosowne pytania (o bilety ).
Fajny artykul -cenne uzupełnienie tego o czym kiedyś pisało Gliss
poprawka: tekst o nagraniach terenowych dostępny tylko dla abonentów „Polityki Cyfrowej” i osób z wyłączoną obsługą JavaScript 🙂
a nie, to tylko fragment ./
„Nie podejmuję się wystawiać oceny płycie Cusacka, bo niby wszystko jest muzyką” – raczej wszystko MOŻE BYĆ muzyką.
@ Grzegorz – jak to zwykle bywa w tym świecie, jedno nie przeszkadza drugiemu. Jestem ciekaw, czy Cusacka ktoś objął mecenatem, czy może jest jakakolwiek szansa, żeby takie wydawnictwa były w stanie same na siebie zarobić.
Poza tym, w artykule są w nieuzasadniony zmienione słowa CAGE’a, na które powoływał sie IWAŃSKI. CAGE napisał, przy okazji skomponowania „4’33″”, że “Everything we do is music”, a nie „Everything is music”.
@Rafał –> Jasne, wszystko MOŻE BYĆ muzyką. Taki rzeczywiście miał byś sens, ale się zagalopowałem.
Sprawdź co Hypnotic Brass Ensemble nagrali ze swoim tatą, szczególnie strony C i D.
BILLY TALENT, czy ktos pamieta?
jako ze dziennikarstwo dziwekowe jest mi obce, chcialbym o czyms innym.
Jutro (19.06) koncert u nas (Göteborg,Brewhouse). Grupa zalozona w Kanadzie 1993.( wowczas zwani de Pezz). Slad bez zmian: Ben KOWALEWICZ, Jon GALLANT, Ian D´SA
i Aaron SOLOWONIUK. Punkrockowa grupa byla tu czesto z koncertam.
http://www.youtube.com/watch?v=1gxezt-Xdww
też off topic:
od dwóch miesięcy jestem szczęśliwym posiadaczem iphone’a 4S 64GB, który idealnie nadaje się również do wszelkich działań muzycznych (audio, video, aplikacje instrumentów czy mikserów). przetestowałem go podczas pobytu we Francji i zauważyłem tam kiedyś nawet, że czteroosobowa grupa na bazie dźwięków z iphone’a oraz przenośnego combo (wzmacniacz-kolumna) dała taneczno-muzyczny show na Champs-Élysées.
ponieważ blogosfera rządzi :), chciałbym z własnej, nieprzymuszonej woli zarekomendować tu najlepszy, moim zdaniem, polski przewodnik po apple’owych aplikacjach w formie bloga. po różnych doświadczeniach i poszukiwaniach, uważam, że zawiera esencjonalny, trafny i przemyślany wybór doskonałych aplikacji. bo właśnie one sprawiają, że iphone zaczyna dopiero błyszczeć (pierwsze wrażenia z posiadania były marne – ‚po cholerę to kupiłem!’ – dopiero w miarę drążenia tematu, przekonałem się do sprzętu niemal ostatecznie). linka do bloga:
http://www.pawelratajczak.pl/
i jeszcze coś dla nierozgarniętych hejterów: nie jest absolutnie prawdą, że na iphone można odtwarzać tylko muzykę kupioną w iTunes. ta platforma daje także możliwość załadowania do odtwarzacza utworów, albumów z własnej, domowej biblioteki, zgromadzonych na PC czy notebooku bez jabłkowego znaczka. nie mówiąc o kilku (do wyboru) aplikacjach, które pozwalają po prostu przeciągać foldery z muzyką do iphone’a z pominięciem iTunes. może „oczywista oczywistość” ;), ale w temacie muzycznym.
pozdrowienia dla Bartka i Czytelników.
Polecam film o człowieku muzycznym – „Homo musicus” Ryszarda Kruka. Jednym z bohaterów jest wspomniany w tekście Rafał Iwański.
homomusicus.pl
Premiera w piątek 29 czerwca o 20.30 w Dworze Artusa w Toruniu
NIE NA TEMAT
Dziennikarstwo nie-dzwiekowe, ale chamskie
dotarl do mnie tekst audycji /Radio Eska ROCK/ z udzialem Wojewodzkiego (Kuby)…prostactwo i rynsztok. O tym pisze szerzej Pawel Smolenski w GW.
Już nie przesadzajmy z tą poprawnością polityczną. Dlaczego takich nagonek nie ma na inne media, w których (w dodatku z śmiertelną powagą) szydzi się z Żydów lub Polaków o takim pochodzeniu? Jakoś wtedy nie słyszę tych głosów potępienia.
ROSKILDE FESTIVAL (Dania) 2012, 5-8 lipca
wystapia m.in. BJÖRK, BON IVER, JACK WHITE ….BEHEMOTH (PL)
http://www.roskilde-festival.dk/musik/bands
Wybiera się ktoś z Was na Die Antwoord?
joseph beuys byl bardziej radykalny niz cage i mowil: ” jeder ist ein künstler”(kazdy jest artysta);
w tym sensie jest nim i muzyki odbiorca, poprzez sam fakt uczestnictwa w akcie.
Regina SPEKTOR na festiwalu Peace & Love w Borlänge (Szwecja) genialna i wszechstronnie muzycznie. „Fidelity” wzruszajace do lez. Czasami pomyli tekst ale w jej poezji (przypominajej Dylana) tak bogatej i pelnej tresci nie sposob jest zcasami spamietac wszystko. Jej glos jak instrument a jej piano w ” Begin to hope” (chyba najlepszy album?) brzmi bezblednie. To juz siodmy wystep Reginy Spektor w Szwecji.
