Dochodzenie

Etap pierwszy? Okładka. To trzeba zobaczyć. Recenzje są mieszane, ale postanawiam się nie zagłębiać – wygląda na to, że tę płytę warto mieć choćby dla niej (co potwierdza potem mój kolega pożyczający płyty: „Wooow. Okładka, nie no, można się napalić od samego patrzenia!”).

Etap drugi. Płyta dochodzi i oczywiście z okładką, hmm… w sumie nie ma wiele wspólnego. Za gładka, za ładna, zbyt delikatna. Pierwsza reakcja to rozczarowanie.

Etap trzeci. Może jednak ładna w sam raz. Świetne wokale. Dobra muzyka na lato. Szwedzi? Kto by się tym biedził.

Etap czwarty. The Smiths, Ride, New Order, Belle and Sebastian, Lush, The Boo Radleys, Chapterhouse, Slowdive, The Charlatans, M83, Phoenix, Beach House, Jens Lekman… I mimo wszystko żadne skojarzenie nie przeszkadza w słuchaniu „Clinging To a Scheme” po raz kolejny.

Etap piąty. Będą na Offie. No dobrze, posłucham raz jeszcze, żeby sprawdzić, czego można się spodziewać. W rzeczywistości posłucham, bo sprawia mi to przyjemność.

Etap szósty. W telewizji śniadaniowej mówią, że White Lies, który przyjedzie do Polski na festiwal telefonów komórkowych, to u nas niezwykle popularny zespół. To dobra wymówka do tego, żeby jeszcze raz posłuchać The Radio Dept. I zapostulować, że jeśli już TV raz na sto lat chce kreować muzyczną rzeczywistość, to może jednak promowałaby przy okazji coś fajnego?

Etap siódmy i ostatni. Ten zespół wydał trzy płyty. Wszystko wskazuje na to, że brakuje mi dwóch pierwszych…

THE RADIO DEPT. „Clinging To a Scheme”
Labrador 2010
8/10
Trzeba posłuchać:
„Demoestic Scene”, „This Time Around”, „A Token of Gratitude”, „You Stopped Making Sense”