Zdążyć przed zmierzchem
Każdy dobrze wie, na co powinien zdążyć w ten weekend. I po co. Dla ułatwienia dodam: nie na film „Zmierzch”. Ale skoro jesteśmy przy filmie „Zmierzch” (trzeci odcinek, a ja jeszcze nie zauważyłem, że pierwszy przestali dawać w kinach), to posłuchajmy muzyki.
Nie wiem, co ma wspólnego ścieżka dźwiękowa (czy raczej zestaw piosenek – bo ja tutaj o tym) z tym, co pojawia się na ekranie. Band Of Horses (nie najgorsze nawet) w filmie o wampirach dla nastolatek? Vampire Weekend wzięli bez słuchania, ze względu na nazwę. Cee Lo Green zapewnia parytet afrowampirów pogodnym i sielskim „What For Forever”. Zestawienie Becka i Bat For Lashes jest nawet na swój sposób… zabawne. The Black Keys są przynajmniej osadzeni w bluesie, a ten wiadomo, że diabelski. Daleko mi do zachwytów na tą płytą, ale parę dobrych nagrań się tu znajdzie.
Ogólnie zjawisko „soundtracków lepszych niż film” nie jest mi obce. Ale zjawisko „soundtracków robionych przez kogoś, kto nawet nie wie, o czym jest film” uważam za dość świeże i ciekawe. Tak sobie myślę, że można w ten sposób sprzedać ten sam zestaw piosenek na kompilację „Twilightu” i „Hello Kitty”, a może nawet na płytę „Boba Budowniczego”. Nie mówię, że to źle, bo w oderwaniu od filmu i tak muzyka staje się odrębnym bytem i nie ma sensu dzielić włosa na czworo. Ale w niedzielę będę intensywnie myślał o tym, że nie jest najlepiej, gdy wszystko się daje przemalować. I nikt nie będzie mi mówił, że „Twilight” może się wystylizować na „Hello Kitty”.
RÓŻNI WYKONAWCY „Twilight Saga: Eclipse”
Atlantic 2010
(bez urazy, ale bez oceny)
Trzeba posłuchać: Chyba nawet warto, ale o tym, co naprawdę TRZEBA, było na początku tej notki.
Komentarze
Co jest dobre w tej ścieżce, to rzecz edukacyjna. Jeśli target „Zmierzchu” ma się zainteresować wykonawcami z kolejnych części soundtracku, Grizzly Bearem, Beckiem i tak dalej, jestem za, bo myślę, że w innych okolicznościach byłoby trudno.
Czyżby ostatnie zdanie miało wydźwięk polityczny ;D
„zjawisko “soundtracków robionych przez kogoś, kto nawet nie wie, o czym jest film” uważam za dość świeże i ciekawe. ”
A nijaki Johann Strauss i jego muzyka do filmu „2001: Odyseja kosmiczna” 😉
Uwielbiam zakamuflowane drżenie. Uwielbiam, gdy w słowie… nieoczekiwanie.
Rozczarowana jestem, bo muzyki -w załączniku- Pan nie zapodał. A, ja, nie zdążyłam przed… „Zmierzchem”. I znowu, „leciwa dama”, nierozumiejąca nazw zespołów, ale, gdybym posłuchała, to i wywód niniejszy, byłby ciekawszy. Niestety, z takimi „osobnikami” w oddaleniu czasowym, ma Pan chwilami do czynienia. Czasem warto powtarzać, pomimo że to, co dla innych oczywistością, to dla innych, staje się nowym.
Cieszę się Panem i Jego myślą. bala
Ja nie wiem dlaczego? Może pan wytłumaczy. Ja jestem w krzakach, w rowach i nie spieszę się na tą jasną drogę, bo to nie jest „autostrada do nieba”.
@Wielkopolanka –> Bo żadnej jasnej drogi nie ma. 🙂
@Maciek –> Muzykę do „2001 – odysei kosmicznej” de facto składał z nagrań klasycznych sam Kubrick, więc można powiedzieć, że tworzyła ją osoba, która NAJLEPIEJ wiedziała, o czym jest film.
Hm. Widziałam dwa pierwsze filmy(taaak!). Na soundtracku tych dwóch są zaskakująco dobre rzeczy, choć nie wszytkie: Lykke Li, Bon Iver&St Vincent, Band of Skulls (a ten kawałek ze Zmierzchu wcale nie był najlepszym z ich debiutanckiej płyty, zresztą bardzo dobrej,na żywo ci państwo też wymiatają).
Tak nawiasem, praktykuję szeroko odkrywanie muzyki przez oglądane filmy. Rezultaty są zadziwiające. 😉
Pozdrawiam.