Repetytorium z repetycji
Czuję, że w tym tygodniu od minimalizmu się nie uwolnię. Tak jak nie mogę się uwolnić przez ostatnie dwa dni od płyty Roll The Dice, która przyszła dosłownie dwa dni temu, a ja zdążyłem jej wysłuchać chyba z dziesięć razy. Szwedzki duet może być znany fanom Fever Ray (przez osobę Pedera Mannerfelta), no i dzięki zeszłorocznej płycie. Ta ostatnia jednak nie ma porównania z drugą, wydaną właśnie „In Dust”. Łapiemy tu Szwedów w rozterce między kosmiczną muzyką w stylu Gavina Russoma i Delii Gonzalez a mocnym, rzucającym się do gardła elektronicznym transem znanym z płyt Fuck Buttons, czy bardziej nawet Blanck Mass.
Podczas gdy wiele wychodzących obecnie albumów wiele zawdzięcza muzyce Reicha, płyta Szwedów niesie oczywisty hołd dla tego kompozytora. „Maelstrom” przynosi repetycje przypominające utwory autora „Music for 18 Musicians”, a zestawienie fortepianu z pulsującymi syntezatorami w kilku nagraniach robi wrażenie prostego przełożenia klimatu nagrań minimalistów na dzisiejszą muzykę elektroniczną, inspirowaną zarówno kraut rockiem (to słychać już od mocnego basowego riffu w pierwszym na płycie „Iron Bridge”), jak i późniejszą szkołą berlińską. Przy czym oba te źródła inspiracji też skażone były od początku pomysłami minimalistów. W „Calling All Workers” również mamy pulsujące tło i wolną, paronutową melodię na wierzchu, zupełnie jak w kluczowym utworach Reicha z lat 70. A finał „Way Out” z fortepianową repetycją zamiast kolejnego arpeggia syntezatorowego zszywa nowojorskiego klasyka i tradycję kosmiczną w jedną całość. Bez tego zostałyby nam w głowie tylko Tangerine Dream i Cluster. Wszystko zyskuje dzięki znakomitej produkcji, a ja nic nie potrafię poradzić na to, że tego typu muzyka po prostu do mnie ostatnio przemawia.
Cieszy mnie w tym wszystkim jeszcze coś innego – otóż Roll The Dice to zespół, który spod skrzydeł maleńkiej wytwórni Digitalis przechodzi do sporo większego The Leaf Label z dystrybucją na całym świecie. Widać, że tego typu muzyka zaczyna powoli wychodzić z piwnic, magazynów specjalistycznych i blogów. Po kilku latach od pierwszych sukcesów Oneohtrix Point Never czy innych wskrzesicieli brzmień syntezatorowych lat 70. będziemy za chwilę odnajdywać w mainstreamie ślady fascynacji tym nurtem. Co tylko odświeżające dla mainstreamu.
Polecam jeszcze jedno repetytorium z minimalizmu autorstwa Borysa Dejnarowicza na stronie T-Mobile Music. Ja swój mały dodatek do Sacrum Profanum, skąd Dwójka radiowa wciąż transmituje kolejne wykonania Reicha (dziś kolejnych pięć od 22.00), będę miał okazję przedstawić na antenie tego radia wieczorem. Nie wiem, czy zacznę o 23.00, czy może o 0.00, to zależy od programu dzisiejszego koncertu. Na pewno jednak zmieści się coś z poniższej listy:
Steve Reich – Piano Phase – D*Note’s Phased & Konfused mix (CD „Reich Remixed”, Nonesuch 1998)
Soft Machine – Soft Weed Factor (CD „Six”, Columbia 1973)
Manuel Goettsching – E2-E4 – fragment (CD „E2-E4”, Racket 1984)
The Orb – Little Fluffy Clouds (CD „Teh Orb’s Adventures Beyond the Ultraworld”, Island 1991)
Sonic Youth – Pendulum Music komp. Steve Reich (CD „Goodbye 20th Century”, Sonic Youth Records 1999)
Tortoise – Ten-Day Interval (CD „TNT”, Thrill Jockey/City Slang 1998)
Sufjan Stevens – Out of Egypt, into the Great Laugh of Mankind… (CD „Illinois”, Asthmatic Kitty 2005)
Esmerine – Sprouts (CD „La Lachuza”, Constellation 2011)
Roll The Dice – Maelstrom (CD „In Dust”, The Leaf Label 2011)
Steve Reich – Come Out, Ken Ishii remix (CD „Reich Remixed”, Nonesuch 1998)
Steve Reich – Music for 18 Musicians – Coldcut remix (CD „Reich Remixed”, Nonesuch 1998)
Susumu Yokota – Gekkoh (CD „Sakura”, The Leaf Label 2000)
To dość luźny zestaw reichowskich nawiązań i odniesień w muzyce popularnej. Niepełny i nieostateczny. Bo nie ma takich. Jak widać Roll The Dice do niego trafili – rzutem na taśmę.
ROLL THE DICE „In Dust”
The Leaf Label 2011
8/10
Trzeba posłuchać: „Maelstrom”, „Calling All Workers”, „Cause and Effect”.
Roll The Dice – Calling All Workers from Roll The Dice on Vimeo.
Komentarze
Dopiero niedawno zauważyłem, że kobieta, która mówi w „Little Fluffy Clouds” to Rickie Lee Jones. Od tygodnia zachwycam się jej twórczością i miałem niezłego zonka, gdy natrafiłem na informację o jej znacznym wkładzie w utwór The Orb heh Dowodzi to jednemu – powiązania muzyczne można odnaleźć właściwie wszędzie.
zabawne. tez ta plyte mam od dwoch dni, odkad polecal ja bleep, i tez katuje niemilosiernie. swietny long.
chcialem szukac poprzedniej teraz, jednak nie warto?
Hej,
juz niebawem u nas z 2 koncertami PJ HARVEY, Sztokholm, 21.X (wysprzedane bilety) i 22. X w kosciele Zielonoswiatkowcow, Filadelfiakyrkan….” Nie bylam zaskoczona wydarzeniami w Anglii. To byla kwestia tylko czasu. Zobaczymy jak rzad potrafi rozwiazac problemy, ktore byly przyczyna wydarzen./… / —PJ Harvey
Wspomniany PEDER MANNERFELT nagral z Malcolmem Pardonem
winylowa 12 RTD-Live in Gothenburg (7 sierpnia 2010) wydana 16 kwietnia 2011 (750 egz) strona A: Undertow; strona B: The New black
http://www.youtube.com/watch?v=fLTAoWxkVpc