Pierwsze słuchanie: R.E.M., James Blake i inni
Środa nie pierwszy raz okazuje się trudnym momentem dla Polifonii, bo o ile zwykłe blogowe dni składają się po trochu ze słuchania i pisania, o tyle ten składał się (i będzie się składał) właściwie tylko ze słuchania. Kiedyś w końcu trzeba słuchać, nie? Nowości się wysypały i mogę powiedzieć jedno: że o ile trend się utrzyma, to będzie to z punktu widzenia niniejszego bloga ciężki rok. Mnóstwo ciekawych premier.
Dzisiaj – co w jednym wypadku szczególnie zaskakujące – korzystałem z uprzejmości majorsów. Warnera, który już dysponuje (ale tylko na terenie własnego biura) nowym R.E.M. „Collapse IntoNow” (8.03 w sklepach) nagranym pod okiem Jacknife’a Lee w studiach Hansa. I muszę powiedzieć, że o ile brzmieniowo nie ma na płycie żadnej rewolucji, to jest to zestaw bardzo mocny, ma świetne tempo i parę znakomitych momentów (singlowy w niektórych krajach „Uberlin”, finałowy „Blue” z Patti Smith), chętnie bym od razu posłuchał płyty raz jeszcze. A teraz Universalu, który (i to może niektórych mile zaskoczyć) bardzo poważnie potraktował premierę Jamesa Blake’a, zapowiadając jego polski debiut na 7.02 – tak jak wszędzie – i udostępniając promo. Niech mnie odetną od netu, jeśli to nie będzie najgoręcej komentowana płyta lutego – w sensie skrajnych odczuć, od zachwytu po pogardę. Biały soul pełną gębą, ale bardzo minimalistyczny, komputerowy gospel (pieśni pochwalne na cześć procesorów?) z atmosferą szkicu, z wokalami zebranymi z bliska i dość twardym podkładem rytmicznym, a wreszcie mnóstwem auto-tune’a. Bon Iver, Antony, Jamie Lidell, a właściwie gdzieś pośrodku. Sam wyraziłem nie tak dawno swoje wątpliwości związane z powtarzaniem przez Blake’a (już na sam początek kariery) sprawdzonego tematu „Limit to Your Love”, ale po tym pierwszym kontakcie (nie słuchałem dystrybucji tego albumu w sieci) z płytą czuję, że będę musiał trochę zmienić ton.
Do tego wszystkiego dochodzi nowa, zaskakująco dobra płyta Wire, która w końcu wpadła mi w ręce, a wreszcie Natural Snow Buildings, które leży od rana na biurku i nawet zdążyło zebrać trochę kurzu. I jeszcze kilka w kolejce. Że zacytuję Żwirka i Muchomorka: nadchodzi ciężka wiosna.
Przy okazji – kończy się powoli zabawa w plebiscyt na album, komiks, grę i film roku, w związku z tym 30 stycznia w warszawskim Po Prostu Art Bistro specjalna impreza z koncertami Furii Futrzaków i Afro Kolektywu, na której będzie można nawymyślać krytykom osobiście 😉 – o ile się stawią. Zapraszam w imieniu organizatorów plebiscytu i sam się skromnie dołączam.
Zdaje się, że przy okazji wyszło mi z tego nieco rozpaczliwego wpisu coś, co można by zmienić w tradycję, strategię i lek na środowe załamanie blogowe. Dokładam więc kategorię „pierwsze słuchanie” i oczywiście obiecuję do wszystkich wyżej sygnalizowanych płyt wrócić na dłużej.
Komentarze
Panie Bartku!
słów kilka o koncercie Godspeeda
proszę
nie żebym i ja nie był, ale Redaktor może coś zechce kliknąć
🙂
Sam chętnie posłucham. Ja to mogę napisać kilka słów o koncercie sprzed 9 lat z Volksbuhne, bo wtedy GY!BE widziałem na żywo 🙂
W Poznaniu niestety nie byłem, bo mi się dziecko rozchorowało. A zatem przełączam się tutaj z nadawania na odbiór.
