Straszne fajnie

Ze strachem oddawałem materiał o nowych terminach, które straszą w muzyce (jutro w papierowej „Polityce”), bo wyobrażałem sobie serię polemik, na jakie mnie wystawia wejście na grząski grunt nowo-muzycznego leksykonu. Im dłużej jednak go pisałem – a wydłużała to, jak każde pisanie tekstu, głównie konieczność skracania tego, co się już napisało – tym bardziej sobie uświadamiałem, jak te wszystkie rzeczy krążą blisko siebie: nostalgia, psychodelia, hipnagogia, lo-fi, shoegaze, retro-futuryzm… Znalazłoby się ładnych paru artystów, których dałoby się wstawić do więcej niż jednej, ba, może nawet do niemal wszystkich szufladek naraz. Czyli coś to wszystko jednak mówi o rzeczywistości, o przemianach w muzyce, tylko cholernie trudno to objąć jednym słowem.

Zaskakująco wiele z tego, co się dzieje, dałoby się wytłumaczyć serią z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązanych nazw i nazwisk artystów: Can, Sun Ra, Lee „Scratch” Perry, Hawkwind, Spacemen 3, Miles Davis… Tak jest przynajmniej w wypadku Sun Araw, projektu Camerona Stallonesa znanego z Pocahaunted, jednego z tych, w których jak w soczewce zbiera się wiele nowych tendecji i nurtów. Nie będę zgrywał mądrego, jeśli chodzi o środowisko, z którego Stallones się wywodzi czy historię samego projektu. Poznałem go przy okazji niedawnej płyty „On Patrol”. Ale mogę po raz kolejny odesłać Was na łamy magazynu PopUp, gdzie przeczytać można ciekawy wywiad z Sun Araw Jakuba Knery.

„Off Duty/Boat Trip” to płyta zbierająca dwie mniejsze: starszą „Boat Trip” (wydaną na winylu i na cd-r w roku 2008) i młodszą zatytułowaną – tu honorowa nagroda dla domyślnych – tak, „Off Duty” (winyl z tego roku). Obie przynoszą specjalność zakładu – fałszywą world music z miażdżącą, obrzędową rytmiką i zniekształcone partie wokalne. „Off Duty” wydaje mi się bardziej wciągająca. Jeszcze wyraźniej niż na „On Patrol” słyszę tutaj grupę Can przeniesioną w czasy chillwave’u i podobnych. Jeśli Animal Collective nadużywają pogłosów, to „Midnight Locker” po prostu topi muzykę w echach, to muzyka jakieś gigantycznej tętniącej życiem globalnej wioski. Wsysa niczym nagrania Emeralds, ale nie ma tej klarowności i precyzji, pozostaje brudna, wioskowa właśnie. I jest to w wypadku Sun Araw wyróżnik, zaleta. W „Deep Temple” prócz Can mamy jeszcze Spacemen 3. To epicentrum całej płyty, znakomity i w pełni przekonujący mnie utwór. Z kolei dwa nagrania z EP-ki „Boat Trip” to wersja 1.0 obecnego oblicza SA – dużo dubu, ciężkiego, mrocznego i mistycznego, z jakąś czarną mszą w tle. Hałaśliwa muzyka, którą nacieszą się pewnie jeszcze bardziej ci wszyscy, którzy nie mają w domu małych dzieci. I choć tezy i wynalazki Davida Keenana – tego od hypnagogic popu i teorii wokół nowych zjawisk z Ameryki – są dość często krytykowane, a on sam ma interes w promowaniu tej sceny (płyty z niej sprzedaje we własnym sklepie, zresztą w tzw. dobrej cenie…), to słuchając Sun Araw wierzę w jego słowa.

SUN ARAW „Off Duty/Boat Trip”
Woodsist 2010
8/10
Trzeba posłuchać:
„Midnight Locker”, „Deep Temple”.

sun araw – offduty + boattrip (album preview) by experimedia