Dopalacze snu

Instalacja muzyczna dostała właśnie główną nagrodę w dziedzinie sztuk wizualnych. No dobrze, przyznana dziś prestiżowa nagroda Turnera to teoretycznie coś więcej niż tylko plastyka, ale w praktyce po raz pierwszy uhonorowana została muzyka i Susan Philipsz, autorka specjalizująca się w zagospodarowywaniu przestrzeni dźwiękiem. Do ostatecznego zwycięstwa muzyki nad plastyką, które postulowałem w liceum, kiedy mi zabrano lekcje muzyki, a zostawiono „rysunki”, już blisko. 😉

Z tej okazji Amerykanin Jefre Cantu-Ledesma i jego płyta, która ma taką własność, że się przy niej zasypia, więc muszę się streszczać. W każdym razie jeśli macie kłopoty ze snem, miną jak ręką odjął. Nie dlatego, że taka nudna. Programowo nie chodzi tu o to, żeby się więcej działo. I nie dlatego, że taka cicha – przeciwnie, to coś, co ze spokojem można postawić na półce z noise’em. Dźwięki gitary i syntezatora Roland Juno 60 zostały zniekształcone przez milion efektów (niektóre z nich na zdjęciu tutaj) i zalewają nas ciepłe fale przesterowanego dźwięku. „Love Is a Stream” to seria umiarkowanej długości utworów gdzieś pomiędzy Timem Heckerem, Grouper i ambientem. Płytę w wersji LP uzupełnia kapitalna EP-ka na CD wypełniona duetami Cantu-Ledesmy (jak to się czyta w ogóle?) z Xelą – kluczowego tytułowego nagrania w dwóch częściach posłuchać trzeba koniecznie. Choć uwaga, bo mam wrażenie, że można od tego zapaść w zimowy sen.

JEFRE CANTU-LEDESMA „Love Is a Stream”
Type 2010
8/10
Trzeba posłuchać:
Także bonusowej płytki JCL+Xela pod tym samym tytułem.

Xela & Jefre Cantu-Ledesma – Love Is A Dream (Part II) by _type

Cały materiał z płyty (powyższy utwór nie jest reprezentatywny dla jej zasadniczej części) do znalezienia na SoundCloudzie tutaj.