Ok, to ja nadaję – zdjęcia i refleksje z poznańskiego koncertu http://www.popupmusic.pl/no/29/galerie/244/godspeed-you-black-emperor
Panie Bartku, proszę szybko napisać coś o płycie Natural Snow Buildings, póki jeszcze dostępna i to na najfajniejszym nośniku!
ps. a co do koncertu GY!BE: najbardziej bałem się, że miejsce koncertu zniszczy całą siłę tej muzyki, ale chyba nie bylo najgorzej, może nawet bylo dobrze. GY!BE mieli swoją Panią akustyk, która włożyła dużo pracy w nagłośnienie i trzymanie brzmienia zespołu podczas całego koncertu. O zespół sie nie martwiłem, i nie bylo powodu. Mnie zaskoczyli tym, że jednak postawili na budowanie ogromnej ściany dźwieku podczas całego koncertu, to akurat bardzo mi odpowiada. Warto też dodać, że zagrali ponad 2 godziny, co oprocz tego, że bardzo dobrze świadczy o nich, to i pokazuje, że warto jednak organizować „coś” poza festiwalami! Plus niesamowiete wizualizacje, aż rolki filmowe spadaly nam na głowy. Duże przeżycie, dobrze było być i usłyszeć.
Ej, no, nie mogłeś tego R.E.M. wykraść dla swoich wiernych czytelników? 😉 Apetytu mi narobiłeś. Znowu nagrali coś z Patti? Uwielbiam „E-Bow The Letter”. A od tamtej pory nie nagrali już niestety ani jednego albumu, który by mnie zaciekawił.
@z. –> Będzie w poniedziałek. Naprawdę nie miałem czasu, żeby posłuchać dokładnie całości. Starczyło na jedną z dwóch płyt i jest na niej jeden killer, po którym uznałem, że zakup się zwrócił 🙂 Poza tym NSB wypuszczają tym razem od razu większy nakład – 1000 egz. samego winyla, jak mi się zdaje, a jest jeszcze CD.
@Krasnal Adamu –> Miałem chwilę zawahania, gdy tak CD-R leżał przede mną. Na płycie widnieje notabene nazwa Manhattan Project – coś podobnego jak z tym hotelami, gdzie Michael Stipe melduje się pewnie jako John Smith.
od siebie dodam:
Cut Copy – Zonoscope (2011 Modular)
Stateless – Matilda (2011 Ninja Tune)
mocno udane w swojej działce albumy.
(tak się złożyło, że posiadam kopie wydań promo) 🙂
mocno interesujący album do pobrania absolutnie free via Bandcamp:
Zeadron Del Gomez – Hold My Hand? No (2011 Not On Label)
[formaty: mp3 320K, FLAC, ALAC, ogg]
http://zeadrondelgomez.bandcamp.com/
http://zeadrondelgomez.bandcamp.com/download?enc=mp3-320&id=1658560937&ts=1296944820.487945853&tsig=dde239f47ccc6bd38909bf2ea321e2f3&type=album
http://www.wearerebels.com/2011/01/10/album-release-zeadron-del-gomez-hold-hand/
http://fuckyouhipsters.blogspot.com/2011/01/zeadron-del-gomez-hold-my-hand-no.html
„Pod pseudonimem Zeadron Del Gomez ukrywa sie 17-letni producent z Kaliforni, o nazwisku Jack Heffron. Nagrał on płytę która powinna zawstydzić niejednego weterana muzyki elektronicznej. Hold My Hand? No jest jego debiutanckim krążkiem, którego treść krąży wokół muzyki dubstep, minimal i ambient. Jack dołączył ostatnio do nowego labelu Make Waves. Jest on jednocześnie pierwszym reprezentantem tej malutkiej wytwórni.
Album bogaty jest w wiele sampli wokalnych, które autor zapożyczył z twórczości takich wokalistek jak: Aretha Franklin, Vashti Bunyan czy nawet Rihanna (w kawałku Tear 6). Część, pochodzi również z You Tube’a. Głosy te są tak perfekcyjnie wpasowane w muzykę, że nie jestem w stanie rozpoznać którejś z wymienionych powyżej artystek. Poszczególne kawałki są bardzo prosto pomyślane, ale własnie ta prostota i ascetyzm nadaje tej produkcji charakteru. Muzyk wykorzystuje tutaj, oprócz dźwięków wyprodukowanych komputerowo, gitarę elektryczną, która idealnie wkomponowywuje się w całość. Słychać tu inspirację takimi artystami, jak: Burial, Flying Lotus, Gold Panda czy James Blake.
Biorąc pod uwagę, iż jest to jego debiutancka płyta i to, że chłopak ma 17 lat, Hold My Hand? No zasługuje na szczególną uwagę i ocenę. „