Muzyka na Święto Muzyki

Co prawda dziś niedziela, ale miałoby nie być wpisu na Święto Muzyki? W zachodniej Europie to od paru dekad bardzo przyjemny moment, kiedy muzyka wychodzi na miasto i gdy prezentują się często mniej znani wykonawcy, jednak w Polsce ten dzień jakoś nie ma szczęścia. Bo jednocześnie obchodzone są w Warszawie (a za nią w Krakowie – ale tu uwaga poniżej w komentarzach!) Wianki, które są raczej prezentacją znanych i popularnych. Uznajmy jednak, że nie ma lepszego momentu, żeby zarekomendować komuś muzykę, która może trafić, przynajmniej teoretycznie, do każdego. Blisko czegoś takiego jest Timbre, a właściwie Timbre Cierpke. Harfistka. Dlaczego właśnie ją wybrałem?

Pisałem tu niedawno o hiphopowcach i rockmanach, którzy na pewnym etapie swojego życia chcą zrealizować jakiś projekt z orkiestrą. I często dostają na to jakiś grant, bo (jakkolwiek niesprawiedliwe to bywa) przechodzą z krainy kultury słabo wspieranej do świata publicznego wsparcia. A przynajmniej cieszą się jakimiś ułatwieniami dzięki wejściu w sferę instytucjonalnej kultury. Otóż gdzieś po drodze ci wszyscy muzycy mijają się z Timbre Cierpke, która podąża tą samą ścieżką w drugą stronę. Jako instrumentalistka z porządnym wykształceniem, z muzycznej rodziny (ojciec jest wiolonczelistą i dyrygentem, matka prowadzi chór). Podobno umiała czytać nuty zanim poznała alfabet. Ale podąża teraz w stronę folku i pisze piosenki. Akompaniowała Jackowi White’owi na niedawnej płycie Lazaretto, grała też u Brooke’a Waggonnera, na płytach zespołów MewithoutYou i The Rocketboys. Pisała też utwory z kręgu poważki. Ale i piosenki. Od kilku lat pracowała też nad autorską piosenkową płytą, próbując połączyć folkowe opowieści z orkiestrą i chórem.

Przedsięwzięć na ponad 100 osób raczej się w tym gatunku nie robi. Timbre wykorzystała jednak trochę znajomości, by nagrać orkiestrę i dokonać rejestracji chóru śpiewającego w katedrze (!) nie za 50 tys. dol., ale jedynie za marne 20 tys. Ponieważ to Ameryka i wsparcia instytucji jest mniej, połowę tej sumy zebrała dwa lata temu poprzez crowdfunding w serwisie Indiegogo, w podzięce rozdając m.in. kolczyki i ręcznie dziargane serwetki. W kwietniu tego roku ukazał się wreszcie efekt: dwupłytowy album Sun & Moon – zupełnie niezależnie, właściwie prywatnie. W wersji CD dystrybuuje go CD Baby, a w wersji cyfrowej znajdziecie na Bandcampie. Rosnące zainteresowanie płytą sprawiło, że zaczął się ostatnio pojawiać w innych miejscach.

Trudno ukryć, że harfa to trochę kłopotliwy instrument. Zazwyczaj archaizuje brzmienie, wygląda lekko kiczowato, w połączeniu ze strojem harfistki – rzadko wychodzącym poza romantyczny kanon – wydaje się to trudne do zaakceptowania w świecie pop. Choć Joanna Newsom przetarła szlak w tej dziedzinie i rzecz jasna to ona będzie podstawowym punktem odniesienia. Pomysły Timbre idą w nieco innym kierunku, także jej wokalistyka (momentami śpiewa tu operowym sopranem) ma na szczęście trochę odmienny charakter. Na skali pomiędzy muzyką klasyczną a folkiem Timbre Cierpke będzie też bliżej klasyki niż Newsom. Ale i złożoność jej muzyki – nawet w całości, bo mamy tu wracające motywy, które wiążą dwa cykle piosenek na płycie (zarazem bardzo odrębne – Moon to część bardziej mistyczna, bardziej też jeszcze klasyczna w aranżach) – i pomysły na melodie robią wrażenie. Te ostatnie zbliżają Timbre momentami do Sufjana Stevensa. Bardzo sprawnie, i dość ostrożnie, Timbre wprowadza partie perkusji. Ale jeszcze większy podziw budzi to, w jaki sposób wykorzystuje orkiestrę i chór, każąc tej stuosobowej ekipie zagrzmieć wtedy, gdy rzeczywiście zrobi to odpowiednie wrażenie. Ogólnie jak na coś, co z założenia powinno być raczej pretensjonalne i pompatyczne, rzecz płynie lekko i naturalnie.

Dlaczego więc Święto Muzyki? Bo niemało z tych 110 minut muzyki to oda do samej muzyki. W tym jej patronki, świętej Cecylii, która ma na drugiej płycie nawet oddzielny, poświęcony sobie utwór. I to jest to miejsce na albumie, na które zwróciłbym szczególną uwagę – jeden z jego najważniejszych momentów. Podniosłe, pełne uduchowienia, bardziej pewnie ryzykowne w dzisiejszych warunkach niż album z gitarowym noise’em. Drugim najważniejszym instrumentem bywa tu obój – co (jeśli pamiętacie różne próby wykorzystania w popie tego instrumentu) niesie groźbę przesłodzenia nie mniejszą niż sama harfa. W ogóle o ile pierwsza część będzie jeszcze stosunkowo łatwa do sklasyfikowania dla kogoś, komu tradycje muzyki folkowej czy muzyka Newsom nie są obce, to płyta numer dwa może być wyprawą na horyzont muzyki pop, być może całkiem odświeżającą po tygodniu słuchania różnego rodzaju nagrań z muzyką rozrywkową.

Cierpke pozostaje dla mnie też pewną zagadką. Najwyraźniej ma sporo dystansu do swojej muzyki (świadczy o tym choćby ta parodystyczna rozmowa na temat klipu). Zebrała już trochę recenzji, pozostaje jednak bardzo słabo znana, jeśli brać pod uwagę wyniki w serwisach społecznościowych, choćby wklejonego powyżej klipu. Ale we mnie włącza się tu trochę mechanizm rodem z legend arturiańskich, w których zaczytywałem się w dzieciństwie. Właśnie ktoś – a może tylko ktoś – kto liczy tylko na siłę własnej muzyki, zasługuje na wsparcie takiego dnia.

TIMBRE Sun & Moon, wydawnictwo własne 2015, 8/10

Święto Muzyki obchodzą dziś na pewno w Toruniu i w Szczecinie. Sprawdźcie swoje okolice. Ja wybieram się na poważkowego Maseckiego, którego cykl niedzielnych koncertów w samo południe będzie się odbywać na pl. Defilad w Warszawie przez całe lato.