Zang Tung Tuum kontratakuje

Po 25 latach warto wrócić do ludzi, którzy wprowadzali samplery do muzyki pop. Z dzisiejszej perspektywy duża część produkcji Trevora Horna dla wytwórni ZTT (rozszyfrowanie skrótu w tytule wpisu) – założonej przez niego wspólnie z dziennikarzem muzycznym Paulem Morleyem – zwyczajnie się zestarzała. To dotyczy na przykład katalogu kierowanej przez nich niezwykle wówczas nowoczesnej i wpływowej grupy Art Of Noise. Flagowego produktu ZZT. Wspomina o tym Joe Muggs w najnowszym „The Wire”. I słusznie – zgadzam się z tym, że AON bardzo się zestarzało przez ćwierć wieku, i to nie pod względem brzmienia, tylko koncepcji. Z drugiej strony – prawie wszyscy ówcześni artyści z ZTT byli pionierami samplerów, dziś wszędobylskich w muzyce. I jest grupa, która brzmi do dziś całkiem świeżo.

Pierwszy raz usłyszałem Propagandę w dłuższym fragmencie nie w radiowej Trójce, chociaż była tam grana („Dr. Mabuse” był kilka tygodni na liście przebojów!), tylko za granicą, z płyty „A Secret Wish”, przypadkowo znalezionej w miejscowej Mediatece. Miałem akurat gotycki „ciąg”, słuchałem Bauhausu i szukałem informacji na temat niemieckich filmów grozy i kariery Beli Lugosiego. Spodobała mi się okładka (ze zdjęciami Antona Corbijna, chyba pierwszymi, jakie w życiu zobaczyłem), stylizacja na przedwojenne niemieckie kino (w końcu to niemiecka grupa), fascynacja zespołu Fritzem Langiem, no i cytaty z Edgara Allana Poe (ten o śnieniu we śnie z otwierającej album piosenki „Dream Within a Dream” – nb. aktualnej po premierze „Incepcji”) oraz Alberta Camusa („Bez miłości, piękna i niebezpieczeństwa życie byłoby niemalże proste” – ten widniał na okładce). Za oba moim zdaniem odpowiedzialny był nieźle oczytany Morley, który – jak się dowiedziałem po latach – był wtedy w związku z Claudią Bruecken, główną wokalistką Propagandy. On też machał tu i tam odniesieniami do futurystów i Luigiego Russolo (nawet nazwa wytwórni się do niego odnosi). Ale kto by tam wówczas zwracał na to uwagę…

Sama płyta okazała się niemalże idealna – popowo-gotycki syntezatorowy melanż, bardzo elegancki, momentami dość epicki, na granicy jakiejś agresywnej awangardowej antyutopii i porażającego kiczu. Kolejne nagrania nie miały ani tego klimatu, ani klasy. O zgrozo, w Polsce było je dużo łatwiej dostać niż „A Secret Wish”. Debiut Propagandy miałem przez lata zgrany na kasetę, a potem długo poszukiwałem go na kompakcie – aż do momentu, gdy wszystko, co miało związek z gotykiem i horrorem, zbrzydło mi całkowicie. Dzisiaj kupiłem okolicznościową wersję deluxe (która – co ciekawe – trafiła w Wlk. Brytanii do setki bestsellerów płytowych, zawsze to coś) wydaną w lipcu. Na fali reedycji z ZTT, bo jest i zremasterowana płyta „Welcome to the Pleasuredome” Frankie Goes To Hollywood, a wreszcie składak Art Of Noise „Influence”, o którym wspomina przywoływany przeze mnie Muggs. Dodatki na płycie Propagandy to bardzo liczne remiksy i inne wersje kompozycji, które ZTT masowo wydawało na kasetach, a potem singlach CD.

Słuchana po latach płyta Propaganda urzeka zupełnie czymś innym niż dwadzieścia parę lat temu. Wtedy brałem ją serio – podobała mi się jako jedna z bieżących, bardzo nowoczesnych produkcji syntezatorowo-samplerowych pionierów w latach 80. Teraz patrzę na nią jako na przemyślany od początku do końca, nawet wykalkulowany, trochę tak jak FGTH, projekt. Horn i Morley nie wszystko przewidzieli, nie mieli pojęcia, że hip-hop zmiecie zaraz ten pionierskich ruch samplerowy, ale w sferze wyrafinowanego popu, który sobie wybudowali w ZTT, absolutnie panowali nad sytuacją. W ciągu roku od połowy 1984 do połowy 1985 roku wyprodukowali trzy rewelacyjne albumy redefiniujące pop i wprawdzie potem kompletnie się zagubili, to warto wracać do tamtych czasów.

Więcej o Propagandzie z dziś na jutro o północy w Trójce. W drugiej godzinie HCH zderzenie ZTT i Ninja Tune, czyli teoretycznie dwóch pokoleń samplerowców.

PROPAGANDA „A Secret Wish”
ZTT 1985 / wersja deluxe 2CD 2010
9/10
Trzeba posłuchać:
„Dream Within a Dream”, „The Chase”, Dr. Mabuse”.