Narodowcy, których nauczyłem się lubić
Spokojnie, to nie będzie list miłosny do Mariana Kowalskiego. Chodzi o to, że temat nowego The National sprzedałem już po części w wydaniu papierowym „Polityki”, więc uczciwość blogerska nakazuje dodać trochę pieprzu na początek. A kogo miałbym wysłać po ten pieprz, jeśli nie pana Mariana? Nie żałowałbym jakoś szczególnie, gdyby się zgubił gdzieś po drodze, […]