65 procent więcej z nas płaci abonament

Za muzykę oczywiście. Nie ma to nic wspólnego z abonamentem RTV. Taki roczny wzrost zainteresowania serwisami subskrypcyjnymi wskazuje najnowszy raport IFPI, upubliczniony dziś o godz. 15.00 naszego czasu, również na Polifonii. O 8 procent – do 5,2 mld dol. – wzrosły w 2011 roku dochody z tytułu sprzedaży muzyki w różnych elektronicznych postaciach, czyli bez nośnika.

Milczałem przez cały poprzedni tydzień. I łatwo byłoby mi teraz wytłumaczyć, że to mój protest przeciwko podpisaniu umowy ACTA, ale chodziło o zupełnie inne sprawy (choćby Paszporty Polityki – gratulacje dla Julii Marcell i Macieja Szajkowskiego!). Co do ACTA – u Anonimowych podoba mi się prawie wszystko, ale też, podobnie jak Edwin Bendyk, uważam, że reakcja na tę umowę, kształtującą ogólne podejście, a nie szczegółowe przepisy, jest troszkę przesadzona. Dużo poważniejszy jest protest przeciwko SOPA (te czarne strony w serwisach typu Wikipedia czy RYM w zeszłym tygodniu). Ogólnie – niedobrze się dzieje na linii prawo-internet. Jak zwykle i konkretne przepisy, i ogólne wizje idą w najgłupszym możliwym kierunku – w stronę ograniczania wolności jednostek.

Raport IFPI dotyczący sprzedaży cyfrowej muzyki jest ciekawy o tyle, że pokazuje efekty działania najbardziej drakońskiego systemu prawa antypirackiego, czyli francuskiego Hadopi (zasada trzech kroków: ostrzeżenie mailem, listem poleconym, a potem odcięcie od Internetu na okres od 2 miesięcy do roku). Ostrzeżenia są przesyłane internautom od października 2010 i ocenia się, że od tego czasu z sieci P2P (na których eliminację nastawione jest prawo) przestało korzystać ok. 2 mln internautów. Biorąc pod uwagę, że wysłanych ostrzeżeń było ok. 700 tys., rzecz ma przede wszystkim charakter społecznej kampanii. Badania, na które powołują się autorzy raportu, wskazują, że sprzedaż singli na iTunes we Francji jest dziś o 23 proc. wyższa niż by to miało miejsce, gdyby nowe prawo nie obowiązywało. Te wyniki nie wzbudzają mojego zaufania – szczególnie dlatego, że uwzględniają tylko wyniki jednego serwisu – ale wpływ całości ustawy na wyniki jest niepodważalny i, niestety, może wywierać wpływ na ustawodawstwo w innych krajach. W praktyce nawet większy niż ACTA.

Inne ciekawe wniosku z raportu? Abonament w serwisach typu Spotify czy Deezer płaci w tej chwili 13,4 mln osób na świecie. A muzyka jest drugą – po grach – branżą, gdzie najszybciej rozwija się sprzedaż w postaci niematerialnej. 32 proc. dochodów koncernów płytowych pochodzi z muzyki bez nośnika. Daleko w tyle są gazety (odpowiednio: 5 proc. dochodów wydawców), książki (4 proc.) i na szarym końcu film (1 proc.). Po stronie piractwa możemy wpisać informację o tym, że 28 proc. internautów przynajmniej raz w miesiącu korzysta z serwisów udostępniających nielegalnie obwarowane prawem autorskim treści.

Sporo było o Francuzach, więc na początek tegorocznych nowości płyta stamtąd, zresztą z samego początku roku. Alcest, obecnie solowy (jeśli pominąć wsparcie perkusisty) projekt człowieka ukrywającego się pod pseudonimem Neige – czyli Śnieg. Blackmetalowca zmierzającego stopniowo w stronę postrockowych i coraz lżejszych pozycji. Myślcie więc raczej o Mogwai – ale takim zerkającym w stronę folku – albo Sigur Rós, ale wspartym cięższymi riffami gitarowymi. Są ślady ekspresji wokalnej znanej z black metalu, szczypta gatunkowej toporności i symfoniki, ale zarazem zabawnie jest w tym uchwycić specyficzny rodzaj francuskiej śpiewności (przypomnijcie sobie Noir Desir, może nawet Indochine) i prog-rockowe naleciałości, szczególnie w najdłuższych formach, takich jak choćby „Là où naissent les couleurs nouvelles”. Skądinąd ciekawa droga dla wygładzonego obijaniem się po telewizyjnych salonach Nergala i jego Behemotha, nieprawdaż?

Alcest po raz kolejny bryluje w zestawieniach serwisów społecznościowych, co jest charakterystyczne dla grup łączących krąg fanów post-rocka i metalu. Środki wyrazu wykorzystywane w tego typu muzyce – częste crescenda, nagłe zmiany dynamiki związane z przełączaniem się z lekkich akustycznych barw na przesterowane gitary, gęste kulminacje w grze perkusji – po prostu działają na zmysły podobnie jak stare patenty orkiestrowe i operowe. Z drugiej strony – trudno w tej dziedzinie odkryć Amerykę, a łatwo zanudzić w chwilach, gdy wspomnianych środków nie używamy. Frankofilów zrazić mogą też do tej muzyki dość banalne teksty. Ale początek roku to świetny moment na to, żeby dać tej płycie jedną szansę – w końcu nie możemy przebierać o tej porze roku w premierach jak w ulęgałkach.

Społecznościowy aspekt – i w ogóle kariera niszowego bądź co bądź wykonawcy z Francji – to dowody na to, że poza masakrowaniem rynku piraci mają na koncie wiele pozytywnych zjawisk. Światowej popularności Alcesta na początku 2012 roku nie byłoby bez tych 28 proc. internautów regularnie zaglądających na ciemną stronę sieci. A w konsekwencji sam pewnie nie zakupiłbym fizycznego wydawnictwa, żeby się na temat Neige’a i jego muzyki wypowiedzieć na Polifonii.

Co ciekawe, pełną wersję omawianego wyżej raportu (obłożoną stosownym czasowym embargiem) dostałem od IFPI za pośrednictwem serwisu YouSendIt, o którym też pisze się, że może paść ofiarą nowych międzynarodowych regulacji.

ALCEST „Lex voyages de l’âme”
Prophecy 2012
6/10
Trzeba posłuchać:
utwór tytułowy.