Cioteczny wnuk free jazzu
Tym razem na weekend płyta nie dość, że niezbyt lekka, to wręcz tak gęsta, że gdyby ją rozpuścić w wodzie, można by było zalać ekstraktem całe miasto. A słuchacz musi dla niej na chwilę włączyć tryb Johnny’ego Mnemonica, czyli dać sobie zbombardować głowę skondensowanymi pomysłami. Ale warto. Późno nawiązuję do tego albumu, ale wcześniej już […]