Czego się dowiedziałem z „Irlandczyka” (i od Alfonsa Slika)
1. Obejrzałem Irlandczyka, a to już nie byle co. Jako rodzice dwójki dorastających dzieci, których nie chcieliśmy obudzić filmowymi wystrzałami z pistoletów, choćby i trochę kapiszonowatymi, musieliśmy rozłożyć całość na trzy wieczory (podobno naturalnie jest rozłożyć na cztery części), za to żona zasypiała po drodze dwukrotnie.