Orła unik

Nie, to nie będzie wpis o tym, że być może jestem ostatnim Polakiem, z którym Adam Małysz nie pożegnał się jeszcze osobiście. Ani o tym, jak moi koledzy unikali dziś na wszystkie sposoby odnotowywania śmierci Elizabeth Taylor (i wcale im się nie dziwię). Ani wreszcie o tym, jak po raz ostatni udało mi się uniknąć płacenia przy korzystaniu z serwisu „Przekroju”, który od jutra ma być płatny (ale w zamian za to mogłem zobaczyć tylko planszę powitalną – coś za coś). Będzie o czymś innym, za to krótko:

Płyta „Eli” to unikalne połączenie liryzmu z krainy łagodności rodem, melodii godnych najwyższych miejsc list przebojów i znakomitego warsztatu wykonawczego.

To nie ja napisałem, to napisali w sklepie internetowym, a w zasadzie to chyba nawet wydawca tak tę płytę opisał. I jest to najprawdziwsze zdanie, jakie zdarzyło mi się przeczytać o wykonawcy w notce promocyjnej. Długo zastanawiałem się bowiem, czy uda mi się uniknąć pisania o nowym albumie Varius Manx. I po jakichś trzech tygodniach uników mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić – tak, uda się tego uniknąć. Ta płyta jest więc stuprocentowo unikalna. Jej unikanie przynosi nawet sporą przyjemność, co niestety nie czyni jej jeszcze płytą na polskim rynku… unikatową.

VARIUS MANX „Eli”
Sony Music 2011
3/10
Trzeba posłuchać:
da się uniknąć w całości, choć można – jeśli ktoś sobie tego życzy – unikać poszczególnych kawałków w dowolnym zestawieniu. Serwisowi SoundCloud.com, którego zazwyczaj używam, udało się uniknąć opublikowania jakiegokolwiek fragmentu tej płyty.