Parasol na ciężki weekend
Po pierwsze, wczoraj nie było notki, więc dziś są dwie.
Po drugie, w poniedziałek zaczyna się trasa koncertowa Rykardy Parasol – cztery koncerty w Polsce.
Po trzecie, Parasol – jako córka polskiego Żyda i Szwedki – ma z Polską więcej wspólnego niż by się wydawało, i nie chodzi tu tylko o inicjały nazwiska.
Po czwarte, w Polsce takich wykonawców trochę nam brakuje.
Po piąte, tradycja The Doors, Nicka Cave’a, Black Heart Procession, 13 16 Horsepower itd. to tradycja dość żywa w ostatnim czasie, także w Polsce.
Po szóste, ta tradycja cierpi na niedobór dobrych kobiecych głosów – również w Polsce – więc choć nawiązania do niej u Rykardy Parasol są dość oczywiste, .
Po siódme, Rykarda (a właściwie Ryszarda) kapitalnie śpiewa z otwartym gardłem, modulując głos, gdy trzeba, dodając wibrato, gdy należy, a nic nie robiąc, tylko korzystając z ładnej barwy, gdy jest to najbardziej właściwe; w Polsce to rzadkie zjawisko.
Po ósme, wczoraj zaczęły się Re:wizje, podsumowanie sezonu, także muzycznego, w Warszawie (i po części w Polsce), więc trochę się spieszę, a RP to taka artystka, nad którą nie trzeba się długo rozwodzić.
Po dziewiąte, nie pożądaj żony bliźniego swego, tak to szło?
Po dziesiąte, to by było na tyle.
RYKARDA PARASOL „For Blood and Wine”
Rykarda Parasol 2009/Gusstaff 2010
7/10
Trzeba posłuchać:„A Drinking Song”, „Widow In White”.
Komentarze
Dzieki za prezentacje Ryszardy, ciekawa!
Polecam tez inna bardzo interesujaca postac, legende rocka, a mianowicie
Gienie, czyli Goldie Zelkowitz (Gienusza Zelkowitz) Lodzianke, ur. 1940…
wokalistka i wirtuoz harmonijki.
http://www.genyaravan.com
ośmielę się zwrócić uwagę na małą literówkę, w zasadzie liczbówkę (jak mniemam) – nie 13, a 16 Horsepower? 🙂
„13 Horsepower ”
Pana też grypa jak i mnie rozkłada?
Co do Rykardy. Debiut przeszedł nad polską jak huragan ale „For Blood and Wine” zdecydowanie cierpi na syndrom drugiej płyty i już tak nie rusza (przynajmniej mnie) . Ale dalej jest OK. Właściwie robi się tak samo jak z Antkiem.
Powiedzmy, że moc mi zmalała 🙂
Dzięki za zwrócenie uwagi – oczywiście 16!
Wszędzie ta Polska… Wczoraj na spotkaniu z Giulia y Los Tellarini (kapelka, której członkowie pochodzą z… nie pamiętam dokładnie… Argentyny, Hiszpanii, Peru i jeszcze czegoś podobnego?) wokalistka opowiadała o swoich polskich korzeniach, o swoim chyba wujku, który był menadżerem Niemena, a na koniec zagrali piosenkę, w której refrenie powtarzała się nazwa Warszawa – dedykowaną polskiej dziewczynie gitarzysty.
Wszystko się kręci wokół nas 😉
Wczoraj (przedwczoraj właściwie) udało mi się Rysię P. zobaczyć na żywo. Koncert całkiem udany, zwłaszcza wokalnie bez zarzutu.
Jej największy pech – dzień później w tym samym wrocławskim Firleju Swans urządzili gitarowo – perkusyjną Apokalipsę pod nadzorem samego arcydemona Michaela Giry…