OoOoOoOoOoOoOo

„The Economist” donosi o tym, że plotki na temat zamknięcia linii produkcyjnych kultowych technicsów przez firmę Panasonic były mocno przesadzone. Chociaż mają problemy i gołym okiem widać, że didżeje, którzy przesiedli się za nowe CD-playery z wygodami, a potem na laptopy, nie bardzo chcą wrócić do winylu. Jeśli powiązać ten fakt z wiadomościami o stale rosnącej sprzedaży czarnych płyt (tekst z „Economista” naprowadza na artykuł z „Daily Telegraph” sprzed paru miesięcy), mamy diagnozę rynkową: rynek rośnie w płytach do słuchania, a nie do grania, czyli didżeje przechowali kulturę winylu przez najgorszą dekadę, po czym trend odwraca się całościowo. Ja wiem, wystarczy zajrzeć do sklepu na „e”, żeby zauważyć to samo, ale to jest ważna informacja. Paradoksalnie marzenie didżeja, Technics SL-1200 z wygodnym do miksowania płyt ramieniem i niezniszczalną konstrukcją, po tych wszystkich latach staje się mniej pożądany niż przyzwoite gramofony do słuchania muzyki tak po prostu (jak ten, firmowany przez Regę, ale dostarczany w specjalnej wersji tylko do sklepów Rough Trade). Owszem, większość ciekawej muzyki tanecznej ciągle wychodzi na winylu, ale przyrost widać wśród rzeczy, które z nurtami tanecznymi nie mają wiele wspólnego – poza terminologią.

Weźmy supermodny witch house, który z house’em nie ma wielu cech wspólnych. Skądinąd gdy pisałem jakiś czas temu o Balam Acab, to nie wiedziałem nawet, że to się tak nazywa. Teraz Tri Angle proponuje jeszcze jedną EP-kę wydaną tylko i wyłącznie na winylu – „oOoOO” grupy oOoOO i mikrogatunek kwitnie. Christopher Greenspan kryjący się za tą wymyślną nazwą gra muzykę chłodniejszą niż Balam Acab, równie wycofaną i eksponującą jeszcze mocniej syntezatorowe brzmienia, a eteryczne wokale przenoszącą w tło. Nie do końca mnie to porywa, ale wygląda na to, że dla wyżej opisanego problemu jest dość modelowe, to przecież samo epicentrum tej wojny o winyl. Przypieczętowanej okładką, dla której już warto się zastanowić nad kupnem wydawnictwa, bo to estetyczny numer jeden w nowym wiedźmowym gatunku.

Można jednak tej wojny uniknąć i nadrobić zaległości, sięgając po świeżutką kompilację „Fuck Dance, Let’s Art” berlińskiej firmy !k7, która bardzo czujnie dostrzegła niszę rynkową i postanowiła sprzedać wysokonakładową kompilację tym wszystkim, którzy chcieliby być na czasie, ale na limitowane albo winylowe wydawnictwa się nie załapali, a nie lubią piracić. Balam Acab, Salem i oOoOO znajdą tutaj obok hitowego „My Girls” Animal Collective, nagrań Toro y Moi czy Crystal Castles. Fragmenty do posłuchania na stronie !k7. Czujny ruch marketingowy warto docenić, choć oczywiście dla tych, którzy zjawisko śledzą na bieżąco, rzecz może być kompletnie bezużyteczna. Nie będę też jej oceniał.

oOoOO „oOoOO”
Tri Angle 2010 (EP)
6/10
Trzeba posłuchać:
„Burnout Eyes” (można też w remiksie, ostatnim na stronie B). Poniżej wrzucam utwór ze wspólnej płyty 7″ z White Ring, do którego klip zrealizował Daniel Lopatin, znany z Oneohtrix Point Never.

O! Jest jeszcze „Mumbai” na Soundcloudzie:

oOoOO – mumbai by oOoOO