PS Joseph Beuys a Cage, nie wiem, czy mozna porownywac. Jak objasnic sztuke niezywemu zajacowi? (Beuys) A moze to, co jest nie do objasnienia jest sztuka? (Braque) a moze w tym o czym milczymy jest zawarte sedno wszystkiego (parafraza Wittgensteina)
@ozz:
widze, ze jesli idzie o beuysa to znasz prawdopodobnie tylko krzykliwe motta
( to troche tak jakby z wagnera zrobic nergala);
beuys robil happeningi i performance podczas ktorych dzwiek odgrywal bardzo wazna role…tak mi sie nasunelo podczas lektury(takze muzycznej 🙂 ) @gospodarza…
ad BYK
nie lubie byc zlosliwy… ale wole Nergala od Wagnera i nic w tym zdroznego.
Josepha Beuysa znam zbyt dobrze….widzialem na roznych ekspozycjach (Moderna Museet, Sztokholm; KIASMA, Helsinki, Museum fur Gegenwart….)Rozumiem, ze wiele sie nasuwa podczas roznych lektur.
PS Lubie artystow entropijnych…Kantora, Boltanskiego. I powiem rzecz bluzniercza: Hasior byl bardziej muzykalny, anizeli rzeczony Beuys.
„hasior BYL BARDZIEJ muzykalny”,
prosze, to jednak cos drgnelo, w zakutym, heavymetalowym lbie
no….i Regina SPEKTOR, Borlänge, Szwecja, festiwal Love & Peace, 28 czerwca 2012
http://www.youtube.com/watch?v=7ojTsQpqTe0
ad Byk
nie komentuje wiecej chamskich odzywek
@byk –> „joseph beuys byl bardziej radykalny niz cage i mowil: ” jeder ist ein künstler”(kazdy jest artysta); w tym sensie jest nim i muzyki odbiorca, poprzez sam fakt uczestnictwa w akcie.”
O tym, że każdy człowiek jest potencjalnym artystą głosili już dadaiści, a ciut wczesniej nawet futurysci (patrz dzieło Marinettiego „Mafarka”).
@ozzy –> „Jak objasnic sztuke niezywemu zajacowi?”
A o dla ciebie jakiś problem?
ad: Rafal Kochan
oczywiscie, Marinetti poprzedzal wymienionych artystow (ktorego motto widnieje na Twoim blogu) podobnie Arthur Schwitters, ktorego chyba najbardziej lubie posrod ruchu DADA. Takze nie jest to zaden wiekszy problem. Ze szwedzkich, czyli z mojego podworka, chyba Ernst Billgren (ur 1967) najbardziej przejal sie dziedzictwem dadaizmu i chyba mu sie bardzo powodzi, skoro dziela jego
sprzedaja sie za pare milionow koron. Billgren uwaza, ze kazdy odbiorca wlasciwie jest tez wspoltworca dziela artysty i kazdy z ogladajacych ma swoja wlasna definicje sztuki, bo kazda jest obowiazujaca.
Podobnie jest chyba z muzyka i jej odbiorcami, jak wspomniales powyzej.
Pozdrawiam serdecznie,
ozzy.
Jeśli Schwitters, to raczej Kurt. Oczywiście kazdemu artyscie wolno najbardziej nonsensowne teorie wygłaszać, ale tak na logikę, jakim sposobem ODBIORCA ma byc współtwórcą dzieła sztuki? Tylko dlatego, że uczestniczy w procesie poznawczym i interpretacyjnym? Ocvzywistym jest też również to, ze kazdy człowiek moze miec swoja definicje sztuki. Problem w tym, by te definicje w jakis sposób potwierdzic empirycznie. Póki co sztuka obraca sie w srodowisku kultury, znaczeniu znaku, semantyce i semiotyce, nie mówiąc o logice. Kazdy obraz, znak, słowo a nawet dźwięk ma jasno przypisane znaczenie (-a). Oczywiście mozna przyjąc, ze to co kulturowo jest okreslone mianem np. samochodu, mozemy we własnym ekoświecie nazywać krową lub innym idiomem, ale po co? I czy to cos zmieni, oprócz tego, ze będziemy sie cieszyc własna definicją sztuki?
re: Rafal Kochan
————————————————-
oczywiscie, ze Kurt a nie Arthur. 🙂
————————————————–
Masz zupelna racje i podpisuje sie pod tym co napisales.Moze nie tyle chodzi o definicje, co raczej o odbior ogladajacego, sluchajacego a nawet uczestniczacego w akcie tworzenia i tegoz oglad. Co do potwierdzania empirycznego, to masz na mysli, jak sadze fakt bycia swiadkiem kreacji badz jego podmiotu. Od dluzszego czasu zajmuje sie tworczoscia Christiana Boltanskiego jak i Tadeusza Kantora ii zupelnie podzielam ich sposob dzialania jako arystotow, ktorzy za wszelki sposob nie chcieli by ich dziela trafily do piwnic muzealnych i galerii.Stad tez ich spojrzenie entropijne.
A moze tak?
PS u nas w muzeum miejskim obecnie Warhol i Bacon, nie wiem czy takie zestawienie jest na miejscu?
panisko z ciebie, @ozz…
pozdrowienia i dla pana nergala.