Gorące kasety z Polski

Jakoś tak się złożyło, że chodząc ostatnio po Wrocławiu, słuchałem muzyki z małej oficyny, która działa w tym mieście (czego nawet wówczas nie wiedziałem).

Polska wytwórnia kasetowa Sangoplasmo, kierowana przez Lubomira Grzelaka, odezwała się do mnie jakiś czas temu. Przejrzałem wówczas krótką listę wydawnictw i wszystkie były już od dawna niedostępne. Teraz jest dobry moment, by o tym labelu opowiedzieć, bo wyszły trzy kolejne kasety i są na tyle gorące, że nie zdążyły się jeszcze sprzedać. To w katalogu firmy numery 6, 7 i 8. Posłuchajmy po kolei.

Najpierw Piętnastka, czyli nowe wydawnictwo Piotra Kurka znanego z grupy Ślepcy i bodaj dwóch długogrających płyt (jeśli dobrze liczę), utrzymane w trochę innej stylistyce niż pozostałe jego płyty solowe. Organy, akordeon, gitara, wydaje mi się, że słyszę jeszcze melodikę. Całość skonstruowana z zacinających się, zsamplowanych fraz instrumentów, a melodie i poszarpane rytmy kojarzą mi się trochę z wczesnymi nagraniami grupy Baaba. Może nie tak wesołkowaty charakter, ale rejon się zgadza. Taśma c-48, numer katalogowy sango006, nakład: 150 egz. (jak na katalog Sangoplasmo to niemało). Nie zawodzi pod żadnym względem i ma momenty (patrz niżej).

PIĘTNASTKA „Dalia” kaseta
Sangoplasmo 2011
7/10
Trzeba posłuchać:
„School Boy” i konieczenie „Czterdzieści”. Tutaj znajdziecie do odsłuchu ten pierwszy.

Dalej blokowiskowe motywy graficzne i godło miasta – zapewne litewskiego Zarasai, które dało nazwę temu duetowi, tworzonemu przez Arturasa Bumsteinasa i Antona Lukoszevieze. „Place Music” (sango007) to dwa utwory po piętnaście minut, co razem składa się na taśmę c-30. Wolę utwór pierwszy, w którym syntezatorowe dźwięki splatają się w połowie utworu w delikatny dron, a potem wystrzeliwuję z tego jeszcze pojedyncze syntetyczne dźwięki. Jeśli pozostawia to jakieś życzenia, to tylko na poziomie samego nagrania. Drugi utwór jest – jak dla mnie – trochę bardziej przewidywalny. W drugim mamy brzmienie małego składu muzyki współczesnej po nagraniu na taśmę i pocięciu na kawałeczki, albo przepuszczeniu przez efektową maszynkę do mięsa. Potem pojawia się syntezator i przenosimy się ostatecznie do studia eksperymentalnego. Są jakieś posępne, ale wysokie tony niczym ze starych soundtracków, po czym wracamy w świat strun i pudeł rezonansowych. Już, już chciałem to sklasyfikować jako idealne nagranie dla wytwórni Spectrum Spools, gdy okazało się, że utwory powstawały w latach 1965-82.

ZARASAI „Place Music” kaseta
Sangoplasmo 2011
6/10
Trzeba posłuchać:
pierwsze 15 minut. Tutaj odsłuch.

Najbardziej spośród trzech nowych wydawnictw podoba mi się wspólna kaseta Rainbow Valley (strona A) i Black Sky Chant (strona B), taśma c-32 oznaczona numerem sango008 i wydana w 48 kopiach. Kompozycja „Ursus Hymn” Rainbow Valley przypomina mi nieco minimalistów, przez dobór instrumentu (organy) i kontemplacyjny charakter najbardziej Terry’ego Rileya. I jest to bardzo miłe skojarzenie, a utwór ma stosunkowo największą moc „wsysania” ze wszystkich, jakie dotąd usłyszałem na kasetach nowej polskiej firmy. Black Sky Chant z kompozycją „Summerdrop Stream” to zupełnie inna historia – niemalże shoegaze, nawiązujący lekko do Grouper czy nawet Zelienople, nawet eteryczne wokale się wpisują jakoś w nurt. Wszystko kompletnie was odetnie od tego świata – aż do zaskakującego finału sprowadzającego na ziemię Jedno i drugie zdecydowanie warte jest rozpowszechnienia w więcej niż tylko 48 kopiach. 

RAINBOW VALLEY / BLACK SKY CHANT „Split” kaseta
Sangoplasmo 2011
8/10
Trzeba posłuchać:
najlepiej w całości, wolę numer 1, ale i dwójka (poniżej) ma swoje zalety.

summerdrop stream by Black Sky Chant